[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wiedział:
- Pozwól, że ja się tym zajmę, Josh. Matty musi mieć
wózek.
- Wózek?
- Wózek inwalidzki - wyjaśniła Matty, szukając czegoś
w torbie. - Sebastian dopiero się uczy, więc może mu to za
jąć trochę czasu. Dać ci teraz płytę z ostatnimi zmianami?
- zapytała, wyjmując ją z torby.
- Tak, poproszę - odparł Josh.
Sebastian wyciągnął wózek.
- No dobra, sprawczyni wszystkich kłopotów, czy mam
cię po postu podnieść i posadzić tam, czy chcesz się sama
zaprezentować?
- Daj mi minutę, to się zastanowię - poprosiła.
Spojrzał na zegarek i powiedział:
- Masz jednÄ… minutÄ™, potem jesteÅ› moja.
- Chyba we śnie.
- Czas minął - oświadczył, po czym schylił się, odpiął
pas i chwycił Matty w pasie.
- To zwykle nie jest żaden problem. W swoim samocho
dzie mam specjalny podnośnik.
- Wiem, ale ponieważ tu go nie ma i nie możesz z nie
go skorzystać, chyba jednak obejmiesz mnie za szyję i po
zwolisz mi działać?
- Nie chcę, żebyś mnie nosił, jakbym była małym dziec
kiem. A poza tym powinieneś bardziej dbać o swój kręgo-
116 Liz Fielding
słup. Wez tylko moją torbę i postaw wózek tuż obok samo
chodu. Dam sobie sama radę. - Odepchnęła go lekko.
Przez chwilę Sebastian wyglądał tak, jakby miał zamiar się
z nią posprzeczać, ale w końcu zrobił to, o co go prosiła.
- Czy potrzebujesz mnie jeszcze do czegoÅ›?
- Nie, dziękuję.
To nie była do końca prawda. Dobrze by było, gdyby
w pobliżu czuwała dodatkowa para rąk chętnych do ewen
tualnej pomocy. Wprawdzie Matty zdarzało się nieraz wy
siadać samej z samochodu, kiedy jechała gdzieś z Fran
i dziećmi, ale Fran zawsze znajdowała sobie jakiś powód,
żeby być blisko.
Sebastian kiwnął głową i poszedł za Joshem.
Czyżby chciał pokazać, że umie być posłuszny? A mo
że znudziło go towarzystwo kobiety, która nie jest w stanie
normalnie funkcjonować? Dobrze. W końcu to ona od sa
mego początku próbowała go do siebie zniechęcić. Powie
działa mu o sobie najgorsze rzeczy, takie, o których niko
mu wcześniej nie wspominała ani słowem, nawet Fran.
A przecież on wciąż do niej wracał. To duma nie pozwo
liła jej przyjąć jego pomocy. Jeśli teraz wykona jeden zły
ruch, wyląduje na ziemi. Wtedy będzie musiała zawołać po
pomoc, a to będzie dużo bardziej bolesne niż upadek.
Matty oceniła odległość i używając całej siły swych ra
mion, przeniosła się z samochodu na wózek. Odczekała
chwilę, by wyrównać oddech, ułożyła nogi na podnóżku
wózka i odjechała nieco do tyłu, by zamknąć drzwi. Dopie
ro wtedy zauważyła, że Sebastian nie odszedł. Stał w bez
piecznej odległości i czuwał, gotów w każdej chwili przyjść
jej z pomocÄ….
Alfabet uczuć
117
- Jesteś niesamowita - powiedział z uznaniem, zanim
zdążyła wymyślić jakąś kąśliwą uwagę o niańkach.
Poczuła, jak po jej ciele rozlewa się fala miłego ciepła.
Prawie się rozpłakała. Nie zasługiwała na te słowa. I nie
chciała ich.
- To nic wielkiego - odpowiedziała oschle.
-No jasne, przecież widziałem. Chodz, zobaczysz, co
zrobili Danny i Josh.
ROZDZIAA DZIESITY
Następną godzinę Matty spędziła, pracując z Dannym,
chudym i bladym młodzieńcem, który potrafił z kom
puterami zdziałać cuda. Nanosili ostatnie drobne korek
ty, a w tym samym czasie Sebastian i Josh przygotowywali
kosztorys.
- Całkiem niezle radzisz sobie z komputerem - powie
dział Danny, a Matty wyczuła, że to z jego strony bardzo
duża pochwała. - Gdybyś tu przyjechała na początku tygo
dnia, ta cała robota byłaby zrobiona już parę dni temu.
- Matty miała ważniejsze sprawy na głowie - wtrącił się
Sebastian, wywołując w niej tym samym poczucie winy. -
Ile wam jeszcze to zajmie? Bea dzwoniła, że lunch jest już
gotowy.
Danny pokręcił głową.
- Idzcie. Ja muszę jeszcze sprawdzić cały system, jeśli za
leży wam, by zabrać to dziś po południu.
- Może ci coś przynieść? - zapytała Matty. Wolała
by zostać z Dannym, niż spotkać się ze straszną siostrą
Sebastiana.
Danny pokręcił głową, zajęty swoją pracą. Zostawili go
więc i poszli na lunch.
Bea i Josh mieszkali w dużym wiejskim domu tuż za
Alfabet uczuć
119
stajniami razem ze swoimi dwiema nastoletnimi córka
mi i całą gromadą psów. Bea bardzo ciepło przywitała się
z Matty i, w przeciwieństwie do Josha, nie wydawała się za
skoczona widokiem wózka inwalidzkiego. Na szczęście to
aleta była w nowej przybudówce i miała drzwi na tyle sze
rokie, że wózek mógł spokojnie się w nich zmieścić.
- Tak, o był dobry pomysł - przyznała Bea, kiedy Mat
ty pochwaliła łazienkę. - Ojciec Josha od czasu udaru ma
problemy z poruszaniem się. Pomóc ci? - zapytała w tak
naturalny sposób, że nawet gdyby Matty rzeczywiście po
[ Pobierz całość w formacie PDF ]