[ Pobierz całość w formacie PDF ]

chciał rzucić się w stronę drzwi, by wezwać pomoc.
Jednak było już za pózno. Gdy Salvador stał jak
sparaliżowany, oszołomiony tym makabrycznym
odkryciem, młody paz wymknął się w ciemnościach, tak
jak rozkazał mu jego pan, i kiedy mnich znów stanął
twarzą w twarz z człowiekiem, który zaatakował go kilka
dni wcześniej, poczuł się tak, jakby jego rana otworzyła
siÄ™ na nowo.
 Witaj ponownie, przyjacielu czarownic  rzekł do
niego Carbón, zamykając za sobą drzwi i spluwając na
ziemię.  Jak dotąd szczęście ci sprzyjało i uniknąłeś
śmierci, ale dziś mi się powiedzie.
 Arcybiskup mnie oczekuje i jeśli moja nieobecność
znacznie się przedłuży, paz powie mu, że tu jestem, a
wówczas nie będziecie mieć żadnego wyboru.
 Jesteś naiwny! Arcybiskup nawet nie wie, że
znajdujesz się w jego pałacu. Sam wysłałem wam
zaproszenie  powiedział Carbón, wyciągając z kieszeni
dokładną kopię arcybiskupiej pieczęci.  Tym razem
uduszę was własnymi rękami i upewnię się, że jesteście
martwi. Potem wrzucę wasze zwłoki do studni, abyście
zgnili razem ze szczurami.
Salvador, który wciąż nie mógł zrozumieć, co się
dzieje, śledził ruchy wroga i wytężając wzrok z powodu
nikłego światła oświetlającego salę, zobaczył, że Carbón
odsunął ciężką pokrywę, która przykrywała właz do
studni i obserwuje głębinę, wyobrażając sobie moment, w
którym ciało martwego już mnicha spadnie w zimne wody
rzeki wyczuwanej w ciemnościach.
KierujÄ…c siÄ™ instynktem samozachowawczym,
Salvador bardzo powoli się wycofywał, aż w końcu, aby
uchronić się przed nieuchronnym atakiem, skrył się za
małym drewnianym stołem, który znajdował się w jednym
z narożników.
Nagle Carbón chwycił prawą ręką na wpół
zardzewiały żelazny uchwyt i z zadziwiającą zręcznością
jednym skokiem znalazł się naprzeciw stołu, po czym
posłał go kopniakiem w pobliże włazu.
Salvador chciał się wycofać, by uwolnić się od
swojego napastnika oraz zyskać cenny czas na dotarcie do
drzwi i wezwanie pomocy. Jednak gdy to uczynił, potknął
się o krzesło, upadł na ziemię i uderzył głową o zimną
kamienną ścianę. Nie zastanawiając się dwa razy, Carbón
rzucił się na częściowo ogłuszonego mnicha i zaczął
brutalnie okładać go pięściami, aż jego twarz i klatka
piersiowa całe zalały się krwią, ciepłą i gęstą, która lała
siÄ™ z Å‚uku brwiowego i ust.
Niezadowolony czciciel cieni kontynuował atak,
wściekle kopiąc zakonnika po brzuchu i głowie, tylko po
to, by go zdominować i skrajnie poniżyć, zanim pozbawi
go życia.
Z obolałym ciałem i rwącym się z bólu oddechem
Salvador praktycznie nie mógł zrobić nic, by obronić się
przed straszliwymi ciosami, ani też powstrzymać
Carbóna, gdy ten wlókł go za włosy w stronę czekającej
go w studni pewnej śmierci.
Gdy mógł już wyczuć wilgoć dochodzącą z rzeki
płynącej po dnie tej bramy piekieł, jaka otwierała się w
czeluściach zamku, zdobył się na ostatni wysiłek, by
utrzymać się przy życiu. Czerpiąc siły nie wiadomo skąd,
szczęśliwie złapał po omacku nogę ławy, która jakimś
cudem znalazła się tuż obok włazu do studni. Resztką sił
uchwycił się jej i popchnął ją pod nogi swojego wroga, a
tamten na szczęście się potknął.
Po kilku sekundach niepewności, które wystarczyły,
by siła ciążenia pociągnęła go w tył, zaskoczony Carbón,
niezdolny do zaakceptowania nowej porażki, ostatecznie
stracił równowagę i wpadł do studni.  Sukinsyn!  to
były jego ostatnie słowa, zanim runął w pustkę.
Salvador wyraznie usłyszał trzask, jaki wydał łamiący
się kark Carbóna, gdy ten uderzył głową o kamienne
ściany studni. A chwilę pózniej dobiegł go plusk wody,
kiedy martwe ciało wpadło do niej niczym popsuta lalka i
zniknęło z jego pola widzenia, porwane przez nurt.
Obolały Salvador wymknął się z zamku najszybciej,
jak tylko mógł, i kiedy ponownie spotkał się ze swoimi
przyjaciółkami na kamiennym moście łączącym starą
dzielnicÄ™ z nowymi zabudowaniami po drugiej stronie
rzeki, ciało Carbóna wypłynęło na powierzchnię na
oczach osłupiałych przechodniów.
Nie mając sił na żadne wyjaśnienia, Salvador wziął
pod rękę obie kobiety i dopiero gdy znalezli się
wystarczająco daleko i skręcili w drogę prowadzącą z
powrotem do Arnes, wyczerpany padł na ziemię w cieniu
drzew oliwnych i opowiedział im wszystko, co wydarzyło
siÄ™ w lochach.
W tym czasie na zamku w Valderrobres arcybiskup
Hernando, mając już dosyć pychy swojego gościa,
rozkazał sługom, aby dokładnie przeszukali wszystkie
podziemne przejścia, a kiedy odkryli czarny ołtarz,
pergaminy i księgi związane z czarną magią, rozkazał
niezwłocznie zatrzymać Carbóna.
Jednak było już za pózno. Mógł tylko bez emocji
obserwować ciało mężczyzny ze skręconym karkiem,
które pojawiło się w rzece.
Po tych wydarzeniach arcybiskup udał się do swojego
prywatnego gabinetu, aby napisać list do starego
znajomego, inspektora Francisca de Vaki, któremu w
najdrobniejszych szczegółach opisał przerażające
odkrycia i ich związek ze zmarłym.
Hernando nie mógł wiedzieć, że jego list miał dużo
większe znaczenie niż zwykłe sprawozdanie z tych
smutnych wydarzeń. Nie wiedział, że jego treść trafi do
wiadomości pewnych osób, które znajdowały się daleko
stąd, a których jedynym celem była reforma Zwiętej
Inkwizycji. Zaczynały one zbierać dowody przeciwko tym
braciom, którzy przekraczali swoje kompetencje, i wkrótce
miały dać się poznać jako obrońcy czarownic.
26 Rozdział drugi
ZMIER CARBÓNA poprawiÅ‚a nieco nastroje trójki
przyjaciół. Korzystając z okazji, Salvador ponownie
zaczął poświęcać czas swoim wiernym wyznawcom,
podczas gdy María i Luna nadal zgÅ‚Ä™biaÅ‚y tajemnice i
magiÄ™ przyrody.
Luna, odprężona bardziej niż zwykle, postanowiła
kontynuować lekturę Księgi wiedzy tajemnej. Poznała już
przeżycia Hery, druidzkiej kapłanki, i kiedy zaczęła
czytać drugi rozdział, zdziwiły ją nieznane symbole, jakie
w niej znalazła. Ciekawość pokonała ją do tego stopnia,
że kiedy nadszedł nowy dzień, nadal była pogrążona w tej
wyjÄ…tkowej lekturze ukazujÄ…cej siÄ™ jej oczom strona po
stronie.
Na imię mam Hapset i przynależę do Domu %7łycia,
który jest w Tebach.
Przybyłem objąć mój tron, aby uznano moją godność,
bo wszystko to było moje, zanim istnieliście wy, bogowie.
Tak więc zstąpcie i usuńcie się, ponieważ ja jestem
magiem.
Chcę przedstawić się za pomocą jednego z zaklęć,
które są zebrane w Tekstach Sarkofagów.
Już wiele lat temu język bogów popadł w
zapomnienie, a ja, ostatni kapłan, który rozumie znaczenie
ich pisma, staram siÄ™, by nasze bohaterskie czyny
przetrwały całą wieczność, niczym mumie naszych królów,
którzy na wieki wieków zachowują swoją godność.
Nasze najlepiej chronione tajemnice, metody
balsamowania i alfabet klasyczny, którego mój lud używał
przez ponad trzy tysiÄ…ce lat, to najcenniejsze dary, jakie
każdy Egipcjanin mógłby zaoferować całemu światu. I w
ten oto sposób staram się, aby nasza wiedza została dla
następnych pokoleń, które zauroczone będą podziwiać
dzieła, jakich nasi bogowie dokonali na ziemi pod
czujnym spojrzeniem naszej świętej rzeki. Rzeki życia.
Proces balsamowania zmarłych zaczyna się od
wydobycia mózgu poprzez kanały nosowe za pomocą
żelaznego haczyka. Następnie, używając bardzo ostrego
noża etiopskiego, otwiera się żebra i wyciąga się
zawartość brzucha. Potem trzeba przemyć jamę brzuszną
winem palmowym, a nieco pózniej naparem z
aromatycznych ziół. Po wykonaniu tych czynności
wypełnia się jamę brzuszną zmieloną mirrą, kasją i innymi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • natalcia94.xlx.pl