[ Pobierz całość w formacie PDF ]
śmierci. Znów uważam, że nie. I to nie dlatego, iżbym myślał, że nie odpowiada za śmierć tamtych
trzech, lecz dlatego, że moim zdaniem potrafi się dogadywać ze swoim sumieniem. Jedyne, co
zdołałem zeń wydostać, to informacja, iż nie opuścił jachtu, obawiając się wybuchu zapasowego
zbiornika paliwa. Wielce tajemniczym osobnikiem jest ten pański nowy przyjaciel.
- W tym sedno. Bardzo tajemniczym. Jest ponadto multimilionerem. Może nawet
multimultimilionerem. Lecz nie w tradycyjnej greckiej branży tankowców - ten rynek pada, tak czy
owak. To businessman na skalę między narodową, z kontaktami w wielu krajach.
- Van Gelder nic mi o tym nie mówił - rzekł Hawkins.
- Oczywiście, że nie. Bo nie wiedział. Pańskie nazwisko podpisane pod depeszą, admirale,
daje gwarancję zdumiewająco szybkiej obsługi. Dwadzieścia pięć minut temu otrzymaliśmy
odpowiedz na nasz telegram skierowany do greckiego Ministerstwa Obrony.
- Zatem businessman. Jakiego typu?
- Nie powiedzieli. Wiedząc, że tak zabrzmi pańskie pierwsze pytanie, natychmiast
zażądałem drogą radiową tej informacji.
- Podpisałem się, rzecz jasna?
- Oczywiście, sir. Gdyby natura sprawy była inna, prosiłbym o pańskie pozwolenie, lecz to
wciąż ta sama sprawa. Odpowiedz przyszła kilka minut temu; zawiera wyliczenie dziesięciu
różnych krajów, z którymi Andropulos prowadzi interesy.
- Powtórzę: interesy jakiego rodzaju?
- Powtórzę: tego nie powiedzieli.
- Niezwykle dziwne. Jak pan to rozumie?
- Odpowiedz musiał autoryzować minister spraw zagranicznych. Może ją nieco
ocenzurował. Jest, oczywiście, członkiem rządu. Wysnuwam wniosek, iż tajemniczy pan
Andropulos ma w rządzie przyjaciół.
- Tajemniczy pan Andropulos z każdą chwilą staje się bardziej tajemniczy.
- Może tak, sir. Może nie - zwłaszcza gdy się wezmie pod uwagę listę jego zagranicznych
kontrahentów. Czterech z nich ma swe siedziby w miastach, które można by uznać za szczególnie
interesujące - Trypolis, Bejrut, Damaszek i Bagdad.
- W istocie. - Hawkins zadumał się przez chwilę. - Handel bronią?
- Ależ oczywiście, sir. Zawód szacowny jak każdy inny - Anglia i Ameryka roją się od
handlarzy bronią, choć rządy są w tej kwestii anielsko niewinne i do związków z nimi nigdy się
publicznie nie przyznają. Za żadną cenę nie pozwolą, by zaliczono je w poczet handlarzy śmiercią.
Oto możliwe wyjaśnienie osobliwej powściągliwości rządu Grecji.
- Ma pan słuszność.
- Zastanawia mnie wszakże jedna kwestia: dlaczego na liście brakuje Teheranu?
- Racja, racja. Iran potrzebuje broni bardziej niż jakikolwiek inny kraj w regionie, może z
wyjątkiem Afganistanu. Tylko że handlarze bronią nie specjalizują się w wysadzaniu samolotów.
- Nie wiem, o czym właściwie mówimy, sir. Ul przy Hampton Court nie ma nic na tę
kompanię. Mam przeczucie, że połapanie się w tym wszystkim zajmie nam nieco czasu. Na
szczęście są pewne nie cierpiące zwłoki problemy, na które możemy zwrócić całą naszą uwagę.
- Na szczęście? - Hawkins uniósł oczy ku niebu. - Czy rzeczywiście powiedział pan na
szczęście ?
- Tak, sir. Vincencie? - zwrócił się do Van Geldera. - Sądzę, iż Jenkins zdołał już poznać
upodobania admirała i dwóch jego przyjaciół.
- Nie przyłączy się pan do nas? - zapytał Benson.
- Lepiej nie. Spodziewamy się nader pracowitego wieczoru. - Znów odwrócił się w stronę
Van Geldera. - Proszę polecić szóstce naszych niefortunnych żeglarzy, by wróciła do swoich kabin.
Mają w nich pozostać aż do odwołania. Postawić warty, by się upewnić, że ten rozkaz został
wypełniony.
- Chyba powinienem zrobić to sam, sir.
- Znakomicie. Jestem w tej chwili zupełnie pozbawiony taktu.
- Czy sądzi pan, że dobrze przyjmą to... hm... zniewolenie? - zapytał Hawkins.
- Zniewolenie? Nazwijmy rzecz aresztem zapobiegawczym. Chodzi o to, by nie mieli
pojęcia, co się tu będzie działo w ciągu kilku najbliższych godzin. Wyjaśnię za chwilę.
Ministerstwo Obrony miało dla nas jeszcze jedną informacyjkę. Dotyczącą bombowca. W
istocie nawiązał on łączność z ateńską kontrolą lotów i otrzymał instrukcję, by nad wyspą Amorgos
- to jakieś czterdzieści mil na północny wschód stąd - zmienić kurs i podążać dalej w kierunku N-
N-W. Wystartowały już dwa myśliwce - F-15 amerykańskich sił powietrznych - które po spotkaniu
z nim miały go eskortować do celu.
- Czy w pobliżu widział pan podobne samoloty?
- Nie, sir. Nie należało się tego spodziewać, spotkanie bowiem wyznaczono nad wyspą
Eubea. Celem nie były Ateny, lecz Thesaloniki. Wnioskuję, że Amerykanie mają tam bazę
rakietową. Nie miałem o tym pojęcia.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]