[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wybaczyć.
Julka potrząsnęła głową.
- Wybaczyć? Czyż mogę mieć żal do mężczyzny, za to, że
mnie
szczerze pokochał! Tu przecież nie ma nic do wybaczenia!
Jest mi
tylko bardzo przykro i współczuję mu z całego serca...
Pani von Sterneck pociągnęła Julkę do niszy i zajęła
miejsce
naprzeciwko niej na fotelu.
- Proszę nie myśleć o tej sprawie. Herbert powoli przyjdzie
do
siebie. Aby skierować myśli pani na inne tory, opowiem pani
teraz
dalsze dzieje matki. Wczoraj wspomnienie dawnych czasów
wytrąciło
mnie z równowagi. Byłam tak wzruszona, że nie mogłam
mówić
dalej o matce pani.
Julka w jednej chwili zapomniała o Sonsfeldzie.
- Ale teraz powie mi pani wszystko?
- Tak, tutaj nikt nam nie przeszkodzi. Wspominałam już, że
matka pani, pełna rozpaczy i zwątpienia, pragnęła śmierci.
Gdy się
straciło wszystko co stanowiło najwyższą wartość życia,
przychodzi
wreszcie pokusa, aby skończyć ze sobą. Gwendolina także
była go-
towa umrzeć.
Julia drgnęła i z przerażeniem spojrzała w twarz mówiącej.
- Spokoju, drogie dziecko, spokoju! Bóg nie dopuścił do
tego.
101
Zjawił się pewien szlachetny człowiek, który od dawna już
kochał
Gwendolinę, lecz ukrywał w sercu tę miłość. On zajął się
nieszczęśliwą,
on jeden wierzył w jej niewinność.. Powstrzymał ją od
rozpaczliwego
kroku, otoczył ją opieką, jak dobry brat. Zawiózł ją do swej
siostry,
a w jego rodzinie przyjęto ją bardzo serdecznie. Powoli
uspokoiła się
i jakoś powróciła do życia... Pogodziła się wreszcie ze swoim
smutnym
losem, jedno tylko ją dręczyło: tęsknota za córeczką, za
maleńką słod-
ką Julą... Po wielu latach poślubiła z wdzięczności swego
szlachetnego
zbawcę, który kochał ją nad życie. Ulegając prośbom żony,
zaciągnął
informacje o dziecku i dowiedział się, że po śmierci Jerzego
stary hrabia
Ravenau oddał ją na pensję do Genewy. Gwendolina
wiedziała, że hra-
bia nienawidzi wnuczki, tak jak nienawidził jej samej.
Pojechała do
Genewy, żeby zobaczyć dziecko. Hrabia Ravenau jednak
postarał się o
to, aby nieszczęśliwa matka nie mogła dotrzeć do córeczki.
Nieraz cały-
mi godzinami wystawała w pobliżu pensji, lecz dziecko było
pilnie
strzeżone. Nadaremnie uciekała się do wszelkich sposobów,
nie ujrzała
już jedynaczki. Złamana, przybita odjechała z sercem, pełnym
bólu do
Paryża, gdzie mieszkała ze swym drugim mężem. Po kilku
latach mąż
jej umarł, ona zaś zaczęła zbierać wiadomości o córce.
Dowiedziała się
wówczas, że hrabia Ravenau wezwał nareszcie wnuczkę do
domu...
Julka zerwała się. Z pobladłą twarzą i kurczowo
zaciśniętymi
rękami stanęła wyprostowana przed panią von Sterneck.
- Więc matka moja żyła, kiedy przyjechałam do Ravenau?
-
zawołała.
- Tak, żyła.
Dziewczyna pochwyciła ręce Dolly.
- O Boże! Zbudziła się we mnie nadzieja... Jestem bliska
utraty
zmysłów... Moja matka... Czy moja matka żyje? O, niech mi
pani
powie, niech mi pani powie... Czy moja matka jeszcze żyje?
Pani von Sterneck, patrząc na ten wybuch gorącego
uczucia,
zadrżała.
- Tak, Julko... żyje.
Julka z głośnym łkaniem osunęła sie na kolana.
- Matka! Moja matka! Moja biedna nieszczęśliwa matka!
Dolly von Sterneck śmiertelnie pobladła. Pochyliła się nad pła-
czącą dziewczyną.
102
- Moja maleńka, kochana Julka!
- Gdzie jest moja matka? - zawołała Julka. - Najdroższa,
kocha-
na pani, proszę mi powiedzieć, gdzie przebywa moja matka!
Muszę
do niej pojechać, muszę ją zobaczyć...
Pani von Sterneck pocałowała ją w czoło.
- Nie potrzebujesz jej daleko szukać, moje najdroższe
dziecko!
Ja jestem twoją matką...
Julka spojrzała na nią osłupiałym wzrokiem.
- Moja matka miała złote włosy - szepnęła bezdzwięcznie.
Dolly von Sterneck skinęła smętnie głową i poczęła
rozplatać
swoje ciemne włosy.
- Tak, złote włosy o niezwykle rzadkim odcieniu. Masz
słusz-
ność, moje dziecko. Ufarbowałam włosy, aby móc dotrzeć do
ciebie,
gdyż twój dziadek otoczył cię strażnikami, którzy strzegą cię
pilnie...
Nie wpuściliby mnie tutaj... Są to przekupni ludzie, zdolni do
każdej
podłości... Cóż to dla nich znaczy rozłączyć matkę z
dzieckiem...
Ja jednak zmyliłam ich czujność... Spójrz, moje ukochane
dziecko...
tu pod warstwą ciemnych włosów, zostawiłam jedno pasmo w
pier-
wotnym kolorze. Uczyniłam to, aby wylegitymować się przed
moją
jedyną, najdroższą córeczką... ,
Julka ucałowała to pasmo na pół przytomna, przytuliła się
do
matki. Dolly ciągnęła dalej:
- Niewysłowione cierpienia zniszczyły moją urodę, zmieniły
moje rysy. Jedynie włosy mogły mnie zdradzić. Bez mojej
wiernej
Joanny nie udałoby mi się nigdy dotrzeć do ciebie. Popatrz na
mnie,
moje dziecko! Złożę ci wszelkie dowody, że jestem twoją
matką!
Ach, wśród najgorszych chwil podtrzymywała mnie nadzieja
na tę
godzinę. Teraz wreszcie mogę cię przytulić do serca.
Julka w milczeniu pozwalała się głaskać przez matkę. Jej
namię-
tne wzburzenie ustąpiło miejsca nagłemu odprężeniu nerwów.
- Dlaczego mówiono mi, że moja matka nie żyje? -
zapytała z
goryczą.
- Bo postanowiono rozłączyć cię ze mną na zawsze. Twój
dzia-
dek jeszcze zza grobu prześladował mnie swoją nienawiścią.
Wysłu-
chaj jeszcze końca, moje dziecko, zbliż się do mnie, córeczko
moja...
Julka przytuliła się do niej. Była niezmiernie wyczerpana i
oszo-
103
łomiona. Brakło jej niemal sił, by cieszyć się, że odnalazła
matkę.
Pani von Sterneck opowiadała dalej:
- Nikt nie wiedział, że wyszłam po raz drugi za mąż i że
nazy-
wam się obecnie panią von Sterneck. Moje imię zmieniłam na
Doi-
ły". W ten sposób mogłam przybyć do ciebie nie poznana
przez
nikogo, a to było konieczne. Gdy dziadek twój poczuł, że
zbliża
się jego koniec, zawezwał cię do domu. Przedtem jednak
przyrzekł
twoją rękę Gotfrydowi von Gerlachhausen, a ceną, którą ten
zapłacił
za dziedziczkę Ravenau, była obietnica, że nigdy nie wpuści
tutaj
twej matki, że postara się, byś jej nie ujrzała nigdy w życiu...
Julka drgnęła, jakby ją ktoś uderzył. Zbladła i wielkimi,
przera-
żonymi oczyma patrzyła w twarz matki.
- Gotfryd von Gerlachhausen! On uczyniłby coś
podobnego? -
wykrztusiła z gwałtownym biciem serca.
- Tak, moje dziecko. Ten poczciwiec, który pod maską
dobrego
przyjaciela potrafił pozyskać twoje zaufanie, jest sprytnym,
wyracho-
wanym człowiekiem. Majątek jego jest mocno zadłużony, więc
za-
chciało mu się bogactw hrabiego Ravenau. Wydało mu się
łatwą
sprawą zdobycie serduszka niedoświadczonej dziewczyny.
Zanim
przyjechałaś do Ravenau wszystko było już ułożone między
nim a
twoim dziadkiem. Przypomnij sobie tylko, jak dziadek w twej
obe-
cności chwalił zawsze Gotfryda, jak dawał wam sposobność
do prze-
bywania sam na sam. Wasze wspólne przejażdżki konne były
środ-
kiem prowadzącym do celu. Przecież ty sama wiesz najlepiej,
jak
starał się o twoje względy, jak ci nadskakiwał, chociaż...
chociaż
kochał inną.
Julka zerwała się i wyciągnęła ręce przed siebie.
- Nie, nie... To nieprawda! To niemożliwe! - zawołała pełna
bólu.
- Wierz mi, to prawda. Spytaj go, czy nie zawarł tego paktu
z
twoim dziadkiem. Dziadek nie mógł cię wydziedziczyć, lecz
wolał,
aby obcy dostał majątek, a nie ty. Czy go kochasz, czy nie - to
nie odgrywało najmniejszej roli. Dziadek byłby cię nawet
wbrew
woli zmusił do małżeństwa z panem von Gerlachhausen.
Jeszcze na
[ Pobierz całość w formacie PDF ]