[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Wciąż czekam na twój nowy adres.
- Zadzwonię jutro. Mam numer twojej komórki.
- Bardzo ci dziękuję za pomoc - powiedział miękko.
- Miło mi. - Bardzo chciała, żeby odszedł, zanim kompletnie się rozklei, co z każdą chwilą
stawało się coraz bardziej prawdopodobne.
Ale on nie ruszał się z miejsca.
- Dam ci znać, jak się czują szczeniaki.
- Dziękuję.
- Musisz je odwiedzić, kiedy przyjedziesz do rodziców.
- Tak.
- Do tego czasu Czwóreczka będzie już miała imię.
Tylko kiwnęła głową.
Nie umiałaby powiedzieć, czy zauważył jej brak entuzjazmu, ale przez długą chwilę wpatry-
wał się w jej nieruchomą, napiętą twarz.
KOLACJA Z BYAYM SZEFEM 253
- No to idę. Już i tak za długo cię przetrzymałem.
Pozwoliłaby mu się przetrzymać do końca życia, gdyby tylko miało to dla niego jakiekolwiek
znaczenie. Wiedziała, że powinna rzucić jakąś lekką uwagę, świadczącą o tym, że rozstają się
w przyjazni, ale nie znajdowała odpowiednich słów. To pożegnanie stawało się nie do
zniesienia bolesne, więc w gwałtownym porywie odwróciła się, żeby odejść; akurat w chwili,
kiedy on pochylił się, żeby ją pocałować.
Zamarła. Miał gorące wargi i to nie było krótkie muśnięcie, tylko namiętny pocałunek. Nie
mogła już uciec, ale walczyła desperacko, by się nie zdradzić. Harry był przekonany, że ona
kocha innego, ale gdyby go pocałowała tak, jak tego z całego serca pragnęła, zrozumiałby
natychmiast...
Zciskając z całych sił pudełko z prezentem, starała się być pasywna, ale to nie było dobre
rozwiązanie. Harry ją całował, aż jej wargi zaczęły się powoli rozchylać i nagle zapragnęła
kierować się sercem, a nie rozumem. Za trzydzieści sześć godzin wyjedzie na zawsze i to
wspomnienie będzie jej musiało wystarczyć do końca życia. Czy w takich okolicznościach
można było jeszcze myśleć o godności i szacunku dla siebie?
Wyłącznie dlatego, że wciąż piastowała w objęciach pudło z prezentem, nie przylgnęła do
Harry'ego namiętnie. Po chwili wyprostował się i cofnął ,o krok.
254
HELEN BROOKS
- Przepraszam - powiedział z bladym uśmiechem.
Rozdygotana, z bijącym mocno sercem nie dorównywała mu opanowaniem. Mogła tylko
mieć nadzieję, że jej wewnętrzne drżenie nie jest widoczne na zewnątrz. Opuściła głowę,
żeby ukryć rumieńce.
- Muszę już iść - wymamrotała.
- Wiem. - Minęła chwila, potem następna. - %7łegnaj, Gino.
- %7łegnaj.
Tym razem odwróciła się i ruszyła w kierunku domu. Tylko ogromnym wysiłkiem woli
zdołała mu pomachać z progu. Zobaczyła jego ramię, uniesione w geście pozdrowienia, a
potem z bijącym sercem wpadła do holu i zatrzasnęła za sobą drzwi.
Jak długo tam stała? Dopóki nie usłyszała odjeżdżającego samochodu, rozdzierana
przejmującym żalem i lękiem, że już go nigdy nie zobaczy. Odjechał. Nic, co przeżyła dotąd,
nie przygotowało jej na to poczucie wszechogarniającej pustki i samotności.
W głowie jej huczało i czuła się fatalnie. Otworzyła drzwi, ostrożnie postawiła pudło z
nawigacją w holu i weszła do salonu. Wszystko wyglądało tak, jak zostawiła poprzedniego
dnia rano. Kilka kartonów na wpół wypełnionych różnymi rzeczami, sterta oczekująca na
prasowanie. Młode mał-
KOLACJA Z BYAYM SZEFEM
255
żeństwo, które miało przejąć mieszkanie, zdecydowało się również na meble, z czego była
bardzo zadowolona, bo londyńskie mieszkanie było już umeblowane.
Podeszła do dużego okna. Tępo popatrzyła na rzekę i rozciągające się za nią pola. Ten widok
zrobił na niej ogromne wrażenie, kiedy po raz pierwszy zobaczyła mieszkanie. Tego wieczoru
miała jednak wrażenie, że już nigdy nie spotka jej nic miłego, dobrego, pogodnego.
Jakby na przekór temu przekonaniu niebo zabarwiło się przepięknie blaskiem zachodu.
Szkarłat i złoto zmieniły wieczorne cienie w fioletowo-różowe, tworząc zapierający dech w
piersiach spektakl. Ale myśli Giny zdominował Harry. Wyobrażała sobie, jak wraca do
domu, idzie zobaczyć, jak się mają szczenięta, które witają go radosnym popiskiwaniem.
Teraz, kiedy już zobaczyła, jak on żyje, było jeszcze gorzej - nie była w stanie przestać o nim
myśleć. Jak miała dalej żyć z tym poczuciem potwornej pustki? I dlaczego nie mogła płakać?
Myślała, że utonie w potokach łez, ale nie popłynęły.
W końcu barwy zachodu zdominował mrok i rosnący księżyc zawisł na atramentowo
czarnym, upstrzonym gwiazdami niebie.
Od tkwienia w niezmienionej pozycji zdrętwiały jej nogi, więc przeszła do kuchni, zrobiła
sobie
256
HELEN BROOKS
kawę i sprawdziła automatyczną sekretarkę. Dwie płaczliwe wiadomości od matki z
przypomnieniem o obiecanej wspólnej kolacji i jeszcze dwie od koleżanek, z pytaniem gdzie
się podziewała rano.
Po długiej, gorącej kąpieli i połknięciu dwóch aspiryn na ból głowy, przebrana w piżamę,
siedziała przed telewizorem i popijała kawę. Poprzestała na zjedzeniu dwóch czekoladowych
herbatników, zaskoczona, że nie miała, jak zazwyczaj, ochoty pochłonąć całej paczki.
O jedenastej zadzwonił telefon, ale nie miała ochoty z nikim rozmawiać. Potencjalny
rozmówca nagrał się na sekretarkę i Gina ze zdumieniem usłyszała spokojny głos Harry'ego:
- Pewno już śpisz, ale chciałem ci tylko powiedzieć, że zastanawiałem się nad imieniem dla
ostatniego szczeniaka i wymyśliłem Cynia. Co
0 tym sądzisz? W książce ogrodniczej przeczytałem, że należy do rodziny złożonych i ma
bardzo dekoracyjne, barwne kwiaty, ciemnoczerwone
i złociste, jak twoje włosy. Myślę, że będzie dobre.
Tu nastąpiła przerwa i Gina odkryła, że nie oddycha.
- W tej książce piszą jeszcze, że cynia oznacza w języku kwiatów  myśl o nieobecnych
przyjaciołach" - dokończył miękko. - Dobranoc, Gino. Zpij dobrze.
Spać? Kiedy czuła się tak bardzo wyczerpana
KOLACJA Z BYAYM SZEFEM
257
fizycznie i emocjonalnie? I jeszcze w dodatku ta  myśl o nieobecnych przyjaciołach"!
Zerwała się i zaczęła przemierzać pokój. Co on sobie wyobraża? Trzyma wszystkich na
dystans, wręcz odpycha, nie przejmuje się złamanymi sercami, które zostawia za sobą.
No nie, to nie było tak. Zatrzymała się na moment i zaraz podjęła wędrówkę. Spotykał się z
kobietami, które akceptowały reguły gry. To nie jego wina, że ona zakochała się w nim tak
beznadziejnie. I jedno było pewne. Gdyby wiedział, co do niego czuje, uciekłby jak najdalej.
Zaprosił ją do siebie, bo sądził, że ona traktuje go jak przyjaciela.
Po kilku minutach odzyskała panowanie nad sobą i ponownie odsłuchała wiadomość. Tym
razem w miejscu początkowej złości pojawiło się rozczulenie i łzy. Płakała długo, a kiedy się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • natalcia94.xlx.pl