[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powiedz mi, jak... 267
jakoś związana z prawem? zapytała Laney
pełna nadziei.
Właśnie ukończyłam kurs koresponden-
cyjny oświadczyła kobieta z dumą. Chcia-
łam ukończyć kurs gotowania, bo kucharze tak
dobrze zarabiają, a ja zawsze z przyjemnością
przyjmowałam zamówienia od pracowników,
ale potem pomyślałam, że to zrujnowałoby mi
paznokcie.
Następnych piętnaście kandydatek miało po-
dobne kwalifikacje.
Ukończyła pani kurs korespondencyjny?
zapytała Laney jedną z nich, patrząc, jak
kobieta z trudem odnajduje znaki na klawiatu-
rze.
Skąd pani wie? zapytała kandydatka na
asystentkę sędziego, nie odrywając wzroku od
klawiatury, gdzie szukała kolejnej litery. Kurs
stenotypii był przyspieszony musiałam obej-
rzeć film, na którym ktoś pisał na maszynie.
Całą godzinę! Ale okazuje się, że to trudniejsze,
niż myślałam.
Sprawa wyglądała na beznadziejną. Po kilku
dniach rozmów z mniej lub bardziej niewyda-
rzonymi kandydatkami i przygotowań do wy-
jazdu ojca Laney czuła się jak wyżęta. Wreszcie
268 Kimberly Raye
w piątek sędzia udał się na zasłużony wypoczy-
nek, a ona przypomniała sobie o zaproszeniu
Dallasa. Jednego była pewna: nie pójdzie z nim
na to przyjęcie.
W piątkowy wieczór Laney stała w kuchni
i robiła wszystko, żeby nie myśleć o Dallasie.
W końcu złapała pudełko wiśni w czekoladzie,
duży kubek kakao i usiadła na sofie. Włączyła
telewizor i zaczęła przerzucać kanały, połykając
kolejne wiśnie i próbując się uspokoić.
Ojciec wyjechał wczesnym popołudniem,
zrzędząc do ostatniej chwili i udzielając jej
niezliczonej ilości rad. Zdołała skonfiskować
mu telefon komórkowy i przenośny faks, ale
musiała pozwolić na zabranie akt jednej ze
spraw. Ojciec uparł się, że musi mieć coś do
czytania.
Dom był zupełnie pusty i nie musiała się o nic
martwić. Po godzinie leżało przed nią do poło-
wy opróżnione pudełko wiśni w czekoladzie,
a ona wciąż czuła się tak samo jak godzinę
temu: głodna, niespokojna, spragniona czegoś
nieokreślonego.
Zjadła kolejną wiśnię. No dobrze, może i pój-
dzie. Ale tylko na chwilkę. W końcu to nie byle
co, tylko rozpoczęcie Zlotu Starych Samocho-
dów. A oprócz tego zyski były przeznaczone na
Powiedz mi, jak... 269
szczytny cel. Przecież nie pójdzie tam tylko po
to, żeby zobaczyć się z Dallasem. Równie
dobrze może go w ogóle nie spotkać, przecież
będzie tam całe miasto. To bardzo prawdopodo-
bne. Prawie w to uwierzyła.
Zmieniliśmy zdanie. Proszę zapomnieć
o niebieskim: teraz Katherine chce róż i cytrynę.
Dallas wyciÄ…gnÄ…Å‚ pogniecionÄ… kartkÄ™ z kie-
szeni, skreślił wcześniejsze zamówienie i zapi-
sał nowy numer katalogowy
Aha, i Katherine mówiła, żeby pan się
upewnił, że cytrynowy kolor nie będzie zbyt
intensywny. A róż ma być bardzo delikatny,
raczej perłowy niż łososiowy. Genevive Worth-
igton urządziła już swój domek letni na łoso-
siowo.
Dallas nawet nie chciał sobie wyobrażać
domku letniego w kolorze Å‚ososiowym.
Domek letni będzie się ładnie komponował
ze stodołą ciągnął Claude.
Tak, oczywiście. Dallas mógł tylko przy-
taknąć.
Porozmawiamy jeszcze, kiedy roboty będą
się miały ku końcowi. Wyjeżdżam na Tahiti na
parę tygodni, to może jak wrócę. Dixon zerk-
nÄ…Å‚ do kalendarza. Nie, potem jedziemy z Ka-
270 Kimberly Raye
therine i jej rodziną do Włoch, więc zobaczymy
siÄ™ za cztery tygodnie.
Cztery tygodnie bez żadnych zmian? O tym
marzyÅ‚. À propos marzeÅ„... Dallas rozejrzaÅ‚ siÄ™
po klubie. Pomieszczenie było pełne ludzi, głoś-
ny gwar nie pozwalał się skupić, w kącie orkiest-
ra przygotowywała się, żeby zagrać ponownie
po przerwie. Byli już chyba wszyscy. Wszyscy,
oprócz pewnej seksownej blondynki...
Spojrzał znów na kartkę, na której zapisał
numer katalogowy płytek, i przeczytał jeszcze
raz słowa, które znał już prawie na pamięć.
Może robił z siebie idiotę? Ale przecież widział,
jak patrzyła na niego z pożądaniem w budynku
sądu. Widział, jak zwilżała usta, jak rumieniec
wypełzał na jej twarz, jak drżała, kiedy jej
dotknął... Więc gdzie była teraz, do cholery?!
Złożył kartkę i właśnie chował ją do kieszeni,
kiedy usłyszał jej głos.
Cóż za frekwencja. Chyba wszyscy się
pojawili.
Poczuł, jak ogarnia go fala gorąca, i uśmiech-
nął się mimo woli. Rozzłościło go to nie będzie
okazywał uczuć i wystawiał się na pośmiewis-
ko. Zmusił się, żeby zrobić niezadowoloną
minÄ™.
Najwyższy czas powiedział, wręczając
Powiedz mi, jak... 271
jej pudełko pełne jednorazowych kubeczków.
Czeka nas dużo pracy.
Chciała być miła, ale to wszystko. Podzięko-
wałaby za bilet, i już. Nie chciała być nieuprzej-
ma, nawet dla Dallasa Jericho, na oczach całego
miasta. Ale nigdy nie podejrzewała, że spędzi
ten wieczór za ladą, serwując ciasteczka. Miała
ochotę wyskoczyć zza lady i uciec gdzie pieprz
rośnie. Do tego jeszcze Dallas, zbyt miły, zbyt
przystojny, zbyt blisko.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]