[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wszystkie obrazy były zerwane ze ścian, płyty i taśmy ma-
gnetofonowe powyrzucane z szafki. Cała podłoga była nimi
zasłana. Połowa płyt leżała w szczątkach, a płótna jakby ktoś
powycinał nożem z ram. Nawet adapter, głośnik i magneto-
fon leżały zrzucone z półki, porozbijane.
Gdy tak stał parząc na tę ruinę, miał niewyrazne uczucie,
że to się już kiedyś wydarzyło, a raczej, że dawno już to prze-
czuwał, ais starał się tę grozbę odsunąć od siebie, póki się
wreszcie nie sprawdziła. Strach przeszedł w przerażenie, gdy
stanął mu przed oczyma obraz Lindy z nożem w ręku, Lindy
tratującej płyty, Lindy z twarzą dziką, wykrzywioną, Lindy
bełkocącej z twarzą szaleńca. Zamknął oczy, jakby ta wizja
była rzeczywistością.
A potem nagle odczuł jej obecność w domu, a raczej
obecność jej szaleństwa. Samo powietrze było nim jakby
przesycone, skażone niby gazem trującym.
Gdzie ona, jest? myślał. Muszę ją znalezć. Muszę
stawić czoło...
W tej właśnie chwili zobaczył maszynę do pisania. Za-
zwyczaj była w studio, teraz zaś stała na stoliku w rogu Po-
koju. Leżał na niej arkusz papieru. Przeszedł przez pokój,
między szczątkami płyt i obrazów, do stolika. Wziął arkusz,
który okazał się listem do niego. Cały list był napisany na
maszynie, włącznie z podpisem.
57
NIGDY NIE SPODZIEWAAEZ SI, %7Å‚E TO ZROBI, PRAWDA? ZA-
TEM OMYLIAEZ SI. ZDOBYAAM SI WRESZCIE NA ODWAG, BY
UCIEC. POSZUKAJ SOBIE INNEJ, KTÓRA BDZIE DLA CIEBIE PRA-
COWAAA JAK NIEWOLNIK, POZWALAAA SI ZADRCZA, TORTU-
ROWA. BO JEDNO JEST PEWNE, %7Å‚E MNIE NIGDY NIE ODNAJ-
DZIESZ. NIECHAJ CI SI WIEDZIE JAK NAJGORZEJ.
LINDA.
7.
Odeszła. Stał patrząc na kartkę, nie reagując na obłędną
złość tych słów, a jedynie rejestrując fakt, że go opuściła. Ale
pomimo wstrząsu aparat rozumowania nie przestawał dzia-
łać. Dlaczego napisała te słowa na maszynie? Nie przypomi-
nał sobie, by kiedykolwiek posługiwała się maszyną. Nie
wiedział nawet, czy potrafiła pisać. Czemu zadała sobie tyle
trudu, by iść do studio po maszynę, przynosić ją tutaj i...?
Znowu stanął mu przed oczyma jej obraz, rozszalałej, bełko-
cącej, miotającej się po pokoju z nożem w ręku. I pomyślał,
że nie odeszła naprawdę. Ten list jest po prostu jeszcze jed-
nym krętactwem. Ona tu wciąż jest... gdzieś tutaj w domu.
Przeszedł przez spustoszony pokój, myśląc niemal nie-
osobowo: Zniszczyła moje obrazy. Pózniej opanuje mnie
morderczy gniew. Ale obecnie nie czuł gniewu, czuł strach,
napływający strach, że gdzieś może na górze czyha na
niego szaleniec sprężony w jakimś kącie do skoku.
Wszedł do stołowego. Nic. Pusto. Poszedł na górę. Na
pewno w sypialnym pomyślał z potworną jasnością. Ale w
sypialnym też jej nie znalazł. Drzwi szafy były otwarte, wi-
dział wewnątrz swoje ubranie i jej suknie wiszące na wiesza-
kach. W szafie też nie było nikogo.
Przeszukał pozostałe pokoje. Wtedy ż nagłą złością
58
pomyślał o obrazach w studio. Wybiegł przez kuchenne
drzwi, przez trawnik poznaczony wieczornymi cieniami
jabłoni i wpadł do studio. Oparte o ściany obrazy stały nie
tknięte, nie naruszone również było płótno na sztalugach.
Ulga. Ale i tu nie było Lindy.
A więc naprawdę wyjechała... Bez samochodu? Nie zabie-
rając sukien? Wrócił do sypialnego i zaczął przeglądać ubra-
nia w szafie. Tak, zabrała nową zieloną suknię i szary ko-
stium, a także parę innych sukien. I nie ma jej nowej walizki,
którą trzymała na najwyższej półce. Wyjechała. Wyszła z
domu z walizkÄ….
Usiadł na chwilę na łóżku. Wrażenie podłości, jakiegoś
szaleństwa nie ustępowało. A może to on sam oszalał
może wszystko to dyktuje mu chora wyobraznia? Stała prze-
cież przy samochodzie, patrząc na niego ze spokojem i za-
pewniajÄ…c, niewÄ…tpliwie szczerze, o swojej dobrej woli i go-
towości współpracy. Zgadzam się na Billa. Zrobię wszystko,
co mi Bill powie . Machała mu ręką na pożegnanie. Czy mo-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]