[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sisz odpowiedzieć natychmiast: czy zechcesz dzielić
ze mną łoże przez resztę tej nocy, a raczej tego, co
z niej zostało?
- Tak, chcÄ™.
Pogrążony w półśnie, mruczał zadowolony, czując
na szyi jej ciepły oddech, wargi dotykające ucha.
Kochali się tej nocy tyle razy, a ona wciąż nie miała
go dosyć...
Podniósł rękę, żeby pogłaskać ją po aksamitnych
włosach, policzku, którym ocierała się o jego tors
tak kusząco... Ręka zawisła w powietrzu.
Jak to możliwe, żeby głowa Morgany leżała na
jego piersi, a wargi dotykały ucha... Z anatomicz
nego punktu widzenia niemożliwe, ale widział już
różne rzeczy... Nie. To zdecydowanie przekracza gra
nice wyobrazni.
Powinien otworzyć oczy, ale bał się, że zobaczy
coś strasznego i zacznie krzyczeć w środku nocy.
Dnia, poprawił się natychmiast, ale... co to za
różnica.
Powoli opuszczał rękę, aż dotknął włosów. Mięk
kie, gęste, ale... Boże, zupełnie inny kształt głowy!
Zmieniła się. Morgana, ona zamieniła się w... Serce
skoczyło mu do gardła. Kiedy głowa pod jego dłonią
drgnęła, krzyknął przerazliwie i otworzył oczy.
Zniewolenie 125
Na piersi Nasha leżała kotka, wpatrując się w nie
go z wyraznym zadowoleniem swoimi burszty
nowymi oczami. Nie zdążył opaść na poduszkę, kie
dy poczuł coś wilgotnego na policzku. Podsko
czył jak oparzony, odwrócił głowę. Uff... powinien
był się domyślić. Pan, oparty przednimi łapami
o wezgłowie łóżka, merdał wesoło ogonem, a na do
wód swoich przyjaznych zamiarów polizał go jeszcze
kilka razy.
- O Boże... - Kiedy z zamkniętmi oczami próbo
wał uspokoić się i zebrać myśli, Luna wstała, wy
prężyła grzbiet i przesunęła się w górę, żeby zajrzeć
mu prosto w twarz. Jej mruczenie przypominało
dziecięcy chichot. - Dobrze - powiedział udobrucha
ny - udało wam się. Zwietny kawał.
- No, no. Dobrze, że nie jestem zazdrosna - za
wołała od drzwi Morgana. - Moje zwierzaki dostały
na twoim punkcie absolutnego bzika. - Usiadła na
brzegu łóżka z parującą filiżanką w ręku.
- Jestem ci strasznie wdzięczny... - powiedział ze
spuszczonym wzrokiem, bawiąc się końcem jej war
kocza.
- Za co? - Zrobiła zdziwioną minę. - Ach, za to...
- dotknęła palcem filiżanki. - Za pachnącą kawę po
daną do łóżka. Proszę bardzo. I tak musiałam wstać,
a poza tym... -jej oczy lśniły radosną kpiną - roz
czuliłeś mnie.
- Morgano, ja... - Położył rękę na jej kolanie. - Za
kawę też - to najlesza kawa, jaką mnie uraczono
na zachód od Missisipi, ale... - Nagle zdecydował
się zmienić temat. - Jak bardzo cię rozczuliłem? -
szepnął. - Pokaż...
- Wystarczająco, żeby podać ci do łóżka kawę.
Roześmiała się i pocałowała go w usta. Za bardzo,
126 Nora Roberts
myślała błądząc oczami po jego ciele, ciepłych war
gach, które kusiły ją na nowo. - Muszę iść do pracy.
- Dzisiaj? - Wolną ręką zaczął masować jej kark,
- W święto państwowe?
- Jakie znowu święto? Dzisiaj?
- Oczywiście. Dzień Miłości. Wymyślono go
w słodkich latach sześćdziesiątych.
- Bardzo pomysłowe. Kupię okazjonalną pocztów
kę, ale... - Pocałowała go na pożegnanie i odsunęła
się od łóżka na bezpieczną odległość. - W Dzień
Miłości też muszę otworzyć sklep.
- Nie podejrzewałem cię, kochanie, o brak pa
triotyzmu.
- Wypij kawę. Gdybyś miał ochotę na śniadanie,
znajdziesz coś w lodówce.
- Mogłabyś mnie dobudzić. - Wychylił się gwał
townie i chwycił ją za rękę.
- Nie. Wyśpij się za wszystkie czasy, a teraz prze
stań mnie rozpraszać i zniechęcać do pracy.
- Chciałbym cię porozpraszać... jeszcze kilka go
dzin. Potem się wyśpimy.
- Dam ci szansę, ale pózniej.
- Moglibyśmy zjeść razem kolację.
- Moglibyśmy. - Czuła, że jeśli nie wyrwie się na
tychmiast, będzie musiała zadzwonić do Mindy
i usprawiedliwić się z okazji Dnia Miłości.
- No to może wyskoczę po południu i przywiozę
coÅ› dobrego.
- No to wyskocz.
- Wpół do ósmej?
- Dobrze. Wypuścisz Pana do ogrodu?
- Jasne. Morgano... jeszcze jedno. - Pocałował
wnętrze jej dłoni.
- Nash, naprawdÄ™ nie mogÄ™...
Zniewolenie
127
- Nie bój się, nie będę cię już zatrzymywał. Idz
sobie do tej pracy, tylko pamiętaj, że głód wzmaga
apetyt. W nocy, zanim poszedłem cię szukać, zo
stawiłem coś na tarasie. Mam nadzieję, że znajdziesz
czas, żeby to przeczytać.
- Scenariusz? Skończyłeś?
- Pewnie poprawiÄ™ jakieÅ› drobiazgi, zobaczymy.
Ciekaw jestem twojej opinii.
- Cześć. Możesz na mnie liczyć. Będę brutalnie
szczera.
- Do wieczora.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]