[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zapłacić z własnych pieniędzy, a nawet wynająć mieszkanie.
- Chciałem porozmawiać o twoim powrocie do domu.
- Pewnie chcesz, żebym wyjechała wcześniej. - Spojrzała na niego ze smutkiem.
Andreas pokręcił głową.
- Ależ skąd! - Zamilkł na chwilę, po czym spytał: - Co masz do roboty w domu?
Ktoś tam na ciebie czeka? Nigdy nie mówiłaś o swojej rodzinie. Jesteś z nią bardzo
związana?
- Mama jest cudowna, ale bardzo zajęta. Większość czasu poświęca moim przy-
rodnim braciom blizniakom. Poza tym znów jest w ciąży. No i jest jeszcze mój ojczym.
- Dobrze cię traktuje?
Cleo wzruszyła ramionami.
- Jest w porządku, może trochę szorstki, ale tam gdzie mieszkam, wszyscy faceci
są tacy. Ważne, że mama go kocha, a on jest dla niej dobry.
- Dla ciebie też jest dobry?
- Początkowo mama pracowała u niego jako gospodyni. Traktował mnie jak piąte
koło u wozu. Miał nadzieję, że szybko się usamodzielnię i odejdę. Ucieszy się, gdy mu
powiem, że się wyprowadzam.
- To dlatego wyjechałaś do Anglii?
- Po co te wszystkie pytania? Do tej pory moje życie cię nie obchodziło.
- Byliśmy zajęci innymi sprawami.
Cleo oblała się rumieńcem.
- Po prostu chcę się więcej o tobie dowiedzieć.
R
L
T
- Może rzeczywiście chciałam sobie coś udowodnić. W domu nie miałam szans na
pracę. Tak się złożyło, że znalazłam pracę jako sprzątaczką i tak już zostało. Wierzyłam,
że Kurt to miłość na całe życie. Tak bardzo chciałam, żeby coś mi się w życiu udało, ale
popełniłam błąd. Byłam głupia - zakończyła ze łzami w oczach.
Andreas wyciągnął dłoń, rozłączył jej mocno splecione ręce i podniósł je do ust.
- Zaufać komuś to nie grzech.
Podniosła na niego załzawione oczy. Nie rozumiała, dlaczego jest dla niej taki mi-
ły. Byłoby lepiej, gdyby pozostał oschły, jak na samym początku, gdy natknęła się na
niego w hotelu. Był jak bezlitosny generał wydający rozkazy swojej karnej armii. Ostat-
nio się zmienił. Coraz częściej rezygnował z pracy, żeby pokazywać jej urocze zakątki
wyspy. Co wieczór razem podziwiali zachód słońca. Chciała zapamiętać na zawsze ten
wspaniały widok, dlatego obiecała sobie, że do wyjazdu nie opuści żadnego zachodu
słońca.
Cleo potrząsnęła głową. Nie powinna sobie robić nadziei. Już raz popełniła błąd i
została sama. Tym razem na szczęście podpisała kontrakt. Niedługo wyjedzie z pie-
niędzmi i nigdy więcej nie zobaczy Andreasa. Odwróciła głowę, by ukryć łzy. Zostały im
dwa tygodnie.
- Miło, że to mówisz - odezwała się wreszcie.
- Jak bardzo?
- Słucham?
- Jak bardzo jest ci miło?
- Nadal nie rozumiem.
- Co powiesz na przedłużenie pobytu?
- Nie zgodzę się.
Zdziwiła go jej szybka odpowiedz.
- Chciałam powiedzieć, że to niemożliwe. Zaczynam studia, mam plany... - Ner-
wowo zacisnęła ręce na fałdach sukienki.
- Zapłacę ci dodatkowo dwa miliony australijskich dolarów.
- Nie chodzi o pieniądze!
R
L
T
Coraz bardziej krępowała ją myśl, że Andreas jej płaci. Początkowo był do niej
wrogo nastawiony, ale dzięki temu łatwiej jej było wywiązywać się z danego słowa. Jed-
nak gdy zrobił się czuły, sytuacja stawała się coraz bardziej upokarzająca.
- Przecież dobrze nam razem.
Cleo wstała i podeszła do balustrady. Była pełnia sezonu. Do portu wpłynęły trzy
pasażerskie statki. Między statkami a brzegiem wyspy kursowały małe łodzie, przewożą-
ce spragnionych wrażeń turystów.
Zaufać komuś to nie grzech".
- Dobrze ci ze mną, prawda? - spytał ponownie Andreas, stając obok niej.
- Posłuchaj, mamy jeszcze dwa tygodnie. Wykorzystajmy je jak najlepiej.
Nagle Andreas odwrócił się, gdyż za plecami usłyszał szmer.
- Petra! Czego chcesz?
- Kalimera - odezwała się Petra. - Przepraszam, że przeszkadzam, ale miałeś wyłą-
czoną komórkę i nie mogłam się do ciebie dodzwonić. Musimy porozmawiać.
- To pilne? - spytał niegrzecznie.
Nie podobało mu się, że Petra wciąż za nimi węszy. Udało jej się namówić Cleo na
zwierzenia i kto wie, co jeszcze chodziło jej po głowie. Zastanawiał się, jak długo stała
na tarasie, przysłuchując się ich rozmowie.
- Chciałam tylko powiedzieć, że wracam do domu. yle się czuję. Nie będziesz miał
ze mnie pożytku w biurze.
Nie rozumiał, dlaczego Petra tak się obnosi ze swoim złym samopoczuciem. To
było do niej niepodobne.
- Ciągle zle się czujesz? - spytała Cleo, podchodząc do Petry i biorąc ją pod ramię.
- Mogę ci w czymś pomóc?
- To miło z twojej strony - uśmiechnęła się Petra. - Kręci mi się w głowie.
Andreas z niedowierzaniem patrzył, jak Petra po mistrzowsku odgrywa rolę cier-
piącej.
- Czekam tu na ciebie! - krzyknął za Cleo. - Pójdziemy na zakupy.
Cleo zamachała ręką i wprowadziła Petrę do domu. Andreas zaczął się nerwowo
przechadzać po tarasie. Nie skłamał, już dawno chciał pokazać Cleo najlepsze sklepy w
R
L
T
mieście, chociaż wiedział, że Cleo nie przepada za zakupami. Wolała zwiedzać kościoły i
przechadzać się uliczkami miasta. Zależało mu jednak na tym, aby kupiła sobie biżuterię,
która podkreśli błękit jej oczu i będzie pamiątką z Santorini.
Nie mógł zrozumieć, dlaczego tak się spieszyła do domu. Wiedział, że bardzo jej
się tu podoba, nawet pogodziła się z myślą, że mieszka blisko wulkanu. Musiał wymyślić
coś, co skłoni ją do zmiany planów. Był gotów oddać każde pieniądze, byle mieć ją przy
sobie jeszcze przez dwa tygodnie.
Cleo z uwagą przyglądała się breloczkom do kluczy, myśląc o prezentach dla ro-
dziny. Ostatnie tygodnie minęły błyskawicznie. Na ulicy było pełno turystów. Fira tętniła
życiem, z każdą chwilą przybywało zwiedzających. Gdyby wiedziała, że tak będzie, zo-
stałaby w domu.
Jej uwagę przykuł srebrny breloczek w kształcie osiołka. Spodoba się blizniakom.
Znalazła drugi z napisem Santorini". Ten podaruje mamie. Został jeszcze prezent dla
[ Pobierz całość w formacie PDF ]