[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jest tylko uparta? - zastanawiał się. Może zbyt dumna? Zaczęło go dręczyć złe przeczu-
cie, jakby oblazły go mrówki i zaczęły ucztować na jego pokrytej słodyczą skórze.
- Już nie jesteśmy w trakcie niczego. - Lauren podniosła jego telefon i wyciągnęła
go w kierunku Jasona.
Nie mając innego wyjścia, Jason wziął od niej aparat, chcąc go tylko wyłączyć.
Adres e-mail, który pojawił się na wyświetlaczu, powstrzymał go od tego zamiaru. Na-
R
L
T
pisał do niego prywatny detektyw, którego wynajął w celu odnalezienia księgowe-
go-oszusta.
Jason kliknął w wiadomość i przeczytał:
Znaleziono obiekt, zlokalizowano jego rachunek na Kajmanach i inne własności.
Szczegóły gotowe do przekazania policji. Proszę o decyzję odnośnie do dalszego postę-
powania".
Nie brał pod uwagę zatrzymania informacji dla siebie, mimo że powiedzenie tego
Lauren zwiększało jej szanse na powrót do Nowego Jorku. Uważał, że okazja, by ją
przekonać, minęła bezpowrotnie.
Teraz, kiedy jej firma była bezpieczna, a Lauren nie potrzebowała jego pieniędzy,
nic już nie trzymało jej w San Francisco, pomyślał zrezygnowany.
Lauren nie miała powodu, by pozostać. Uważała, że Jason jej nie kocha, i nie wie-
rzyła, by jej kochanek w ogóle był zdolny do tego uczucia.
Z samochodu Jasona obserwowała domy, stojące wzdłuż stromej ulicy wiodącej do
jego domu. Obiecała, że zostanie przez dwa tygodnie, by upewnić się o bezpieczeństwie
kontraktu z Prentice'em. Zamierzała dotrzymać słowa, mimo że nie potrzebowała już je-
go pieniędzy.
Jason powiedział jej o wynajęciu przez siebie detektywa, odnalezieniu oszusta i
skradzionych pieniędzy, które znajdowały się na jego rachunku na Kajmanach. Władze
być może właśnie go aresztowały, a jego aktywa na licznych kontach w wielu krajach
zostały zamrożone. Nie miało znaczenia, czy uda się dostać na jego konto na Kajmanach,
złodziej miał dość pieniędzy w innych miejscach, żeby zabezpieczyć jej roszczenia.
W ciągu tygodnia zamierzała powrócić do swojego niewielkiego mieszkania w
Nowym Jorku, mroznych zim i swojej firmy. Dzięki Jasonowi i detektywowi otrzymała
swoje dawne życie z powrotem. Wiedziała, że w swoim czasie będzie w stanie zwrócić
Jasonowi swój dług. Miała wszystko, czego pragnęła. Nie wiedziała tylko, dlaczego czu-
je się taka samotna.
R
L
T
Czekał ją jeszcze długi i smutny tydzień w domu Jasona. Nie rozumiała, jak udało
się jej przekonać samą siebie, że może spełniać z Jasonem swoje fantazje i inne za-
chcianki, a potem wyjechać bez żalu.
Jason siedział obok niej w ciszy. Poranek był chłodny, ale to nie z tego powodu
Lauren czuła zimno. Chciała tylko znalezć się w swoim pokoju, z dala od Jasona i poku-
sy, by zignorować rozsądek i zamieszkać wraz z nim, zapominając o swoim dawnym ży-
ciu, które z takim trudem stworzyła.
Kochała go, była już tego pewna, ale nadal obawiała się tego uczucia. Widziała, co
miłość zrobiła z jej rodzicami, i sama nie chciała tego przeżywać.
Najwyrazniej Jason podobnie do niej był ostrożny ze swoimi uczuciami, gdyż nig-
dy nawet nie wspomniał o możliwości żywienia do niej uczucia tak głębokiego i niewy-
godnego. Zastanawiała się, co by się wydarzyło, gdyby jednak mu o tym powiedziała.
Może, gdy wrócą do domu, odważy się to zrobić w czasie kolacji przy kominku...
Wjechali na wzgórze, na którym stał jego dom. Lauren zmrużyła oczy, by lepiej
widzieć słońce wiszące jeszcze nisko nad horyzontem i zobaczyła, że przed domem Ja-
sona stoi elegancki luksusowy samochód. Jason zaklął przeciągle. Lauren wyprostowała
się w fotelu. O samochód opierał się wysoki mężczyzna o kruczoczarnych włosach.
Kiedy podjechali bliżej, oboje rozpoznali jego twarz.
Czekał na nich nie kto inny, lecz szef Jasona, Brock Maddox. Miał na sobie garni-
tur, choć nie było jasne, czy szedł do pracy, czy do kościoła. Tak czy inaczej oboje wie-
dzieli, że jego wizyta nie jest dobrym znakiem.
Jason zaparkował obok samochodu Brocka na ulicy.
- Spotkamy się za parę minut w środku - powiedział do Lauren, wysiadając z sa-
mochodu. - Dzień dobry, Brocku. Co mogę dla ciebie zrobić?
Lauren zamknęła drzwi sedana, ciekawość kazała jej zostać na chodniku, kiedy
Jason podchodził do Maddoxa.
Wyprostowując się, Brock wbił ręce w kieszenie.
- Prentice nie jest szczęśliwy - powiedział.
Jason zmarszczył brwi.
- O czym ty mówisz?
R
L
T
- O tym oszukanym małżeństwie, które wy dwoje próbowaliście wszystkim wci-
snąć.
Lauren zesztywniała. Choć wolała wrócić do Nowego Jorku, nie chciała, żeby Ja-
son stracił pracę. Podeszła do nich i wzięła Jasona pod rękę.
- Kto powiedział, że nie jest prawdziwe?
Brock patrzył to na jedno z nich, to na drugie, jakby rozważając, czy mądrze jest
pozwolić Lauren wziąć udział w rozmowie.
Twarz Jasona wyrażała napięcie.
- Cokolwiek masz do powiedzenia mnie - rzekł do Brocka - możesz powiedzieć i
Lauren.
Lauren pamiętała, że zawsze dobrze sobie dawali razem radę na arenie biznesu.
- W porządku więc - skinął głową Brock. - Zwiat finansów to niewielka społecz-
ność. Naprawdę myśleliście, że półmilionowa transakcja przejdzie niezauważona? Spró-
buję zebrać wszystko do kupy, mając dane i pogłoski, które z Wall Street przez cały kraj
trafiły do uszu kluczowych graczy Golden Gate Promotions. Księgowy Lauren zbiegł z
jej kapitałem operacyjnym, wynoszącym również pół miliona dolarów.
Słysząc, jak Brock przejrzał na wylot ich plan, Lauren poczuła uderzenie paniki.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]