[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Poproszę ich tylko jeszcze raz, by poszli precz, i ostrzegę, że lekceważenie mnie może
znaczyć śmierć, gdy król powróci, żart bowiem zaszedł za daleko. To są młodzi weseli
kawalerowie i tylko nieliczni z nich zdają sobie sprawę z powagi swych uczynków. To
79
jednak nie tyczy się was, starsi, ojców rodzin, którzy patrzycie przez palce na ten bru-
talny najazd na pałac króla, na kradzież jego mienia, na znieważanie jego rodziny. Czy
podczas przemowy Klitoneosa wyrwał się z czyichś ust bodaj jeden wyraz współczucia?
Czy którykolwiek z was ośmielił się potępić czyn zalotników za to, czym jest w istocie
rabunkiem w biały dzień, zdradą i buntem?
No, no, panie Mentorze powiedział Ajgyptios. To są mocne słowa.
Niewątpliwie jesteś rozżalony, ponieważ godność, którą piastowałeś kilka dni, okazała
się nadana nielegalnie, ale nie gmatwaj wynikłych z tego skutków. Trudno by ta Rada
przyjmowała do wiadomości figiel, który wypłatała ci jakaś nieznana osoba przy-
puszczam, że u jego podłoża leży myśl, iż skoro pochodzisz z Hiery, Hiera jest w obec-
nej chwili najlepszym dla ciebie polem do działania. Nadto zalotnicy, wśród nich
przyznaję jeden z moich wnuków (a pragnąłbym, by okazał się zwycięskim kan-
dydatem), mają całkowicie po swej stronie prawo. Zostało ustalone przez dwóch rad-
nych, wobec których wykazujesz nagle nieubłaganą nienawiść, że w ranek swego od-
jazdu król zaprosił...
Ponieważ zalotników było wielu i ściągnęli niemal ze wszystkich rodzin w Drepa-
non, zebranie przyjęło oczekiwany bieg. Starsi radni nie chcieli robić sobie wrogów ze
swoich krewnych i rozstrzygnęli, że jeśli aż stu dwunastu młodych ludzi wzięło udział
w uczcie, musieli mieć dobre do tego podstawy. Lejokritos, inny mój zalotnik, zakoń-
czył dyskusję:
Dość już tego! Ależ burzę wzniecono z powodu jednej kolacji! Król mógłby wy-
dawać podobne uczty codziennie przez rok i niewielkie spustoszenie dałoby się za-
uważyć w jego niezmierzonych trzodach i stadach; a jednak, będąc najskąpszym czło-
wiekiem na świecie, prosi córkę, żeby częstowała ludzi chlebem, serem i piwem jo-
dłowym, a jednocześnie wymaga niezmierzonego wiana od szczęśliwego zalotnika.
Zamknij to zebranie, panie Ajgyptiosie, i niechaj każdy zajmie się swoimi sprawami!
Jeżeli Klitoneos upiera się, że obecność jego ojca jest niezbędna przy zawarciu małżeń-
stwa, dość wziąć okręt i przywiezć go z piaszczystego Pylos. Panowie moi, Mentor i Ha-
literses, mogą uzgodnić tę sprawę między sobą, choć bardzo wątpię, czy Klitoneos mimo
swych przechwałek będzie miał odwagę opuścić Drepanon. Chodz, Antinoosie, chodz-
cie, Eurymachu i Ktesipposie, czas iść na dzisiejszą ucztę w pałacu. Uprzedzono królew-
skich pasterzy, że mają przysłać zwierzęta.
Klitoneos zszedł chmurnie na brzeg morza, obmył dłonie w pianie i błagał Atenę
o przewodnictwo. Atena jak i przedtem szybko pomogła. Kiedy odwrócił się, zobaczył
nadchodzącego Mentora, którego wysłała, aby go odszukał:
Mój siostrzeńcze wykrzyknął Mentor przyszedłem powiedzieć ci, że je-
stem dumny, ponieważ, jak się zawsze spodziewałem, nie jesteś ani tchórzem, ani głup-
cem i odziedziczyłeś zarówno tęgą głowę po ojcu, jak i matczyną miłość sprawiedliwo-
80
ści oraz przyzwoitości. Zapomnij więc o zalotnikach, o ich chciwości i nieuczciwości; to
są głupcy prowadzeni przez łotrów i bogowie ich zniszczą. Postępuj tak, jakbyś się go-
dził na Lejokritosową radę: idz do pałacu, zgromadz prowiant niby na podróż do Grecji
wino, jęczmień, ser i tak dalej a ja zrobię, co będę mógł, żeby zaciągnąć dla ciebie
załogę spośród prostych ludzi, którzy pozostali wierni twojemu ojcu i mnie. Dalsze po-
zostawanie w Drepanon, nawet w pałacu, byłoby niebezpieczne, ponieważ zelżyłeś nie-
przyjaciół.
Klitoneos spytał:
Czemu niby na podróż do Grecji ? Myślisz, że nie powinienem jechać do piasz-
czystego Pylos?
Właśnie.
Dokąd więc? Nie chcesz mi chyba podszepnąć, żebym opuścił rodzinę?
Nie. Chcę, żebyś poszukał natychmiastowej zbrojnej pomocy. A pozostaje tylko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]