[ Pobierz całość w formacie PDF ]

też kwiatów w butonierce. Po prostu zwykłe guziki.
W tym czasie Niezrównany, nieświadomy zainteresowania,
jakie wzbudził, stwierdził, że w Broom Hall jest znacznie więcej do
zrobienia, niż się spodziewał, będzie zatem musiał zostać dłużej.
Dom był wprawdzie w lepszym stanie, niż sądził, chociaż jego
główna część wymagała remontu, to była, jak zapewnił go
Wedmore, całkiem sucha. Niestety, nie mógł powiedzieć tego
samego o wschodnim skrzydle, w którym znajdowały się puste
pokoje, czy o części dla służby. Wyjaśnił, że ostatnimi czasy zmarły
pan nie interesował się nimi zbytnio. W dachu porobiły się dziury i
służba starała się ze wszystkich sił, podstawiając wiadra pod te
największe, ale musiał przyznać, że weszła tam wilgoć.
- Mam nadzieję, że nie wdał się tu jeszcze grzyb - powiedział
sir Waldo. - Ktoś musi to szybko obejrzeć. Czy twój pan zatrudniał
zarządcę?
- Nie, panie - odparł skruszonym tonem Wedmore. - Był tu
jeden godny zaufania, pan Hucking, ale... ale...
- Nie ostatnio - podsunął mu Waldo.
34
Kamerdyner nie ponosił winy ani za murszejące belki, ani za
brak zarządcy i był potulnym, nieco nerwowym człowiekiem, ale
czuł się do tego stopnia odpowiedzialny za wszelkie
niedociągnięcia w majątku, że w pierwszej chwili nie mógł
uwierzyć, iż sir Waldo się do niego uśmiecha. Z wielką ulgą
odwzajemnił uśmiech i ośmielił się zauważyć:
- Mój pan był bardzo dziwny, jeśli mogę tak powiedzieć. Pan
Hucking uważał, że koniecznie trzeba podjąć pewne prace, ale nie
mógł uzyskać na to pieniędzy i się zniechęcił. Zawsze powtarzał, że
zarządca jest zły, kiedy i właściciel nie najlepszy, i muszę
przyznać... Zresztą, sam pan zobaczy, sir Waldo.
- Widziałem już wystarczająco, by się domyślić, że muszę tu
spędzić jeszcze parę tygodni - rzekł ponuro Hawkridge. -
Chciałbym teraz omówić z panią Wedmore najważniejsze wydatki.
Czy możesz poprosić, by do mnie przyszła?
- Waldo, przecież nigdy nie doprowadzisz tego domu do
porządku - stwierdził lord Lindeth po wyjściu kamerdynera. - Być
może nie znam się na tym, ale wystarczy rzucić okiem, by
zobaczyć, że ten stary sknera zostawił majątek w opłakanym stanie.
Pewnie nie wydał na niego ani pensa, a ci jego dzierżawcy
wycisnęli z ziemi, co tylko mogli, i zabrali wszystko dla siebie.
Trudno ich za to winić. Gdyby... gdyby którykolwiek z moich
dzierżawców żył w takich warunkach, nie potrafiłbym spojrzeć mu
w oczy.
- I słusznie, mój drogi. Podejrzewam, że przy dobrym
zarządzaniu ten majątek będzie przynosił zyski. Takie, że
niezależnie od okoliczności, sam się utrzyma.
- Tylko najpierw będziesz musiał sporo włożyć.
- Oczywiście, mędrcze. Czy sądzisz, że mógłbym ten majątek
sprzedać w jego obecnym stanie? Masz chyba o mnie wyjątkowo
kiepską opinię.
- Oj, bo uwierzę, że rzeczywiście chcesz się go pozbyć -
powiedział ze śmiechem Julian. - Za dobrze cię znam, by dać się
nabrać. Włożysz pieniądze w remont tylko po to, żeby mogły tu
35
mieszkać sieroty. Rób, jak chcesz, ale założę się, że nie odzyskasz
wydanych funduszy.
Sir Waldo pokręcił głową.
- Gdyby kuzyn Joseph wiedział, jak bardzo jesteś mu bliski,
na pewno tobie zapisałby majątek - orzekł. - Nie próbuj mnie
zniechęcić. Wiesz, że ci się to nie uda, a za chwilę i tak przyjdzie
pani Wedmore. Pociesz się, że jeszcze nie zdecydowałem, czy ten
dom nadaje się dla sierot. Jedno jest pewne: nie chcę pozbyć się
tego... daru.
- Daru? Już raczej ciężaru! - stwierdził dobitnie Julian.
- Tak uważasz? - Waldo spojrzał na niego pytająco. -
Naprawdę? Wcale mi się tak nie wydaje...
Julian zrozumiał, że tak łatwo nie przekona kuzyna.
- Mnie też nie, ale chyba trafiłem w czułe miejsce, co?
- Praca na wsi. - Waldo uśmiechnął się i w tym momencie
drzwi się otworzyły. - Pani Wedmore, proszę wejść.
- Tak, panie. - Gospodyni dygnęła na powitanie. -Jeśli chodzi
o pokrycie, które wczoraj przedarło się jego lordowskiej mości, to
bardzo mi przykro, lecz cała pościel jest tak cienka i przetarta...
- Chodzi o to i wiele innych rzeczy - przerwał jej i uśmiechnął
się jeszcze szerzej. - Czemu mi nie powiedziałeś, Lindeth? Pewnie
bałeś się bury od pani Wedmore. Idz teraz, a ja cię usprawiedliwię.
- Ależ, panie - zaprotestowała pani Wedmore, cała
zaczerwieniona. - Wcale o tym nie myślałam. Usiłowałam tylko
wyjaśnić...
- Rozumiem. Chcę dowiedzieć się od pani, co trzeba kupić,
żeby ten dom nadawał się do zamieszkania, i gdzie można to
najszybciej dostać.
Pani Wedmore nie pamiętała, kiedy ostatnio usłyszała coś
równie miłego. Westchnęła i powiedziała nieco zdławionym
głosem, nie mogąc ukryć wzruszenia:
- Oczywiście, jeśli jest pan rzeczywiście gotów. .. - Dostrzegła
potwierdzenie w jego oczach, wciągnęła więc głęboko powietrze i
zaczęła długą litanię najpilniejszych wydatków.
36
Ponieważ służba Walda wiedziała, że może kupić wszystkie
niezbędne w domu rzeczy, i nigdy nie budziło to, pomijając
najnowszą, rewolucyjną kuchenkę (nabytą przez jego matkę),
zainteresowania sąsiadów, nie miał pojęcia, że carte blanche, którą
dał Wedmore'om, wywoła tak ożywione komentarze w całej
okolicy.
Informację o zakupach w Broom Hall przyniosła do Staples pani
Underhill po wizycie w probostwie, gdzie umówiła się na ploteczki
z panią Chartley. Pani Wedmore przyjazniła się z panią Honeywick,
gospodynią pastora, i dlatego poznała wszystkie szczegóły
prawdziwej orgii zakupowej, która odbyła się w Leeds.
- A poza tym, że kupił pościel i zastawę, to jeszcze sprowadził [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • natalcia94.xlx.pl