[ Pobierz całość w formacie PDF ]
do Sniadania. Jedna historia goni drug¹. Przygoda, emocja, intryga.
¯adnej papierkowej roboty, ¿adnej redakcyjnej pracy.
Obserwowa³ j¹, pij¹c piwo. Jak to mo¿liwe, ¿eby pozostaæ tak nie-
skazitelnie piêkn¹ po ciê¿kim dniu, który mia³a za sob¹?
Jej uSmiech by³ urzekaj¹cy.
W college u wszystko wygl¹da inaczej. Ale ja nie zapomnia³am
o swoich wyobra¿eniach, do czasu kiedy po raz pierwszy robi³am repor-
ta¿ o zabójstwie. Pokrêci³a g³ow¹ i wziê³a do rêki kieliszek z winem.
Czy w ogóle mo¿na siê do tego przyzwyczaiæ, Thorpe?
Nie mo¿na odrzek³. Ale ktoS jednak musi to robiæ.
Skinê³a g³ow¹. Pianista zacz¹³ graæ jak¹S sentymentaln¹ balladê.
Czy to prawda, ¿e piszesz powieSæ? Liv zmieni³a temat.
A tak mówi³em?
USmiechnê³a siê znad brzegu kieliszka.
Mówi³eS. O czym bêdzie?
O korupcji w Swiecie polityki. A co z twoimi planami literackimi?
Nic nie piszê. Spojrza³a na niego przekornie. Poczu³ têpy ból
w ¿o³¹dku. Na razie zaczê³a mówiæ Sciszonym g³osem, po czym jak-
by siê zawaha³a. Czy tobie mo¿na ufaæ, Thorpe?
Nie mo¿na.
111
Z jej ust wyrwa³ siê przyt³umiony Smiech.
OczywiScie ¿e nie mo¿na. A jednak ci powiem. Lecz nie bêdziesz
nagrywa³ doda³a.
Nie bêdê potwierdzi³.
Kiedy by³am w college u i mia³am k³opoty z pieniêdzmi, dorabia-
³am pisaniem.
Taak? zastanawia³ siê, jak to mo¿liwe, aby pochodz¹c z takiej
rodziny, mog³a mieæ k³opoty finansowe. Jednak nie zdecydowa³ siê za-
daæ tego pytania. Jakiego rodzaju pisaniem?
Napisa³am kilka opowiadañ dla My True Story .
Spojrza³ na ni¹ ze zdumieniem.
Chyba ¿artujesz! Do takiego magazynu?
Nie kpij, Thorpe! Potrzebowa³am pieniêdzy. Poza tym doda³a z o-
drobin¹ dumy to by³y zupe³nie niez³e opowiadania.
Naprawdê? uSmiechn¹³ siê tajemniczo.
Beletrystyka wyjaSni³a.
Chcia³bym je przeczytaæ... dla celów edukacyjnych.
Nie ma mowy. Spojrza³a w stronê baru, sk¹d dochodzi³y coraz
g³oSniejsze dxwiêki rozmów. Co robi³eS jako m³ody ch³opak?
Zaczyna³em karierê w gazecie. Rzuci³ k¹tem oka na dwóch mê¿-
czyzn k³Ã³c¹cych siê przy grze w strza³ki.
Wieczny dziennikarz.
I wielbiciel dziewcz¹t.
O tym nie trzeba nawet mówiæ. Liv obserwowa³a, jak konflikt
miêdzy graczami coraz bardziej narasta. Klienci baru przy³¹czyli siê
do sporu, dziel¹c siê na dwa obozy. Thorpe siêgn¹³ po portfel.
Chyba nie wychodzimy? zapyta³a widz¹c, ¿e reguluje ra-
chunek.
Ju¿ za chwilê mo¿e tu wybuchn¹æ awantura.
Wiem. RozeSmia³a siê. Chcê to zobaczyæ. Na kogo stawiasz?
Na tego faceta w kapeluszu, czy na tego z w¹sami?
Liv Thorpe nie ustêpowa³. Kiedy ostatnio by³aS Swiadkiem burdy
w knajpie?
Nie nudx, Thorpe. Stawiam na tego typa w kapeluszu. Jest co prawda
ni¿szy, ale za to lepiej zbudowany.
W tej w³aSnie chwili mê¿czyzna z w¹sami zada³ pierwszy cios. Thor-
pe westchn¹³ z rezygnacj¹. Martwi³ siê o Liv. Ale w tej sytuacji miejsce
w k¹cie wydawa³o siê bezpieczniejsze.
112
Mê¿czyxni przy barze odwrócili siê, aby mieæ lepsze pole do obser-
wacji. Trzymali w rêkach swoje drinki i g³oSno dopingowali walcz¹cych,
zak³adaj¹c siê, kto zwyciê¿y. Barman spokojnie kontynuowa³ wycieranie
szklanek. Tymczasem dwaj mê¿czyxni zwarli siê w morderczym uScisku,
po czym upadli na pod³ogê, ok³adaj¹c siê piêSciami.
Thorpe w milczeniu obserwowa³, jak tocz¹ siê po pod³odze. Potr¹co-
ne krzes³o przewróci³o siê i jakiS mê¿czyzna, trzymaj¹cy w rêku szklan-
kê piwa w rêku, postawi³ je z powrotem, po czym odsun¹wszy siê nieco,
usiad³ na nim, dopinguj¹c swego faworyta.
Wszystko wskazywa³o na to, ¿e Liv mia³a nosa. Facet w kapeluszu
by³ zrêczny i Sliski jak piskorz. W pewnej chwili chwyci³ g³owê swego
przeciwnika, tak ¿e ten nie móg³ wykonaæ ¿adnego ruchu i musia³ siê
poddaæ. Walka by³a skoñczona.
Chcesz jeszcze drinka? zapyta³ Thorpe, gdy na sali znowu zapa-
nowa³ spokój.
Hmm? Liv spojrza³a na niego z uwag¹, po czym rozeSmia³a siê,
widz¹c jego minê. Thorpe, nie uwa¿asz, ¿e to móg³by byæ wspania³y
materia³ na reporta¿?
OczywiScie, jeSli ty zdecydowa³abyS siê wyst¹piæ w roli komenta-
tora zawodowego meczu bokserskiego doda³ z uSmiechem. Zdumie-
wasz mnie, Olivio.
Dlaczego? Czy dlatego, ¿e nie krzycza³am i nie zas³ania³am
oczu? Smiej¹c siê, skinê³a na kelnera. Thorpe, poza kilkoma sinia-
kami i paroma przekleñstwami, nic takiego tu siê nie sta³o. W pokoju
redakcyjnym ka¿dego dnia przed podawaniem wiadomoSci jest znacz-
nie wiêkszy harmider.
Ale ty jesteS dam¹, Carmichael zauwa¿y³, wznosz¹c szklankê
do góry.
Liv z uSmiechem uczyni³a to samo.
Mimo wszystko, dziêkujê.
By³o ju¿ bardzo póxno, kiedy wyszli z pubu. Liv s³ysza³a, jak zegar
bije pierwsz¹. Z nieba wci¹¿ si¹pi³ deszcz. Rwiat³a latarni odbija³y siê
w ka³u¿ach wody i tworzy³y w powietrzu Swietlist¹ mgie³kê. Mimo ch³o-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]