[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zwróciła się znów do Jane.  Na końcu tego korytarza znajdziesz Dylana i
Jenny.
Jane minęła po drodze kilka szpitalnych sal. Wszystkie były duże i
wygodne, z bezpośrednim wyjściem na werandę. Na ścianach wisiały obrazki,
a w wazonach stały kwiaty. Niewątpliwie za tydzień lub dwa pojawią się tutaj
świąteczne dekoracje. Panowała tu spokojna domowa atmosfera, odmienna od
atmosfery macierzystego szpitala Jane. Specjalistyczne pomieszczenia wy-
112
RS
glądały jednak znajomo. Nowoczesne i dobrze wyposażone, zapewne
niedawno zostały dodane do starego szpitala. W jednym z nich zastała Dylana
pogrążonego w ożywionej rozmowie z lekarką.
 Jak na dziesięciołóżkowy szpital jesteście doskonale wyposażeni 
usłyszała, podszedłszy bliżej.
 Szkoda było zmarnować talent Drew.  Jennifer Tremaine uśmiechała
się pogodnie.  Tak samo jak szkoda byłoby zmarnować twój. Myślę... 
Urwała na widok Jane.  Witam! Miło mi panią poznać.
 Proszę mi mówić Jane.
 A ja jestem Jennifer. Poznałam kiedyś twoją matkę, kiedy pierwszy raz
zachorowała.
 Pamiętam. Bardzo sprawnie ją zdiagnozowałaś i zorganizowałaś dalsze
leczenie. Czytałam kartę choroby. Przepraszam, że nie podziękowałam za to
osobiście.
 Nie ma sprawy. Zrehabilitujesz się, jeśli namówisz Dylana,żeby
przyszedł do nas do pracy. Mamy za mało personelu i to przestaje być
zabawne.
 Bardzo przyjemny mały szpital  odezwał się Dylan. Nagle ściągnął
brwi.  A co zrobiłaś z Sophie?
 Z Sophie?  Jennifer nie wiedziała, o kogo chodzi.
Nastąpiła krótka cisza. Widocznie Dylan oczekiwał,że Jane odpowie na
pytanie.
 To moja...  zaczęła, zanim cisza stała się nieznośna. Nie, nie mogła się
zdobyć, by powiedzieć prawdę.  To bratanica Dylana  dokończyła gładko.
 Przyjechałeś tu z bratanicą?  zdziwiła się Jennifer.  Ile ma lat?
 Dopiero sześć tygodni.
 Ach tak! A jej rodzice? Też przyjechali?
113
RS
 Nie  odrzekł cicho.  Niestety, oboje zginęli niedawno w wypadku
samochodowym.
 Tak mi przykro.  Jennifer zacisnęła usta, jakby chciała się
powstrzymać przed zadawaniem dalszych pytań. Dylan, widząc jej zmagania,
wyjaśnił:
 Jane była przyjaciółką mojej szwagierki. Chciałem jej osobiście
przekazać tę tragiczną wiadomość.
 I po to przyjechałeś tu aż ze Szkocji z maleńkim dzieckiem?
Niesamowite!  W jej głosie słychać było szczery podziw. Dylan odpowiedział
jej uśmiechem.
 A jak się miewa Shane?  zapytała Jane oschle.  Rzeczywiście był to
zawał?
 Z pewnością  potwierdziła lekarka.  Podaliśmy mu tlen, morfinę i
aspirynę. Wezwaliśmy pilnie transport. Pewnie słyszałaś helikopter?
 Tak. Bardzo sprawne działanie.
 Gdyby transport się spózniał, zaczęlibyśmy leczenie trombolityczne. 
Jennifer uśmiechnęła się do Dylana.  Jeszcze jeden powód, dla którego
powinieneś tu pracować. Niewiele osób z naszego obecnego personelu umie
monitorować pacjentów po podaniu leków fibrynolitycznych.
 Ale ja przyjechałem tutaj z wizą turystyczną.
 To by się dało zmienić  zasugerowała Jennifer.  Z pozwoleniem na
pracę dostałbyś wizę na co najmniej rok.
Jane nie potrafiła zdecydować, czy to dobra wiadomość. Miałaby cały
rok na bliższe poznanie Sophie. I Dylana. Ale co potem?
 I tak nie mógłbym pracować, choć to bardzo kuszące. Mam pod opieką
tego maluszka  wyjaśnił.
114
RS
 Zapewniam, że wiele osób z radością by ci w tym pomogło.  Jennifer
zerknęła na zegarek.  Muszę uciekać. Drew pewnie się zastanawia, dlaczego
jeszcze nie wróciłam z zakupów.
Odprowadziła Dylana i Jane do wyjścia.
 Pomyśl o tym  zwróciła się na odchodnym do Dylana.  I zadzwoń,
gdybyś miał jakieś pytania. A jeszcze lepiej wpadnij na kolację. Razem z
Sophie.
Myślał o tej propozycji przez resztę dnia. Zakochał się w tym urokliwym
szpitalu wśród nadmorskich wzgórz, gdzie pacjenci, zwykle dobrze znani
personelowi, byli otaczani serdeczną opieką.
Jednak Jane nie odnosiła się do tego pomysłu entuzjastycznie. Wyraznie
starała się unikać jego towarzystwa. Czytała medyczne czasopisma, obcinała
zwiędłe róże w ogrodzie, a potem poszła po zakupy. Dobrze chociaż, że zrobiła
obiecaną jajecznicę.
 Jennifer jest urocza, prawda?  zauważył.
 Aha  odburknęła, smarując masłem kawałek chleba. Widać, że
posada lekarza rodzinnego w małej miejscowości bardzo jej odpowiada.
 Jej mąż był wysokiej klasy chirurgiem w Stanach.
 Naprawdę? I postanowił pracować tutaj?
Dylan zignorował jej lekceważące niedowierzanie.
 Dzięki niemu mają teraz gabinet rentgenowski i salę operacyjną z
prawdziwego zdarzenia.
Dlaczego Jane odnosi się do jego pomysłu z taką niechęcią? Może nie
chce, by Sophie pozostawała tak długo w jej pobliżu? Dzisiaj nie zdobyła się
nawet na to, by się przyznać do związku, jaki ją łączy z tą małą bezbronną
istotką.
Dylan spojrzał jej prosto w oczy.
115
RS
 Chyba nie chcesz, żebym został tu na dłużej, co?
 Przecież i tak nie chciałbyś się tu osiedlić  odparowała bez namysłu. 
Nigdy nigdzie nie zagrzałeś miejsca, więc dlaczego miałoby się to zmienić?
 Już ci mówiłem  tłumaczył cierpliwie.  Sophie potrzebuje stabilizacji, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • natalcia94.xlx.pl