[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ja odparł.
A ten tu? wskazała mnie.
Mein Freund wyjaśnił dy\urny ruchu.
Miłosz Pipka przedstawiłem się.
Wiktoria Freie. Skinęła głową i podała mi rękę.
Wiktoria Freie? zdziwił się pan Całusek.
A ja ju\ wiedziałem, \e to ta wiadomość, poznałem to, zrozumiałem, \e
Wiktoria Freie to ta ręka, która ma przekazać wiadomość i znak, tymczasem jednak
wiadomość ta wcale dy\urnego ruchu, pana Całuska, nie uradowała, wprost
przeciwnie, raczej pobladł jeszcze bardziej, to oświadczenie zupełnie wytrąciło go
z równowagi, widziałem, \e nie ma w nim ani odrobiny po\ądania, a nawet, \e nie
spojrzał ani na pośladki, ani na piersi tej pięknej kobiety, a przecie\ miał zwyczaj
rozbierać kobiety oczyma. Ta Tyrolka zaś była jak tak na nią patrzyłem
i cycową, i dupiarą jednocześnie.
Wyszedłem na peron i dałem znak pociągowi towarowemu, \e mo\e odje\d\ać,
wykropiłem go zielonym światłem. A potem, kiedy wróciłem i zawiadomiłem sąsiedni
przystanek podając godzinę, kiedy ten pociąg przejechał przez moją stację, pakunek
zniknął. A Wiktoria ziewała i przeciągała się, i robiła do mnie oko, a ja poczułem
nagle do niej zaufanie, tak \e, kiedy powiedziała, \e chętnie by się tak z godzinkę
zdrzemnęła, otworzyłem drzwi gabinetu pana zawiadowcy, tak jak to zrobił w
Dobrowicach dy\urny ruchu, pan Całusek, zanim rozdarł ceratę na owej kanapie, ona
zaś weszła, a ja przyniosłem swój płaszcz i poło\yłem go na kanapie; zielony aba\ur
rzucał łagodne światło, słyszałem, \e gołębie w gołębniku wcią\ jeszcze są
niespokojne, niespokojniejsze nawet ni\ wówczas, kiedy pan zawiadowca odje\d\ał,
tak jakby tam do nich wtargnęła kuna albo łasica, tak gruchały przera\one i uderzały
skrzydłami.
Nazywam się Miłosz Pipka wyjąkałem. Wie pani, ja sobie
poder\nąłem \yły, bo cierpię na ejakulacjo prekoks. Ale to nieprawda. Wprawdzie
zwiądłem przy mojej dziewczynie jak lilia, ale między nami mówiąc jestem naprawdę
mę\czyzną.
A więc pan nie miał jeszcze \adnej dziewczyny? zdziwiła się Wiktoria.
Nie miałem, próbowałem tylko... i dlatego, niech mi pani poradzi, bardzo
proszę...
Naprawdę nie miał pan jeszcze \adnej? dziwiła się coraz bardziej.
śadnej, bo Maszę, jak wtedy wlazła do mojego łó\ka u wujka Nonemanna
w Karlinie, Maszę wprawdzie miałem przy sobie, ale nic mi z nią nie wyszło, bo
jak powiedziałem zwiądłem jak lilia...
Strona 31
Bohumil Hrabal Pociągi pod specjalnym nadzorem
A więc pan naprawdę nie miał jeszcze \adnej powiedziała i uśmiechnęła
się, i miała dołeczki takie same jak Masza i oczy jej złagodniały, jakby zdziwiło
ją jakieś nieoczekiwane szczęście albo jakby znalazła jakiś bardzo cenny przedmiot,
i zaczęła dotykać palcami moich włosów, jakbym był fortepianem, a potem spojrzała
na zamknięte drzwi do kancelarii dy\urnego ruchu i pochyliła się nad stołem, skręciła
knot i głośnym dmuchnięciem zgasiła lampę, znalazła mnie po omacku i zaczęła się ze
mną cofać w stronę kanapy pana zawiadowcy, i poło\yła się, i pociągnęła mnie na
siebie, a potem była dla mnie czuła, tak jak mama, kiedy byłem mały, a mamusia mnie
ubierała albo rozbierała, pozwoliła mi, abym jej pomógł podnieść spódniczkę, po
czym czułem, jak uniosła się i rozchyliła nogi, poło\yła te swoje tyrolskie buty na
kanapie pana zawiadowcy, i nagle byłem z Wiktorią zlepiony tak jak byłem zlepiony
na fotografii w marynarskim ubranku z fotografią Maszy, i ogarnęło mnie światło,
które wzmagało się nieustannie, wcią\ wspinałem się w górę, cała ziemia dr\ała,
rozlegało się dudnienie i grzmoty, miałem wra\enie, \e dzwięki te nie dobiegają ani ze
mnie, ani z ciała Wiktorii, ale z zewnątrz, \e cały budynek dr\y w posadach, brzęczą
szyby, słyszałem, \e na cześć tego mojego triumfalnego wjazdu w \ycie rozdzwoniły
się nawet telefony, \e telegrafy ni stąd, ni zowąd zaczęły wygrywać znaki Morse'a, tak
jak się to działo w kancelariach dy\urnych ruchu podczas burzy, wydawało mi się
nawet, \e gołębie pana zawiadowcy gruchają wszystkie bez wyjątku, \e i horyzont
uniósł się nieco, by zapłonąć barwami ognia, \e budynek stacji zadr\ał teraz znowu, \e
zakołysał się lekko w posadach...
A potem czułem, jak ciało Wiktorii Freie wygięło się w łuk, słyszałem, jak jej
okute buty wryły się w ceratę kanapy, słyszałem, jak cerata drze się, drze się
nieustannie, i skądś z paznokci rąk i nóg zbiega mi do mózgu olśniewający dreszcz,
wszystko nagle stało się białe, potem szare, potem brunatne, Jakby spadający strumień
gorącej wody przemieniał się w zimny, i w kręgosłupie poczułem przyjemny ból,
jakby mi ktoś wbił weń hak murarski.
Otworzyłem oczy, Wiktoria wcią\ jeszcze miała palce w moich włosach
i oddychała cię\ko, ja zaś widziałem przez szparę w oknie, jak nad horyzontem wznosi
się czerwono-bursztynowa barwa odległego po\aru, jakby błyskało się na pogodę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]