[ Pobierz całość w formacie PDF ]

75 NIEBO NAD TEKSASEM
- Już dobrze, dobrze... - Mruczał coś łagodnie i masował jej plecy. Wkrótce
uspokoiła się na tyle, żeby odczuć zażenowanie swoją reakcją. Nie aż takie jednak
duże, żeby natychmiast się odsunąć. Kiedy minął szok, poczuła mocne ręce i
klatkę piersiową Setha. Zapach skórzanego ubrania, który dotąd się jej z nim
kojarzył, mieszał się tym razem ze słabą wonią wykrochmalonej koszuli.
Przesunął rękę w górę i pogładził ją po włosach, mrucząc wciąż, jakby była
wystraszonym zrebakiem.
Pochodzili z dwóch różnych światów. Do świata Setha miała należeć tylko
przez rok, ale teraz nie myślała o tym. W jego ramionach czuła się tak bezpiecznie,
po domowemu nawet! Wszystkie te uczucia były jej do tej pory obce i po-
trzebowała czasu, żeby się w nich rozeznać. Ale na pewno nie teraz... Nie
wcześniej, aż już będzie koniecznie musiała opuścić to cudowne schronienie.
- Lepiej ci już? - zapytał.
Kiwnęła głową i rozluzniła uścisk.
- Głupio mi, że tak przesadnie zareagowałam. - Ale tego nie żałuję, dodała w
myślach.
- Przestraszyłaś się. To zrozumiałe, gdy ktoś nie przywykł do zwierząt. -
Przytrzymał ją na długość ramienia. - A teraz popatrzmy, czego chciał ten stary
Fineasz. - Prześliznął się po niej spojrzeniem. - Ach! Kolczyki!
Miała w uszach kryształowe kolczyki ze sklepu Audrey.
- Po co mu kolczyki? Przecież nie ma uszu.
S
R
- Strusie - wyjaśnił z uśmiechem - lubią jasne, świecące przedmioty.
Zauważysz to potem sama. Musisz się pilnować. Słyszałem, że nie przepuszczą
niczemu, co błyszczy. - Delikatnie dotknął jej ucha, aż ciarki przebiegły ją po szyi.
- Nic ci na szczęście złego nie zrobił. A mógł.
- Choroba! - Claire podniosła rękę do ucha i spojrzała na Fineasza. -
Przynajmniej masz dobry gust.
Seth ze śmiechem otoczył ją ramieniem i ruszył w stronę ciężarówki. Do tej
76 NIEBO NAD TEKSASEM
pory tu nią nie przyjeżdżał.
- Pora na mnie. Postaram się dziś jeszcze-wrócić, ale może mi wypaść inaczej.
Wróci! Wróci! Miała nadzieję, że przestał się już na nią gniewać. Uznała
jednak, że lepiej rozegrać to chłodno.
- Aha, przypomniało mi się. Chciałam cię zapytać o kilka spraw. Spojrzał na
zegarek.
- No to pytaj, byłe szybko.
Zirytował ją swoją niecierpliwością, ale starała się mu tego nie okazać.
Wyciągnęła z kieszeni kartkę z pytaniami.
- Kiedy tu wywożą śmieci?
Spojrzał na nią, jakby nie rozumiał.
- Trzymam dotąd wszystkie pudła i papier pakowy w stołowym - wyjaśniła.
- I chcesz się pozbyć dobrych pudełek? A w co się zapakujesz, jak będziesz
jechała do Paryża?
- Hm... - Pewnie kupiłaby nowe. - Zajmują tyle miejsca...
- To złóż je na płask i przechowaj.
Oczywiście. Na farmie nikt normalny nie wyrzuca dobrych opakowań.
- Tak zrobię. - Być może. - No dobrze, ale jak już zbiorą się różne śmieci, to
kiedy mogę liczyć na wywóz?
- Jak to kiedy? Zawsze. Tutaj robimy to sami.
Claire przygryzła wargę.
S
R
- A dokąd się je wywozi?
- Na wysypisko. Pokazać ci na mapie, gdzie to jest?
- Daleko stąd?
- Dosyć, jak na twoje przyzwyczajenia, ale prawdopodobnie nie będziesz tam
jezdzić częściej niż raz na miesiąc.
- Raz w miesiącu? - Cudownie. - Przez ten czas można zaśmierdnąć!
- No co ty?! - Spojrzał na nią krytycznie - Chyba nie wyrzucasz odpadków
77 NIEBO NAD TEKSASEM
kuchennych do pojemnika na śmieci?
- Wyrzucam, zawinięte.
Pokręcił głową.
- Do tego służy kompostnik. Wszystkie resztki ulegną rozkładowi i powstanie
próchniczna ziemia, której wiosną użyjesz w swoim warzywniku... Jeszcze coś?
- Tak. Poczekaj, pójdę po faskę twojej mamy.
Wbiegła do domu, a kiedy wróciła, siedział już za kierownicą ciężarówki.
Podała mu gliniany garnek przez okno.
- I jeszcze jedno. Czy mógłbyś mnie zawiadomić, jak będziesz się wybierał do
sklepu warzywniczego? Byłabym wdzięczna za podwiezienie.
Uśmiechnął się, włączając silnik.
- Zazwyczaj nie robię takich zakupów, ale dam ci znać, jeśli będę planował
wypad do miasta. Co prawda nie wiem, kiedy to będzie.
Genialnie. Ciekawe, jak długo będzie musiała czekać na główkę sałaty?
- Czemu robisz smutną minę? Nie musisz przecież czekać na mnie. Czy
ciężarówka Beau nie jest na chodzie?
- Nie wiem. - Claire zaczynała się irytować. - Wszystko jedno, bo i tak nie
potrafię prowadzić.
Popatrzył na nią i nagle wyłączył silnik.
- Nie potrafisz jezdzić ciężarówką, czy w ogóle nie prowadzisz samochodu?
- W ogóle. Kropka.
S
R
- Ani, ani?
Pokręciła głową.
- Nigdy mi to nie było potrzebne.
Na twarzy Setha odbiły się mieszane uczucia.
- Dlaczego mi o tym nie powiedziałaś? - zapytał w końcu. Wyglądał na tak
wyprowadzonego z równowagi, że Claire również nie powstrzymała narastającej
złości.
78 NIEBO NAD TEKSASEM
- A niby kiedy miałam ci o czymkolwiek powiedzieć? Jestem tu prawie
tydzień i nikogo poza twoją matką, gdy przysłała mi potrawkę, nic nie obchodzę.
Nikt nie dzwoni, nie przychodzi. Nikt nie poświęcił mi ani odrobiny uwagi.
- Gdybym dziś sama nie przyszła do stajni, wyjechałbyś jak co dzień bez
jednego słowa,
- Nie chciałem ci przeszkadzać w... pracy - odparł z ledwo słyszalnym
wahaniem. Claire jednak usłyszała je. Drwił. Nagle zawrzały w niej wszystkie
żale, nad którymi dotąd starała się panować.
- Wybłagałeś, żebym z twojego powodu zmieniła w swoim życiu wszystko, a
potem zapomniałeś, że w ogóle istnieję. Jestem tu kompletnie sama. Mogłabym
umrzeć z głodu, zachorować albo jeszcze nie wiem co i nawet byś o tym nie
wiedział... - Zaraz potem dorzuciła coś, czego - wiedziała o tym - powiedzieć nie
powinna. - Czy właśnie tak postąpiłeś z moim dziadkiem? Namówiłeś go, żeby za-
mienił swoje ranczo na fermę hodowlaną, po czym zlekceważyłeś go tak, jak
mnie?
Seth zbladł jak płótno i jednym susem wyskoczył z kabiny ciężarówki.
Chwycił ją za ramiona.
- Nie oskarżaj mnie o lekceważenie Beau! Spijesz śmietankę z całego jego
ciężkiego życia, a nigdy nawet nie pomyślałaś, żeby go odwiedzić!
- Dziadek też mnie nie odwiedzał!
- Może nie uważał się za szczególnie upragnionego gościa?
S
R
- A może najzwyczajniej w świecie nienawidził Nowego Jorku?
- Tak jak ty tego rancza? - Przeszył ją spojrzeniem tak ostrym, że aż odwróciła
wzrok. - Wszystko jasne. - Puścił ją, a mimo to wciąż czuła siłę tego uścisku. - Nie
chcesz mieć nic wspólnego z życiem na farmie ani ze strusiami. Przypominasz o [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • natalcia94.xlx.pl