[ Pobierz całość w formacie PDF ]
twojego ideału. Myślałam, że marzysz o kobiecie bardziej
wyrafinowanej, pięknej, eleganckiej.
- Ależ skąd! O nikim innym nie marzyłem. Tylko o to
bie. Pewno nigdy nie zrozumiesz, ile dla mnie znaczysz. Nie
umiem ci tego wytłumaczyć, nie wiem, jak to zrobić. Nie
potrafię ubierać uczuć w słowa. Nikt mnie tego nie nauczył.
- Och, kochanie...
- A po wypadku, gdy nic nie mogłem dla ciebie zrobić,
nie umiałem naprawić zła, tylko stałem i bezradnie patrzy
łem, jak walczysz z bólem... O Boże! Nie chcę więcej prze
żywać czegoś podobnego. Sarah, kochanie. - Odwrócił się,
ujął jej twarz w dłonie i zajrzał głęboko w oczy. - Czy na
prawdę nie wierzysz, że jesteś dla mnie najważniejsza? %7łe
jedno spojrzenie twoich wielkich, pięknych oczu może stopić
moje serce?
- Nie wiedziałam... - szepnęła wzruszona. - Wydawało
mi się, że mnie trochę lubisz, ale...
- Trochę lubisz" - powtórzył półgłosem. - Ależ ja czuję
dużo, dużo więcej.
KONIEC ROZTERKI 143
- Może gdybym nie dowiedziała się o Deannie... gdy
bym jej nie widziała... Przy niej poczułam się jak wiejska
gąska - wyznała speszona. - Teraz myślę, że pewno, wię
kszość kobiet tak się przy niej czuje, bo ona wygląda... jest...
taka podniecajÄ…ca.
- Czyżbyś uważała, że ty nie jesteś?
- Ja? Oczywiście, że nie.
- Już zapomniałaś, co się działo niedawno w łóżku i
w wannie? Nawet po takich szaleństwach uważasz, że mnie
nie podniecasz?
Przecząco potrząsnęła głową, ale oczy się jej śmiały. Jed
pocałował ją namiętnie.
- Zachwyca mnie twoja żywiołowa radość ze wszystkiego,
twoje poczucie humoru. Na pewno będziesz ze mnie kpiła, ale
mimo to przyznam się, że w Bawarii siedziałem u siebie i za
miast pracować, przysłuchiwałem się, jak beztrosko i przyjaznie
rozmawiasz z ludzmi, których malujesz. Nie masz pojęcia, z ja
ką przyjemnością, ale i zazdrością, słuchałem twojego śmiechu.
Jesteś taka swobodna i bezpośrednia w kontaktach z obcymi
ludzmi, jakbyś uważała, że każdy jest ci przyjazny. I faktycznie,
ludzie są ci życzliwi. To dla mnie było zupełnie niepojęte.
Wszyscy ciÄ™ lubili i przy tobie jakby stawali siÄ™ lepsi...
Zadzwonił telefon komórkowy.
- SÅ‚ucham?
- Jed? Mówi Fiona. Co się u was dzieje? Miałeś służyć
Duncanowi radą, a zostawiłeś go na lodzie. Dlaczego? Pani
Reeves mówi, że Sarah pojechała gdzieś autobusem. Czy to
prawda?
- Tak. Zaszło drobne nieporozumienie, ale już wszystko
sobie wyjaśniliśmy. Dogoniłem moją żonę...
144 KONIEC ROZTERKI
- Jak ona się czuje? Mama twierdzi, że była bardzo zde
nerwowana, przybita...
Jed spojrzał na ukochaną, którą trzymał w objęciach.
- Teraz czuje się dobrze - rzekł z pełnym przekonaniem.
- Już się uspokoiła.
- Mogę zamienić z nią kilka słów?
- Nie.
- Czemu?
- Bo jest zajęta. Zadzwonię do ciebie pózniej, dobrze? Do
usłyszenia. - Odłożył telefon. - Chyba mam rację? Jesteś
zajęta, prawda?
- Bardzo.
Roześmiała się gardłowo, zarzuciła mu ręce na szyję i ob
sypała pocałunkami. Czułe pieszczoty przerwało stukanie do
drzwi bawialni. Jed jęknął niezadowolony i pocałował Sarah
w czubek nosa.
- Pewno przyniesiono bagaż albo kolację. Ubierzesz się
i pójdziesz otworzyć?
- Nie.
- Wobec tego ja muszÄ™.
Narzucił płaszcz kąpielowy i wyszedł. Po chwili zawołał
Sarah, więc ubrała się i też poszła. Na stole stała kolacja,
a przy drzwiach ich bagaż, łącznie ze sztalugą.
- A to po co?! - krzyknęła zaskoczona. - Chcesz, żebym
tu założyła pracownię?
- Nie. - Roześmiał się beztrosko. - Przyniesiono wszyst
ko, co było w samochodzie. Wiesz, chętnie obejrzę portret.
Jest gotowy?
- Skądże. Mam nadzieję, że go nie zniszczyłam podczas
pakowania.
KONIEC ROZTERKI 145
- Obejrzymy pózniej, a teraz siadajmy do kolacji, żeby
nie ostygła.
Posłusznie usiadła przy stole. Jed obsługiwał ją, całując
za każdym razem, gdy coś podawał. Po przełknięciu ostat
niego kęsa, uniosła kieliszek.
- Jesteś za daleko, miły - rzekła z zalotnym uśmiechem.
- Usiądz koło mnie.
Natychmiast spełnił jej życzenie.
- Teraz lepiej?
- TrochÄ™.
Objęli się i zaczęli całować. Nagle Sarah oderwała się od
niego i krzyknęła:
- Ojej!
- Co się stało?
- Zapomnieliśmy!
- O czym?
- O ostrożności.
- Za wcześnie? Powinniśmy jeszcze poczekać?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]