[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jak bardzo go nienawidzi.
Był to wieczór jej pierwszego artystycznego triumfu. Peter na pewno jest
ostatnią osobą, z którą chciałaby go dzielić. Aimee nigdy nie uwierzy, że
naprawdę dobrze jej życzy i uważa ją za utalentowaną malarkę.
Peter, nie wiedziałam, że tu będziesz powitała go pani Armstrong, jedna
z jego najbogatszych klientek. Kiedy w zeszłym tygodniu zajrzałam do twojej
galerii, powiedziano mi, że wyjechałeś.
Tak. Wróciłem dziś rano.
Cieszę się, że jesteś. Chciałabym usłyszeć twoją opinię o pewnym
obrazie. To bardzo interesująca abstrakcja, dzieło jednego z tych nowych
artystów.
Peter wahał się przez chwilę, ciekaw, czy to może Aimee jest autorką tego
dzieła. Dopiero w tym momencie uświadomił sobie, że jedno jego słowo może
złamać czyjąś karierę.
A tobie, Phoebe, on się podoba? spytał w końcu.
Owszem, tak.
Wobec tego niepotrzebna ci jest moja opinia. Sama jesteś niezłym
znawcą. Jeśli ci się podoba, kup go.
Peter był zdziwiony własnym zachowaniem. Jeszcze przed ośmioma
miesiącami nigdy by się na coś takiego nie zdobył. Chodziłby po wystawie i
oglądał eksponaty okiem ewentualnego nabywcy.
Ale to było wówczas, zanim poznał Aimee. Zanim nauczyła go patrzeć na
obraz sercem, a nie okiem kupca.
W tej samej chwili zauważył ją. Stała obok jakiejś abstrakcji szalonej
mieszaniny ognistej czerwieni, srebra i błękitu.
Miała na sobie lekko przezroczystą, białą koronkową sukienkę i na tle
modnych damskich kreacji koktajlowych i smokingów wyglądała jak drogocenny
kamień. Uśmiechała się do najwyrazniej czegoś jej gratulującej Lizy. Po chwili
dołączył do nich rozpromieniony Jacques. Dopiero w tym momencie Peter
zauważył przylepioną do obrazu karteczkę z napisem Sprzedane .
A więc udało się jej. Spełniły się jej marzenia, a on dopiero teraz
zrozumiał, że tak naprawdę to wcale nie zależało mu na jej budynku, tylko na niej
samej. Przez cały czas bał się, że kiedy Aimee odniesie sukces, odejdzie od niego.
Swoją obecność na wystawie uznał za błąd. Musi wyjść, zanim zrobi z
siebie idiotę i zacznie błagać ją, by dała mu jeszcze jedną szansę.
Nigdy w życiu nikogo o nic nie błagał. Ani rodziców, ani Leslie. Musi
zapomnieć o Aimee.
Nie przyjdzie, mówiła do siebie w duchu Aimee, z bólem odrywając wzrok
od drzwi i witając się z małżeństwem, które zakupiło jej pracę. Powinien to być
najszczęśliwszy dzień w jej życiu, ona jednak marzyła, by znalezć się w domu,
położyć się do łóżka i płakać.
Wszystko przez Petera Gallaghera.
Donald i ja od razu zakochaliśmy się w tych kolorach mówiła nowa
właścicielka jej obrazu.
Dziękuję szepnęła uprzejmie Aimee i znowu, jakby kierowana jakimś
instynktem, spojrzała na drzwi.
A ta kompozycja...
Serce jej zamarło. Ku drzwiom szedł Peter.
Państwo wybaczą, przepraszam.
Nie czekając na odpowiedz, pobiegła za nim.
Peter! Peter, zaczekaj!
Na dzwięk jej głosu Peter stanął jak wryty. Oczy mu rozbłysły. A Aimee z
trudem powstrzymała się, by nie paść mu w ramiona.
Dopiero przyszedłeś?
Nie, już kilka minut temu. Właśnie miałem zamiar wyjść.
Słowa te były jak policzek.
Chciałeś wyjść, nie zobaczywszy się ze mną? Nawet nie życzyłeś mi
powodzenia.
Nie wygląda na to, by ci to było potrzebne. Wziął jej dłonie i uniósł do
ust. Gratuluję, Aimee szepnął, całując jej palce.
Dziękuję odparła, a serce waliło jej w piersi jak oszalałe. Chciałam,
żebyś przyszedł. Mówiłam sobie, że jeśli przyjdziesz, to będzie dobry znak.
To ty wysłałaś mi zaproszenie?
Tak.
Cieszę się, ale dlaczego? Wydawało mi się, że w ogóle nie chcesz mnie
widzieć.
Bo to najważniejszy dzień w mojej karierze. Czy będzie sukcesem, czy
porażką, chciałam go dzielić z tobą.
Peter mocno ścisnął jej palce.
Aimee, ja...
A, tu jesteś rzekł Jacques, podchodząc do nich wraz z Lizą. Witam
kiwnął głową Peterowi.
Dzień dobry.
Pewien właściciel galerii z Nowego Jorku chce z tobą porozmawiać
zwrócił się Jacques do Aimee.
Nie zdziwię się, jeśli zaproponuje jej kontrakt dodała Liza.
Aimee zarumieniła się. Czuła, że przyjaciele chcą utrzeć Peterowi nosa.
On jednak nie dał niczego po sobie poznać.
Gdybym był dobrym biznesmenem, sam już dawno podpisałbym z nią
kontrakt rzekł z uśmiechem.
Sądząc po tym, co się tu dzisiaj dzieje, muszę przyznać, że rzeczywiście
byłeś głupcem przyznała z ironicznym uśmieszkiem Liza.
Zgadzam się z tobą. Rozstanie z Aimee była jednym z największych
błędów w moim życiu rzekł cicho Peter.
Chodz, Aimee, musisz z nim porozmawiać. Liza delikatnie pociągnęła
przyjaciółkę za ramię. Słyszysz? powtórzyła, widząc, że Aimee nie reaguje.
Coś mi się wydaje, że nasza Aimee właśnie rozmawia z tym, z którym
naprawdę pragnęła dziś porozmawiać rzekł Jacques i chwycił Lizę za rękę.
A ten facet z Nowego Jorku? zaniepokoiła się Liza.
Umówię Aimee z nim na inny termin. Chodz, Lizo, oczarujesz go swoim
wdziękiem.
Nigdy nikogo nie czaruję oburzyła się Liza.
A właśnie, że tak. Potrafisz być straszną flirciarą, jeśli ci na czymś zależy.
Już dawno chciałem z tobą o tym porozmawiać.
Nie mam ci nic do powiedzenia.
Ale ja mam, ma chère odparÅ‚ Jacques, ujmujÄ…c LizÄ™ pod rÄ™kÄ™.
Nie wiem, co się z nimi stało powiedziała Aimee, kiedy zostali sami.
Ostatnio dziwnie siÄ™ zachowujÄ…. Przepraszam ciÄ™ za nich, Peter. Ostatnie
tygodnie nie były dla nas wszystkich łatwe.
Dla mnie też.
Dzięki, że przyszedłeś.
Próbowałem trzymać się od ciebie z daleka, ale nie potrafię. Doris
załatwiła mi mnóstwo spotkań w różnych miastach, jakieś aukcje i wystawy.
Chciałem uciec od Nowego Orleanu... od ciebie. Ale jak tylko wróciłem i
zobaczyłem to zaproszenie, wiedziałem, że muszę przyjść. Tak bardzo chciałem
cię zobaczyć. Nie mogłem już dłużej bez ciebie wytrzymać.
CieszÄ™ siÄ™.
Wiem, że jestem samolubny rzekł, przyciągając ją do siebie. Pewnie
planowałaś jakieś wieczorne imprezy z przyjaciółmi, ale i tak muszę cię o to
zapytać. Czy... zawahał się na moment, szukając odpowiednich słów czy
pozwolisz mi choć odprowadzić się do domu?
Spojrzała mu w oczy i serce jej zamarło. Jeszcze nigdy nie widziała w nich
tyle smutku, tyle niepewności. Nigdy nie umiała mu odmawiać. Teraz nic się nie
zmieniło.
Nie mieliśmy żadnych konkretnych planów. Jestem pewna, że
zrozumieją. Rozejrzała się po sali i nie widząc nigdzie żadnego z przyjaciół,
uznała to za kolejny dobry znak. Jak zwykle, postanowiła posłuchać głosu swego
serca. Pewnie postanowili pójść gdzieś beze mnie.
JesteÅ› pewna?
Tak.
Ignorując pełne zdziwienia spojrzenia gości, wybiegli z sali.
Nie zważając na lejący deszcz, trzymając się za ręce biegli ulicami
Dzielnicy Francuskiej.
Do domu Aimee dotarli przemoczeni do suchej nitki. Aimee ze śmiechem
oparła się o balustradę schodów.
Kiedy zarobię mój pierwszy milion, zainstaluję tu windę oznajmiła i
wolno ruszyła na górę.
Peter? zawołała, kiedy nie usłyszała za sobą jego kroków. Czy coś się
stało?
Pokonał błyskawicznie kilka dzielących ich stopni i chwycił ją w ramiona.
Trzymał ją mocno, wdychał świeży zapach jej skóry, przesiąknięty wonią
deszczu.
Kiedy objęła go za szyję i przywarła do niego całą sobą, poczuł się
niezmiernie szczęśliwy.
O, Aimee szepnął drżącym głosem. Tak bardzo za tobą tęskniłem.
Ja też za tobą tęskniłam odparła. Ujęła w dłonie jego twarz i mocno
pocałowała go w usta.
Jęknęła, kiedy jego dłoń zsunęła się po jej plecach, otoczyła biodro i
powędrowała na udo.
Było to coś cudownego i dobrze znajomego. Rozkosz fizyczna przestała jej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]