[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Po drugiej stronie komnaty, wzdłuż całej ściany od strony morza,
znajdowały się wysokie okna gotyckie z kwaterami i małymi szybkami.
Zciany do polowy były wyłożone dębową boazerią, rzezbioną w bogate
wzory, a nad nią wisiały tarcze i szkockie miecze, którymi przed wiekami
walczyli najstarsi McCraigowie. Komnata rzeczywiście budziła zachwyt.
Tatiana, podchodząc instynktownie do Jednego z okien, ujrzała, że tuż pod
mm kłębiły się morskie fale, uderzając z hukiem o skały. - - Historia jest tu
obecna na każdym kroku - stwierdziła cicho. - Historia, którą z największą
przyjemnością chciałabym poznawać, jeżeli będę mogła tutaj zostać.
Zanim książę odpowiedział, ich oczy spotkały się i zdawało się jej, że
porozumiały bez słów. - Chciałbym bardzo przeprosić panią za
niegrzeczność z mej strony. Nie miałem pojęcia, że będzie pani gościem na
zamku.
- Przykro mi, że stracił pan łososia - usłyszał książę w odpowiedzi.
- Różni ludzie przychodzą tu i gapią się - mówił, nie zważając na jej
słowa i, proszę sobie wyobrazić, jest to dla mnie nie do zniesienia.
W jego glosie wyczuła gniew, co ją trochę zdziwiło. Potem nagle
dodał:
- Pójdziemy teraz do mojej matki. Ostatnio niezbyt dobrze się czuje,
często choruje na zapalenie oskrzeli, dwa tygodnie temu nieoczekiwanie
wiały zimne wiatry.
Szli teraz długimi korytarzami, które prowadziły, jak się Tatiana
zorientowała, do nowszej części zamku. Nie mogła wyjść z podziwu,
oglądając obrazy, malowidła i portrety, a także meble i różnego rodzaju
starocie. Wreszcie po długiej, jak jej się wydawało, wędrówce zamkowymi
korytarzami książę zapukał do dużych mahoniowych drzwi, które zostały
prawie natychmiast uchylone przez starszą pokojówkę. - Dzień dobry,
Jeannie.
Pokojówka skłoniła się przed księciem i Tatianie wydawało się, że na
jego widok rozjaśniła się jej twarz.
- Przyprowadziłem do matki pannę Bray - powiedział.
- Jej miłość ma nadzieję, że miała pani bezpieczną podróż - zapraszała
grzecznie Jeannie. - Proszę, niech jego miłość wejdzie.
Otworzyła drzwi szerzej i Tatiana zobaczyła, że była to obszerna
sypialnia z dużym, wychodzącym na ogród, wykuszowym oknem. W
wielkim dębowym łożu z baldachimem, ozdobionym wieloma
miniaturowymi rzezbami, siedziała starsza dama podparta pięknymi,
obszytymi koronką, poduszkami.
Miała siwe włosy i pokrytą zmarszczkami twarz, której
arystokratyczne rysy wciąż świadczyły, że w młodości musiała być
niezwykle piękną kobietą. Podała księciu swoją kruchą dłoń, na której
wyraznie rysowały się delikatne niebieskie żyły. Książę uniósł ją i z
szacunkiem ucałował, po czym powiedział:
- Przyprowadziłem ci, mamo, pannę Bray. Wyrwałem ją z rąk
Torquilla, który zdecydowany był odesłać ją do Londynu bez dania jej
szansy zobaczenia się z tobą.
- Dlaczego chciał to uczynić? - zapytała księżna, po czym spojrzała na
Tatianę, która stała w drzwiach, i dodała: - Odpowiedz na to nie jest
konieczna. Niechże pani podejdzie bliżej, panno Bray,
Książę stanął z boku i Tatiana mogła zbliżyć się do łóżka. Uczyniła
zgrabny dyg, a księżna rzekła:
- Jest pani bardzo młoda.
- Nie jestem aż tak młoda, na jaką wyglądam - odparła Tatiana. - Mam
nadzieję, że jej miłość da mi szansę udowodnienia mej przydatności.
- Czy pracowała już pani kiedyś w takim charakterze? - zainteresowała
się księżna.
- Ma znakomite referencje - wtrącił książę.
- A dlaczego pragnie pani spędzać czas, opiekując się starą kobietą? -
pytała dalej dociekliwie starsza dama.
Mimo wieku wzrok miała bystry i przenikliwy i Tatiana podejrzewała,
że nie zmienił się wiele przez lata.
- Bardzo pragnę pobyć przez jakiś czas w Szkocji - odpowiedziała
zgodnie z prawdą Tatiana.
- Dlaczego? - zapytała krótko księżna.
- Ponieważ, wasza miłość, jest to najpiękniejszy kraj, jaki w życiu
widziałam - wyraziła swój zachwyt Tatiana.
- A jakie inne miejsca pani już widziała? - nie przestawała pytać
księżna.
- Bardzo dużo podróżowałam - argumentowała cierpliwie Tatiana - a
to, co do tej pory zobaczyłam w Szkocji, utwierdza mnie w przekonaniu, że
chciałabym tu zostać.
- Ma pani melodyjny głos - zmieniła nagle temat księżna. - Nie mogę
znieść ludzi, którzy mi czytają twardym, zgrzytającym głosem, albo takich
jak ta ciamajda, która była u nas ostatnio i wdzięczyła się głupawo. Tatiana
roześmiała się głośno.
- Obiecuję waszej miłości, że nie będę zgrzytać i głupio się śmiać.
Na twarzy księżnej pojawił się uśmiech.
- Podoba mi się pani, panno Bray! Chociaż jestem przygotowana na
to, że wyjedzie pani stąd, jak tylko się do pani przyzwyczaję. Czy chce pani
spróbować?
- Będę ogromnie wdzięczna za danie mi tej szansy, wasza miłość - z
szacunkiem odparła Tatiana.
- Załatwione więc - wtrącił książę - chociaż obawiam się, mamo, że
Torquill nie będzie z tego zadowolony.
- Nie zdziwi mnie to - odpowiedziała cierpko.
- Ani mnie - przyznał jej rację książę - i uważam, że jeżeli panna Bray
tak bardzo pragnie zostać w Szkocji, będziemy musieli razem stawić czoło
jego złości.
- Dziękuję bardzo - odetchnęła z ulgą Tatiana.
- Czy sądzi pani, że będzie tutaj szczęśliwa? - zaniepokoił się książę.
- Jestem tego pewna - uspokoiła go Tatiana.
Ich spojrzenia znowu się spotkały. W oczach księcia było coś, czego
Tatiana nie odważyłaby się nazwać, a ponieważ poczuła się zawstydzona,
odwróciła głowę i rzekła szybko do księżnej:
- Jeżeli wasza miłość pozwoli, to chciałabym się teraz umyć i
przebrać. Trzy dni byłam w podróży. To nie potrwa długo, a gdy wrócę,
powie mi pani, co mogę dla pani zrobić.
- Nie musi się pani spieszyć, panno Bray - uspokoiła ją księżna. -
Jeannie odnajdzie zaraz pokojówki, które pomogą się pani rozpakować. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • natalcia94.xlx.pl