[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Jestem bardzo spostrzegawczy. - Przewrócił się na bok, tak że jego ciało stykało się z
jej ciałem i spojrzał jej prosto w twarz. Był zmęczony. Tak, był zmęczony i trochę wybity z
rytmu przez zmianę czasu, ale nie na tyle, by zapomnieć, że jej pragnie. Nawet gdyby tak się
stało, to sposób, w jaki jej ciało reagowało na jego dotyk, od razu przywróciłby mu pamięć. -
Może bym poszukał? - Jego palce powędrowały w dół, tam gdzie prześcieradło wznosiło się
kusząco na piersiach.
Wstrzymała oddech, nie chcąc dać po sobie poznać, jak bardzo poruszają najlżejszy
dotyk jego ręki. Czy mogła sobie pozwolić na sięgnięcie po coś, co jest tylko złudzeniem?
Nie może liczyć na to, że to będzie coś trwałego. Michael jest z nią teraz tylko dlatego, że
sytuacja temu sprzyja i że oprócz niej nie ma tu żadnej innej kobiety. Dlaczego tak łatwo o
tym zapomina?
Widziała jego twarz tuż obok swojej. Dostrzegała szczegóły, których starała się nie
zauważać w ciągu wszystkich poprzednich lat. Szare tęczówki, prosty, niemal arystokra-
tyczny nos, który cudem jakoś ocalał z licznych bójek na pięści. Delikatny, szlachetny zarys
ust. Ust gorących, zaborczych i namiętnych, kiedy dotykały jej warg.
- Michael... - Zawahała się i wzięła go za rękę. Pandora nie była tak zimna i
opanowana, na jaką pozowała.
A ponieważ nie była, mógł z łatwością zrobić z nią wszystko, co tylko by chciał.
Zastanawiał się, czy z równą łatwością by się z tego wywinął.
- Michael, czeka nas jeszcze pięć miesięcy pod jednym dachem - przypomniała.
- Trafne spostrzeżenie. - Potrzebował ciepła. Pragnął kobiety. Może nadeszła chwila,
by zaryzykować wszelkie konsekwencje takiego kroku. Zniżył głowę jeszcze bardziej, niemal
dotykając wargami jej ust. - Nie warto ich tracić.
Pozwolę sobie na trochę swobody, pomyślała, tylko raz. Tylko przez chwilę. On jest
ciepły i ma delikatne dłonie. Ta noc była długa, zimna i przerażająca. Niezależnie od tego, jak
bardzo nienawidziła tej myśli, musiała przyznać, że go potrzebuje. A teraz go ma. Jest obok
niej. Daje jej poczucie spokoju i bezpieczeństwa.
Rozchyliła wargi.
Nie robił żadnych planów, kiedy wchodził do jej pokoju. Po prostu chciał koło niej
leżeć i z nią rozmawiać. Nie kierowały nim zmysły. Pragnął jedynie znalezć się w domu i być
z Pandorą. Kiedy przytuliła się do niego, było czymś naturalnym, że ogarnęła go tęsknota.
Nie chciał niczego więcej, niż zostać tu, gdzie jest, przytulić się, ogrzać.
W niej też namiętność nie wrzała, ale wzmagała się powoli jak napar, który
pozostawiono na wolnym ogniu, dodając po trochu przypraw. Raz skosztować, potem drugi, i
smak się zmienia, wzbogaca, intensywnieje. Tak właśnie było z Michaelem. Czuła jego smak,
jego zapach, upajała się nim. Miała ochotę ulec zmysłom, poddać się żądzy, która powoli
zaczynała w niej wzbierać. Jeśli to zrobi, wszystko się zmieni. Trudno jej było przewidzieć
jak, mogła tylko snuć domysły. A więc oparła się sobie i jemu, i temu, co mogłoby zajść
między nimi.
- Michael... - zaczęła. - To nierozsądne. Pocałował jej przymknięte oczy.
- To najrozsądniejsze, co każde z nas zrobiło w ciągu ostatnich lat.
Miała ochotę przytaknąć, ale się powstrzymała.
- Michael, sytuacja jest dostatecznie skomplikowana. Gdybyśmy zostali kochankami i
jakoś by się nie ułożyło między nami, to jak zdołalibyśmy ze sobą wytrzymać? Przecież
mamy zobowiązania wobec wuja Jolleya.
- Jego wola nie ma nic a nic wspólnego z tobą i ze mną w tym łóżku.
Jak mogła zapomnieć, że jeśli on czegoś chce, to nigdy nie rezygnuje? %7łe kiedy ma
tak zawzięty i uparty wyraz twarzy, wygląda jeszcze atrakcyjniej. Teraz albo musi mu się
przeciwstawić, albo ulec.
- Jego wola ma jak najwięcej wspólnego z tobą i ze mną w tym domu. Jeśli
zostaniemy kochankami i nasz wzajemny stosunek się zmieni, czekają nas wszystkie
problemy i komplikacje, jakie się z tym wiążą.
- Wymień jakieś.
- Nie bądz śmieszny, Michael.
- Nie miałem najmniejszego zamiaru cię rozśmieszać - obruszył się.
Podobała mu się, kiedy tak leżała obok, z włosami rozrzuconymi w nieładzie na
poduszce, z zaróżowionymi policzkami, z lekko odętymi wargami. Nigdy przedtem nawet jej
sobie w ten sposób nie wyobrażał. Przez myśl by mu to nie przeszło.
- Pragnę cię, Pandoro. Nie ma w tym nic śmiesznego - oświadczył.
Nie, nie było to nic, z czego mogłaby się śmiać. Ale on tak nie myśli. To niemożliwe.
Chciała jednak wierzyć jego słowom. Jeśli nie może zbyć ich śmiechem, musi być czujna i
nie dopuścić do tego, żeby posunęli się za daleko.
- Nie można zostać kochankami o tak, po prostu, bez chwili namysłu - powiedziała. -
Jeśli to przedyskutujemy...
- Nie chcę dyskutować na ten temat. - Przycisnął wargi do jej ust. Poczuł, jak jej ciało
stopniowo się rozluznia. - Nie planujemy fuzji przedsiębiorstw, Pandoro, mamy się kochać.
- Otóż to. - Odrzuciła wszelkie tęsknoty i pragnienia. Musi być praktyczna. To jej
podstawowa zasada. - Jesteśmy partnerami w interesach. Co gorsza, jesteśmy partnerami w
interesach rodzinnych, przynajmniej przez następne parę miesięcy. Gdybyśmy zmienili teraz
ten stan, mogłoby to...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]