[ Pobierz całość w formacie PDF ]

miękki dywanik przed kominkiem.
- A co z blizniakami? Czy będą chciały...
Nie pozwolił jej skończyć zdania.
- Oczywiście, że tak. Nie masz pojęcia, jak bardzo
im ciebie brakuje. Prawdę mówiąc, od czasu gdy
wyjechałaś, słyszę wyłącznie, że Lissa to, Lissa tamto
i kiedy Lissa wróci.
Melissa uśmiechnęła się przez łzy.
- Nie mogę się doczekać, żeby je zobaczyć.
- Zrobimy im niespodziankę, pójdziemy po nie do
szkoły. Ale najpierw mamy jeszcze coś do skończenia.
Wyszeptała jego imię, on zaś przyciągnął ją bliżej
i ukrył twarz w jej włosach. Potem lekko kąsając
szyję zaczął zbliżać się do ust. Jej ciało natychmiast
poczuło bijące od niego ciepło. Tuląc się, Melissa
chciwie odwzajemniała pocałunki.
- Najdroższy, nie powinniśmy - szepnęła.
Zaśmiał się cicho.
- Kochanie, wierz mi, że ranę miałem na głowie.
Z tą częścią ciała wszystko jest w porządku. - Położył
jej dłoń na twardniejącej męskości.
Oczy Melissy szeroko się rozwarły.
- Masz racjÄ™.
Znów cicho się zaśmiał.
- Uwielbiam, kiedy siÄ™ czerwienisz.
- JesteÅ› okropny!
- Ale tobie siÄ™ to podoba.
- Wiem o tym. - Zmarszczyła nos.
Położył głowę na jej piersiach i mimo bluzki sprawił,
że brodawki jej stwardniały.
- Wyjdziesz za mnie?
W odpowiedzi na ten słodki atak Melissa wyprężyła
siÄ™ pod nim.
- O, tak.
- Kiedy? - RozpiÄ…Å‚ jej bluzkÄ™, dotykajÄ…c wargami
aksamitnej, pachnącej skóry.
Melissa lekko pociągnęła go za włosy do góry, tak
że uniósł głowę.
- Dzisiaj, jutro, zawsze.
Spojrzał jej głęboko w oczy.
- Kocham cię nad życie, ale jeszcze pozostaje
druga strona medalu. Nie chcę niczego udawać. Jestem
brutal, grubianin i narwaniec. Może jeszcze gorzej.
Delikatnie przesunęła palcami po jego twarzy,
zatrzymując je na brodzie, jakby jeszcze raz chciała
siÄ™ zapoznać z każdÄ… pÅ‚aszczyznÄ…, każdym zagÅ‚Ä™bie­
niem.
- Ale ja bardzo chcę spróbować - powiedziała,
uśmiechając się z zadowoleniem. - Cokolwiek by
mówić, nie jesteś nawet w połowie taki nieokrzesany,
jak myślisz.
Potarł nosem o jej kark.
- JesteÅ› pewna?
- Absolutnie.
- Pomyśl, czy będziesz mogła ze mną mieszkać?
- Spróbuj tylko mnie od tego odwieść.
Pokazał zęby w uśmiechu.
- Kiedy zrealizuję ten kontrakt, mogę stać się
bogaty.
- Mmm, moja mama zawsze mówiła, że bogacza
kocha się równie łatwo jak biedaka.
- Sprytna kobieta była z twojej mamy.
Potem ogłuchli i oślepli na wszystko dookoła,
szybko pozbywając się strojów. Klęczeli na dywaniku
twarzą w twarz, nadzy. Joshua jęknął i pochylił się.
Najpierw znalazł wargami usta Melissy, potem objął
nimi brodawkÄ™ piersi.
W końcu podniósł spojrzenie i wyszeptał:
- Tak się martwiłem, że już nigdy cię nie dotknę,
nie poczujÄ™ twojego smaku.
Gorąco oddechu wypełniło jej ucho. Schyliła się
i zaczęła całować brzuch Joshui. Ogarnęła ją taka
namiętność, że nie była pewna, czy w ogóle jest
w stanie oderwać wargi od jego ciała.
- Jeszcze! - krzyczał. - Jeszcze!
Przetoczył się na plecy i uniósł ją. Otoczyła go
nogami i przyjęła całego do środka. Potem leżeli
obok siębie, nasyceni i wyczerpani, rozpaleni, z ciałami
spływającymi potem.
- Kocham cię - powiedziała, wiodąc palcem po
jego wardze.
- Ja też cię kocham.
Znów go pocałowała i drgnęła, jakby chciała wstać.
Chwycił ją za przegub.
- DokÄ…d idziesz?
- Donikąd - wymruczała. - Jest... Jest coś, o czym
powinnam ci powiedzieć.
Oczy Joshui zachmurzyły się.
- Nie jesteÅ› chyba chora?
- Skąd ci to przyszło do głowy?
Przyjrzał jej się badawczo oczami pełnymi troski.
- Kiedy zobaczyÅ‚em ciÄ™ w drzwiach, miaÅ‚em wra­
żenie, że wychudłaś. - Wzruszył ramionami. - Chciałem
nawet zapytać, czy się dobrze czujesz, ale... - Urwał.
- Nie martw się. Nie jestem chora. - Uśmiechnęła
się do niego lekko. - Jestem w ciąży.
Joshua zmartwiał.
- W ciąży?
Skinęła głową, patrząc na niego niespokojnie.
- Kiedy... kiedy się o tym dowiedziałaś?
- Wczoraj. Myślałam, że to jakiś wirus, ale okazało
się, że nie.
- Czy jesteś szczęśliwa? - zapytał uspokojony.
- A ty?
- Oczywiście, że tak. - Uśmiechnął się tak szeroko,
jak nigdy dotąd. - Jesteś wspaniała, wiesz? - Głos
Joshui brzmiał cicho, ciepło i był przepełniony miłością.
Kiedy wstali i ubrali się, otoczył ją ramionami,
a ona ukryła twarz na jego piersi.
- Kocham cię, Joshua - powiedziała jeszcze raz.
- I tak się cieszę, że uradowała cię wiadomość
o dziecku.
- Och, kochanie, czyżbyś wątpiła? Nasza rozkosz
jeszcze się zwiększy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • natalcia94.xlx.pl