[ Pobierz całość w formacie PDF ]

waszych rękach.  Uścisnął im dłonie.
Po dziesięciu minutach obaj siedzieli w przedziale pierwszej klasy pociągu do Chester.
Bardzo długo milczeli, a kiedy wreszcie Julius przerwał ciszę, zadał niespodziewane
pytanie:
 Słuchaj no, Tommy, czy zdarzyło ci się kiedyś zrobić z siebie głupca z powodu twarzy
kobiety?
Zaskoczony Tommy zaczął się zastanawiać.
 Chyba nie  odparł wreszcie.  W każdym razie nic takiego sobie nie przypominam.
A dlaczego pytasz?
 Ponieważ przez ostatnie dwa miesiące robię z siebie sentymentalnego idiotę z powodu
Jane Finn! Spojrzałem na jej fotografię i moje serduszko zapikało zupełnie przedziwnie, tak
jak to opisują w powieściach. Ze wstydem się przyznaję, ale to jest fakt. Przyjechałem do
Europy z postanowieniem znalezienia jej i zabrania z powrotem do Stanów już jako pani
Hersheimmer.
 Ooo!?  zdumiał się Tommy.
 To tylko dowodzi, jakiego idiotę można z siebie zrobić. Jedno spojrzenie na prawdziwą
Jane Finn i zostałem uleczony.
Tommy jeszcze bardziej zaskoczony zdobył się jedynie na ponowne  Ooo .
 Mówię to bez najmniejszej dla niej ujmy  ciągnął Julius.  To naprawdę miła
dziewczyna i na pewno jakiś facet się w niej szybko zakocha.
 Rzeczywiście, bardzo przystojna!  Tommy odzyskał mowę.
 Bez wątpienia. Ale wcale niepodobna do fotografii. To znaczy na pewno jest podobna,
musi być trochę podobna, bo ją od razu poznałem. Gdybym ją zobaczył w tłumie, to
natychmiast bym sobie powiedział:  Ja tę twarz znam! . Ale w tej fotografii było coś& 
Julius westchnął i potrząsnął głową.  Miłość to przedziwna sprawa&  dokończył.
 Z pewnością  odparł cierpko Tommy.  Skoro przybywasz ze Stanów zakochany w
jednej, a w ciągu dwu tygodni oświadczasz się drugiej.
Julius miał na tyle przyzwoitości, by przybrać wyraz skruchy. Chrząknął z zakłopotaniem.
 No bo widzisz, to było tak& Straciłem nadzieję, że kiedykolwiek odszukam Jane& i że
to w ogóle szaleństwo, co chciałem zrobić. No i& no wiesz, Francuzi na przykład są w takich
sprawach znacznie rozsądniejsi. Oddzielają całkowicie miłość od małżeństwa& Tommy się
zaczerwienił.
 Niech mnie diabli! Jeśli to miało być& Julius szybko przerwał.
 Nie mów pochopnie. Nie to miałem na myśli, co sądzisz. Amerykanie mają jeszcze
bardziej surowe zasady moralne niż wy tutaj& Ja po prostu chciałem powiedzieć, że Francuzi
podchodzą do małżeństwa bardziej rzeczowo. Aączą się w pary, które są do siebie
dopasowane, dbają o sprawy finansowe, patrzą na cały problem praktycznie, w duchu& jakby
to powiedzieć& biznesu.
 Gdyby mnie kto pytał  odparł ostro Tommy  to moim zdaniem, wszyscy obecnie
stajemy się zbyt związani z duchem tego cholernego biznesu. Każdy stale zadaje sobie
pytanie:  A jak mi się to opłaci? . Mężczyzni są straszni, a kobiety jeszcze gorsze.
 Uspokój się Tommy! Za bardzo się gorączkujesz.
 Tak to czuję!
Julius spojrzał na niego i uznał, że lepiej już się nie odzywać.
Tommy miał masę czasu, by ochłonąć przed przybyciem do Holyhead, i kiedy wreszcie
tam dotarli, odzyskał swój beztroski uśmiech.
Po konsultacji i przestudiowaniu mapy samochodowej ustalili właściwy kierunek i bez
trudu wynajęli taksówkę, którą kazali się wiezć w stronę zatoki Treaddur. Polecili kierowcy
jechać wolno i pilnie baczyli na pobocza, aby nie przeoczyć odchodzącego od szosy traktu.
Znalezli go niezbyt daleko za miastem. Tommy kazał kierowcy stanąć i siląc się na
obojętność, zapytał, czy dróżka ta wiedzie nad morze. Usłyszawszy twierdzącą odpowiedz,
najpierw hojnie wynagrodził, a następnie odprawił starego szofera.
W chwilę potem taksówka zaczęła się powoli oddalać w kierunku Holyhead. Tommy i
Julius patrzyli za nią, aż zniknęła im z oczu, a następnie ruszyli w stronę brzegu.
 Mam nadzieję, że trafiliśmy na właściwą dróżkę  powiedział Tommy z obawą w
głosie.  Musi ich tu być wiele.
 Na pewno ta. Patrz na krzaki janowca. Pamiętasz, co mówiła Jane?
Po obu stronach rosły obsypane złotym kwieciem krzewy. Tommy nieco się uspokoił.
Pierwszy szedł Julius. Tommy parokrotnie oglądał się za siebie. Był bardzo niespokojny.
Amerykanin to spostrzegł.
 O co chodzi?  spytał.
 Nie wiem. Mam takie dziwne uczucie. Stale wydaje mi się, że ktoś nas śledzi.
 To niemożliwe  odparł Julius.  Widzielibyśmy przecież.
Tommy musiał się z tym zgodzić. Czuł się jednak coraz bardziej nieswojo. Wbrew sobie
zaczynał wierzyć we wszechpotęgę i wszechobecność wroga.
 Bardzo bym chciał, żeby ten gość się pokazał  powiedział Julius i poklepał się po
kieszeni.  Wiluś tylko marzy, żeby się popisać.
 Zawsze nosisz to ze sobą?  zapytał Tommy z rosnącą ciekawością.
 Prawie zawsze. Nigdy nie wiadomo, co może się wydarzyć.
Tommy zachował pełne szacunku milczenie. Wiluś budził w nim respekt. W istocie
zmniejszał zagrożenie ze strony pana Browna.
Zcieżka biegła teraz wzdłuż linii opadających ku morzu skał. Julius zatrzymał się tak
nagle, że Tommy wpadł na niego.
 Co się stało?  spytał.
 Spójrz tam! Ale mamy nosa! Od razu trafiliśmy!
W ścieżkę wrzynał się wielki głaz, który rzeczywiście mógł przypominać siedzącego na
dwóch łapach teriera.
Tommy był daleki od dzielenia z Juliusem jego wielkiego entuzjazmu.
 No cóż, tego się właśnie spodziewaliśmy. Julius spojrzał dziwnie i potrząsnął głową.
 Ta brytyjska flegma! Pewno, że  tego się właśnie spodziewaliśmy ! Niemniej jednak
mam prawo być bardzo poruszony, kiedy wreszcie odnalazłem to, czego szukałem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • natalcia94.xlx.pl