[ Pobierz całość w formacie PDF ]
że Eet ma swoje własne cele i chce pokierować mną tak, bym pomógł mu je osiągnąć.
Budzi się Eet wskazał na Hory ego. Powiedz mu, żeby sprawdził prędkość.
Nie byłem pilotem, jednak zobaczyłem, że na konsoli paliło się czerwone światło
ostrzegawcze. Hory chrapnął przeciągle i wyprostował się w fotelu tak, że oparcie
zaczęło się bujać. Przetarł oczy i pochylił się nad panelem kontrolnym z miną kogoś,
kto spodziewa się kłopotów.
Eet mówi, żebyś sprawdził prędkość.
Hory wyciągnął rękę i wcisnął przycisk tuż pod czerwoną lampką, która zapaliła się
teraz na żółto. Po chwili jednak znów zmieniła kolor na czerwony. Spróbował ponownie,
ale tym razem czerwone światło nie zgasło ani na chwilę. Manipulował przy dzwigniach
i wciskał inne przyciski, ale lampka ostrzegawcza wciąż uparcie się paliła.
Co jest? spytałem.
Namierzyli nas wypowiedział to jak słowa klątwy. Wystartowali zaraz
po nas i teraz próbują ściągnąć nas z kursu. Nie wiem tylko, jakim cudem. Przecież
ich statek jest mały. Nie mogą mieć takiego wyposażenia. Cały czas wciskał różne
przyciski i na moment zapaliło się nawet białe światło. Szybko jednak zmieniło się znów
na czerwone.
113
Mogą nas ściągnąć z powrotem?
Próbują. Ale nie mogą zmusić nas do lądowania. Jeszcze nie teraz. Mogą pilnować,
żebyśmy nie weszli w nadprędkość. I pewnie mają nadzieję, że uda im się wejść na
pokład. I tu się mocno zdziwią. Jednak mogą trzymać nas blisko planety.
I czekać na posiłki? Dlaczego i ty nie wezwiesz pomocy?
Nie mam połączenia. Zakłócają wszelkie fale wokół naszego statku. Musieli
już wcześniej wiedzieć o przybyciu posiłków. To pewnie jeden z ich olbrzymich
transportowców.
To co mamy teraz robić? Siedzieć i czekać...?
Nie, jeśli mamy choć trochę oleju w głowach wtrącił Eet. Spodziewają się
posiłków i to na tyle dużych, że bez trudu poradzą sobie z tak małym statkiem. To, na co
się tu natknąłeś, Hory, to olbrzymia operacja, w której uczestniczą znaczne siły Cechu...
A może wcale nie jesteś tym zaskoczony?
Masz jakiś pomysł, jak sądzę uciął krótko Hory. Mogę utrzymywać strefę
ochronną, ale nie mogę oderwać się od nich całkowicie. To oznaczałoby, że pozbawiamy
się ostatniej drogi ucieczki. Zciągnęliby nas, zanim zdążyłbym ich ostrzelać.
Eet nie odpowiedział mu. Zwrócił się za to do mnie.
Murdoc, pierścień...
Co?
Pamiętałem siłę, z jaką pierścień ciągnął mnie w kosmosie i na planecie włochaczy,
ale nie pojmowałem, do czego mógłby przydać się teraz, na statku. Nie było chyba
szansy, żeby zakłócił ściągające nas fale.
Zabierz go do maszynowni rozkazał Eet.
Z pewnością wiedział więcej od mnie. Zastanawiałem się tylko, jakim cudem.
Czytanie w myślach nie stanowiło dla niego problemu, ale skąd wiedział tyle o istocie
pierścienia, o którym nawet ja nie miałem bladego pojęcia? Czy wiedzę tę zdobył jeszcze
w czasach swej niejasnej przeszłości, zanim, jak to określił, przyswoił sobie tymczasową
powłokę? Czy był... mógł być w jakiś sposób związany z tymi, którzy użyli kiedyś energii
kamienia jako siły napędowej? Jak długo Eet pozostawał w formie nasienia... kamienia
lub czegokolwiek, czym był, gdy połknęła go Valcyr?
Myśląc o tym, rozpinałem pasy. Nauczyłem się już na nim polegać i wiedziałem, iż
jeśli mówił, że istniała szansa, to trzeba było spróbować.
Co ty robisz? spytał ostro Hory.
Eet odpowiedział za mnie.
Chcemy zwiększyć siłę twojego statku, strażniku. Nie mamy żadnej pewności. To
tylko próba.
Choć powiedział my , i tak wiedziałem, że to ja wcielę w życie plany lub zamierzenia,
które on mi podsunie.
Zeszliśmy po drabinie na najniższy poziom, do pomieszczenia, gdzie znajdował się
reaktor. Eet obwąchiwał wszystko i zachowywał się tak, jakby dalej prowadził nas przez
mroczny las. W końcu wskazał mi jedną z zamkniętych skrzynek.
114
Tutaj. Ale musisz działać szybko. Użyj spawarki...
Z miną rozbawionego szaleńca Hory otworzył jedną z szafek i wyciągnął przyrząd,
którego zażądał Eet. Powoli wyjąłem pierścień. Choć Eet jasno powiedział, co mam
robić, jakoś nie byłem do tego przekonany. Poza tym nie bardzo chciałem pokazywać
klejnot Hory emu. Jeśli chodziło o pierścień, nauczyłem się, że nie należy ufać nikomu.
Tym bardziej, że ciągnęło się za nim ponure pasmo nieszczęść dotykających ludzi,
którzy byli mi najbliżsi.
Dlatego też z początku pomyślałem, że tym razem Eet się pomylił. Pierścień nie
dawał żadnych oznak życia. Był tak martwy, jak wówczas, gdy ujrzałem go po raz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]