[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Abbey, że Morgan jest pilotem znakomitym.
Kiedy samolot nadleciał, czekali już tylko na Marka. Terry został
przeniesiony do małego samolotu i przypięty pasami. Abbey usiadła obok
niego i uważnie go obserwowała. Joshua szukał wzrokiem Marka.
Już jestem! zawołał Mark, wpadając na pokład.
Joshua wciągnął schodki, a Mark zdjął okulary i maskę, starając się nie
zapylić wnętrza samolotu.
Ruszajmy powiedział Joshua do Morgana.
Samolot szybko wzniósł się w powietrze, wyruszając w krótką podróż.
Tym razem Morgan nie lądował na pasie do lądowania, tylko na głównej ulicy.
Poprosił wcześniej mieszkańców o usunięcie z niej pojazdów.
W szpitalu z prawdziwego zdarzenia mieliby do dyspozycji chirurga
określonej specjalności. Mogliby prosić o wykonanie prześwietlenia, analizy
krwi i wszelkich innych badań. Tutaj byli tylko we troje. Sytuacja była
niecodzienna, natomiast jedno nie ulegało wątpliwości: bez natychmiastowego
zabiegu Terry umrze.
97
R
L
T
Kiedy w końcu wylądowali, całą trójką przenieśli nosze do sali
operacyjnej i położyli Terry'ego na stole. Mark od razu zaczął przygotowywać
kroplówkę z plazmą. Abbey mu pomagała, szykując kroplówkę z roztworem
soli fizjologicznej. Im szybciej je podłączą i uzupełnią płyny Terry'ego, tym
większą będzie miał szansę na wyjście z tego cało.
Mark zaczął podawać środek znieczulający, zaś Abbey przeniosła uwagę
na Joshuę. Właśnie się przebrał i stał przy umywalce, starannie myjąc ręce.
Abbey poszła jego śladem.
Jak się trzymasz? zapytała.
Jeśli pytasz, czy patrząc na Terry'ego, widzę leżące tam ciało Miriam,
odpowiedz brzmi tak.
Poradzisz sobie. Wiem, że tak będzie mówiła błagalnie. Jesteś
niezwykłym człowiekiem, ja w ciebie wierzę. Współczuję ci serdecznie, wiem,
co przeszedłeś, ale w tej chwili musisz znalezć w sobie siły, żeby to wszystko
schować gdzieś głęboko i działać.
Myli ręce w milczeniu. Abbey miała nadzieję, że Joshua ją wysłucha.
Wiedziała, że jest zdolny do wielkich czynów, wiedziała o tym już szesnaście
lat wcześniej, ale teraz, zakochana w Joshui, pragnęła, by w siebie uwierzył,
tak jak ona w niego wierzyła.
A jeśli on umrze? spytał Joshua, kiedy wkładali rękawiczki.
Abbey wzięła głęboki oddech i powoli wypuściła powietrze, patrząc mu
w oczy.
Jeśli umrze, będziemy go razem opłakiwać. A potem zaczniemy dalej
działać. Tak to już jest.
W końcu stanęli przy swoim pacjencie. Mark rozciął ubranie Terry'ego i
przygotował go do operacji.
Gotowy?
98
R
L
T
Joshua milczał. Abbey widziała, że ze sobą walczył i przesyłała mu dobre
myśli, by zrozumiał, że da sobie radę. Był silnym człowiekiem, który w
obliczu tragedii zagubił się, ale pozostał silny.
Od czego zaczniemy? spytała i tym razem otrzymała odpowiedz.
Joshua westchnął.
Poproszę skalpel.
Abbey była w euforii, uśmiechnęła się pod maską, ale szybko się
opanowała. Wzięła z tacy skalpel i stanowczym ruchem włożyła go do
wyciągniętej ręki Joshui. Od tego momentu Joshua pracował w pełni
skoncentrowany, przekazywał jej instrukcje, by Abbey wiedziała, czego i kiedy
potrzebował. Zazwyczaj tego rodzaju zabieg wymaga większego zespołu, gdyż
trzeba często zmieniać instrumenty i osuszać ranę. Gdy tylko Joshua wyjął z
brzucha Terry'ego kawałek metalu, operacja potoczyła się o wiele szybciej.
Mimo wszystko poradzili sobie we dwójkę. Mark zdziałał cuda ze
środkiem znieczulającym i uważnie obserwował kroplówki.
Podaj mi kleszcze. Chyba mam ostatnią rzekł Joshua, a Abbey
spełniła jego polecenie.
Kiedy zacisnął uszkodzoną arterię, odessała tę okolicę, lecz chwilę
pózniej krwawienie znów się pojawiło.
Jest jeszcze jedna, nie zauważyliśmy jej. Joshua potrząsnął głową i
zaczął metodyczne poszukiwanie.
Zmieniam worek z plazmą poinformował Mark. Zostały nam tylko
dwa.
W porządku, Mark, Joshua zdąży odparła z przekonaniem Abbey.
Joshua nie przerywał pracy i tylko na moment spotkał się z nią wzrokiem.
Do tego stopnia we mnie wierzysz?
Tak odparła bez wahania.
99
R
L
T
Dobrze, no to zróbmy to.
Joshua znalazł ostatnią uszkodzoną arterię i założył na nią zacisk. Po
kolejnej godzinie mogli już założyć dreny. Jeszcze godzina i rana została
zaszyta.
Joshua odsunął się od stołu operacyjnego i spojrzał na swoje dzieło.
Abbey nie spuszczała z niego oczu, niepewna, co dalej, ale on tylko kiwnął
głową, odwrócił się i ruszył do pojemnika na odpady.
Poszła za nim, ściągając po drodze rękawiczki oraz fartuch i wrzucając je
do odpowiednich pojemników, a potem podeszła do umywalki.
Sama nie mogła uwierzyć w radosne podniecenie, które ją ogarnęło.
Joshua pokonał własne lęki. Pozbył się blokady, która uniemożliwiała mu
przeprowadzanie operacji. Powiedział jej, że ilekroć myślał o operowaniu,
ilekroć stawał przy tym wąskim stole, widział na nim bezwładne martwe ciało
swojej żony.
Tego dnia spokojnie przeprowadził zabieg i uratował Terry'emu życie.
Ich pacjenta czekała długa rekonwalescencja, ale będzie żył. Abbey chciała
porozmawiać z Joshuą, ale on już wyszedł. Ruszyła do gabinetu i tam znalazła
go przy telefonie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]