[ Pobierz całość w formacie PDF ]

by się ich wstydzić. - Tylko dlatego, że jest większy.
- W cale nie. - Ben, też już bliski łez, patrzył w ziemię. - W każdym razie nie
specjalnie. Tylko się bawiliśmy.
- Czyli to był przypadek?
- Tak.
- Nic nie zaszkodzi przeprosić, nawet za przypadek. - Dylan położył Benowi rękę
na ramieniu. Zwłaszcza że jesteś większy.
- Przepraszam - rzucił Ben, spoglądając spod oka na brata. - Mama będzie zła, bo
jest taki zabłocony. Mam kłopot, bo jest piątek.
- Yhm. - Dylan przez chwilę się zastanawiał. - No to może tym razem jej nie
powiemy.
- Naprawdę? - W oczach Bena pojawiła się nadzieja, szybko jednak zastąpiona
nieufnością. - I tak zobaczy.
- Nie zobaczy. No, chodz. - Dylan schylił się i podniósł Chrisa z ziemi. -
Wrzucimy cię do pralki.
Mały parsknął śmiechem i zarzucił Dylanowi na szyję zabłoconą rękę...
- Człowieka nie można wrzucić do pralki. Nie zmieści się. Gdzie mama?
- Na górze. Ma grypę.
- Jak pan Petrie?
- Właśnie.
- Mama nigdy nie choruje - stwierdził z przekonaniem Ben, kiedy weszli do kuchni.
7
- A jednak. Teraz śpi, więc postarajmy się być cicho, dobra?
- Chcę ją zobaczyć.
Prawdziwy obrońca matki, pomyślał z podziwem Dylan.
- Ale jej nie obudz. No, tygrysie, rozbieraj się - rzucił, wchodząc z Chrisem do
pralni.
Chris posłusznie zaczął zdejmować kurtkę.
- Moja pani miała grypę w zeszłym tygodniu, więc mieliśmy zastępstwo. Miała
rude włosy i nie mogła zapamiętać naszych imion. Czy mama jutro też będzie chora?
- Ale nie tak bardzo jak dziś. - Dylan znalazł proszek i studiował właśnie instrukcję
używania pralki.
- Pożyczę jej moje kredki. - Chris usiadł na podłodze i zaczął ściągać buty. - I
będziemy mogli czytać jej książki. Mama zawsze mi czyta, kiedy jestem chory.
- Na pewno ją to ucieszy.
- A jak będzie się czuła bardzo zle, dam jej Mary.
- Kto to jest Mary?
- Mary to mój piesek. Dostałem go od cioci Maddy, jak byłem mały. Dalej z nią
śpię, ale nie mów Benowi. Będzie się śmiał.
Dylan uśmiechnął się. To miłe, gdy ktoś ci ufa.
- Nic nie powiem.
- A jeżeli jutro będzie się czuła lepiej, to będziemy mogli pójść do kina? Obiecała,
że zabierze nas do kina w sobotę.
- Nie wiem. - Dylan spojrzał na chłopca, który stał przed nim nagusieńki, pokryty
błotem i gęsią skórką. Wziął z suszarki ręcznik i owinął nim drobne ciałko. - No, chodz.
Teraz kąpiel.
- Nie znoszę kąpieli. Naprawdę.
- Nie ma wyjścia. Miałeś rację, do pralki się nie zmieścisz.
Chris wybuchnął śmiechem i wzniósł ręce do góry. Dylan nie mógł nie
zareagować. Po prostu wziął go na ręce. Jezus Maria, pomyślał. Przez trzydzieści parę
lat jakoś się trzymałem, a teraz zakochałem się w sześciolatku z zabłoconą buzią.
8
- A co do kąpieli...
- Nienawidzę kąpieli.
- Wezmiesz sobie jakąś łódkę albo coś. Zrezygnowany Chris pozwolił się nieść do
wanny.
- Wolę ciężarówki.
- Więc wez ciężarówkę.
- Mogę trzy?
- Jeśli starczy miejsca dla ciebie. - Dylan postawił Chrisa przy drzwiach do
łazienki. - Pamiętasz, żeby być cicho, tak?
- Jasne - odparł również szeptem chłopczyk. - Pomożesz mi umyć włosy? Jeszcze
do końca sam nie umiem.
- Ja... - Dylan pomyślał o robocie czekającej na niego na biurku. - Oczywiście.
Zaraz do ciebie przyjdę.
Umowa, jaką zawarł, nie przewidywała niańczenia dzieci. Wiedział jednak, że
Abby tak samo jak on nie jest zachwycona sytuacją.
Drzwi do pokoju Bena były zamknięte. Z początku chciał zostawić go w spokoju i
zająć się mniej skomplikowanym zajęciem, czyli myciem włosów Chrisa. Przeklinając się
w duchu, zapukał jednak do drzwi.
- Możesz wejść.
Chłopak siedział na łóżku, przed sobą rozstawił całą armię miniaturowych
żołnierzyków.
- Widziałeś mamę?
- Tak. Nie obudziłem jej. - Ben ustawił dwie figurki do walki. - Wygląda na bardzo
chorą.
- Musi po prostu odpocząć przez kilka dni. - Dylan przysiadł na łóżku i wziął do
ręki żołnierzyka. - Pózniej pewnie zechce mieć towarzystwo. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • natalcia94.xlx.pl