[ Pobierz całość w formacie PDF ]
44
drzwi.
- Mam nadzieję, że ci się tu spodoba. Jeśli potrzebujesz więcej miejsca, to sąsiedni pokój
również jest do twojej dyspozycji.
Przede wszystkim ujrzała duże dwuosobowe łóżko i natychmiast przypomniały jej się ostatnie
słowa Elvisa. Tak, to była ich noc poślubna... Chociaż nie, zbliżał się już poranek, w dodatku
zachowywali się jak para prawie obcych ludzi, których łączy jedynie wspólne nazwisko. Jakie to
dziwne...
1- Dobranoc, Catherine.
2- Już prawie świta - poprawiła go, po czym nagle uśmiechnęła się, gdyż coś jej się
przypomniało. - Wszystkiego najlepszego. Dzisiaj są twoje urodziny.
Wyciągnęła dłoń, by uścisnąć mu rękę. Nie puścił jej, tylko przyciągnął Catherine nieco bliżej
do siebie.
1- A tak w ogóle to bardzo pięknie wyglądałaś.
Serce zabiło jej szybciej.
2- Nie miałam przecież żadnej wyjątkowej kreacji.
3- Nie musiałaś.
Pochylił się, zawahał, po czym leciutko pocałował ją w policzek.
- Gdybyś czegoś potrzebowała, mój pokój jest pierwszy
po lewej po tamtej stronie schodów. Zamknęła za nim drzwi. Nie wiedziała, co myśleć
o mężczyznie, którego poślubiła. Nie wiedziała, jak wyjaśnić to rodzinie. Być może właśnie
popełniła największy błąd w życiu. A najgorsze, że ten prawie obcy mężczyzna tak bardzo ją
pociągał.
Kiedy o wpół do dziewiątej rano zeszła do kuchni, podążając za zapachem świeżo zaparzonej
kawy, znalazła tylko kartkę z pośpiesznie skreślonymi słowami.
Zadzwonię dziś do firmy przeprowadzkowej. Kawę parzę dość mocną, nie wiem, czy będzie
Ci smakować. W lodówce jest śmietanka, cukier w szafce przy piekarniku. S."
Niezbyt typowy liścik do świeżo poślubionej żony, pomyślała z lekką melancholią. Nalała
sobie kawy.
45
- Ty musisz być Catherine.
Odwróciła się zaskoczona. W progu stała kobieta w skromnej ciemnej sukni. Nieznajoma
miała około sześćdziesięciu łat, oliwkową cerę i mówiła bardzo melodyjnie z silnym hiszpańskim
akcentem. Postawiła na blacie dwie pękate torby z zakupami.
1- Tak, to ja. Nie wiedziałam, że ktoś tu jest.
2- Jestem Rosaria, mam klucze. Stephen dzwonił dziś rano i poprosił, żebym przyniosła coś
dobrego do jedzenia.
3- Mrugnęła do Catherine. - Zawsze przynoszę coś dobrego, gdyby nie ja, jadłby śmieci.
4- Zmieci?
5- No, same mrożonki i gotowe dania odgrzewane w mikrofalówce. Mówi, że szkoda mu czasu
na gotowanie obiadów. - Rosaria nieoczekiwanie zmieniła temat: - Jesteś bardzo ładna. I taka
chudziutka!
Catherine nie sądziła, by to drugie stwierdzenie było komplementem, podziękowała jednak, bo
nic innego nie wypadało powiedzieć.
1- Nie jesteś w typie Stephena - ciągnęła niezmordowanie Rosaria.
2- O? - powiedziała tylko.
3- Tak, nie pamiętam, by kiedykolwiek spotykał się z blondynką. I oczywiście zawsze powtarzał,
że nie zamierza się żenić, zwłaszcza kiedy namawiałam go, by znalazł sobie dziewczynę, która
umie gotować. Ach, no właśnie, pewnie jesteś głodna. Przyniosłam świeżutkie jajka, mogę ci
zrobić omlet, mam jeszcze parę minut.
4- Dziękuję, nie trzeba, poradzę sobie.
5- W takim razie idę. Miło było cię poznać. - Rosaria ruszyła ku drzwiom, lecz w progu obróciła
się. - To nie moja sprawa, wiem, ale powiem to. Stephen jest dobrym człowiekiem. Zasługuje na
szczęście, niestety, zaznał go w życiu niewiele. Mam nadzieję, że ty mu je dasz.
6- Mam nadzieję, że oboje będziemy szczęśliwi - odparła z powagą Catherine.
Po śniadaniu rozpakowała rzeczy, które zabrała w nocy ze swojego mieszkania, a potem
zaczęła oglądać dom. Degas nie odstępował jej na krok.
- Jak twój pan lubi odpoczywać? - zapytała go. - Jest nocnym markiem czy rannym ptaszkiem?
Czy pracuje po powrocie z firmy? Co zazwyczaj robi w weekendy?
46
Pies trącił pyskiem jej dłoń, domagając się podrapania za uchem.
- Jesteś równie rozmowny jak on.
Wiedziała o swoim mężu naprawdę niewiele; a dom nie dostarczył jej żadnych dodatkowych
informacji na jego temat. Pomieszczenia urządzono ze smakiem, lecz widać było, że zadbał o to
zawodowy dekorator wnętrz. Po obejrzeniu wszystkiego była tak samo mądra jak przedtem.
Chociaż nie, został jeszcze jeden pokój i właśnie tam mogła znalezć odpowiedz na dręczące ją
pytania.
Zawahała się, gdyż zawsze szanowała prywatność innych, lecz nie zdołała się powstrzymać.
Delikatnie nacisnęła klamkę i zajrzała do sypialni pana domu.
Podczas gdy reszta pomieszczeń była utrzymana w dość stonowanych kolorach, to jedno
zdawało się tętnić energią. %7ływą czerwień ścian dodatkowo podkreślała śnieżna biel framug,
futryn i listew przy podłodze.
Catherine spostrzegła nagle oprawione zdjęcie na nocnym stoliku. Jeszcze moment wcześniej
nie zamierzała w ogóle przekraczać progu, zadowalając się jednym rzutem oka, ale teraz...
Podeszła, wzięła zdjęcie i usiadła z nim na brzegu niezasłanego łóżka.
Rodzice Stephena. Ojciec był bardzo przystojny. Miał jasne włosy i oczy koloru pogodnego
nieba. Syn odziedziczył urodę po matce - smagłą karnację, pełne usta, wydatne kości policzkowe
i nieodgadnione spojrzenie. Mimo tajemniczego wyrazu oczu piękna Portorykanka uśmiechała
się ciepło i serdecznie.
Degas zapiszczał radośnie, Catherine podniosła wzrok i nagle serce zabiło jej mocniej. W
drzwiach stał Stephen. Chociaż jego twarz jak zwykle nie zdradzała żadnych emocji, nietrudno
było odgadnąć, w jakim jest nastroju.
1- Zaspokoiłaś swoją ciekawość?
2- Przepraszam, nie powinnam była tutaj wchodzić.
3- To prawda. Chyba że naszła cię ochota na zmianę reguł. - Powoli ruszył w jej stronę. -
Odpowiada ci moje łóżko, jak widzę. Chętnie cię w nim ugoszczę.
Wstała.
- Pójdę już.
-Daj spokój. Nigdy nie byłaś ciekawa, ile jest prawdy w tym, co mówią o latynoskich
kochankach?
47
1- Nie mam zwyczaju zastanawiać się nad podobnymi rzeczami - odparła sztywno.
2- Czyżbyś była z lodu, Catherine?
Wyciągnął rękę, pogłaskał ją po policzku i powiedział coś po hiszpańsku.
1- Czemu to robisz?
2- Czemu dotykam mojej żony?
3- Stephen, ja...
4- Jesteś ciekawa, przyznaj.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]