[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zbliżyć, ale on kręcił głową i mówił, że złożył jej obiet
nicę, której nie zamierzał złamać. Po rozmowie z Me-
redith Abby kupiła pospiesznie trochę wymyślnej bieli
zny, w której powinna być dla Graya atrakcyjna, jednak
do tej pory jej nie rozpakowała.
Gray krzyknął nagle, po czym zawołał:
- Zejdź szybko z dachu, koniecznie!
Zobaczyła w oddali kłąb kurzu. Przez prerię ktoś się
zbliżał. Jechał prowadzącą do chaty polną drogą.
Zeszła więc szybko z drabiny, podbiegła do swoich
kała na inne wiadomości, że niemal zapomniała, iż Cal
miał w tym miesiącu zostać ojcem.
- To dziewczynka - oznajmiła Meredith. - Widzie
liśmy już jej zdjęcie na ekranie komputera.
Cal wcale się nie cieszył z tego, że będzie miał dziec
ko. Na wieść o ciąży ożenił się z Jasmine niemal po
kryjomu, nie pozwalając nikomu z rodziny przyjechać
na ślub. Abby miała jednak nadzieję, że Cal z miejsca
pokocha malutką córeczkę.
- Kiedy będziemy mogli ją zobaczyć? - spytała Abby.
- Jasmine prosi, żebyśmy zaczekali, aż obie z małą
wyjdą ze szpitala. Ale wychodzą już jutro.
- Cal postanowił dać jej na imię Kaydie Elizabeth
- poinformował Chuck.
- Po mamie i babci... - skomentowała Abby, smut
niejąc nagle.
- Tak. Mam nadzieję, że to znaczy, iż Cal pogodził
się ze wszystkim, co się w jego życiu zdarzyło, i że teraz
się ustabilizuje.
Abby miała tę samą nadzieję, ale nie powiedziała nic
więcej; dławiły ją wspomnienia.
- Może polecicie z nami? - kontynuowała Meredith
jakby nigdy nic. - Mogę zabrać was stąd śmigłowcem,
a potem polecimy wszyscy naszym odrzutowcem do
Fort Worth. Najdalej pojutrze wrócimy.
Abby uspokoiła się trochę, ale wciąż było jej bardzo
smutno. Oczywiście chciała zobaczyć swoją malutką
bratanicę, ale...
bagaży i wyjęła telefon komórkowy, żeby zadzwonić do
Chucka. Niestety, zapomniała naładować baterie telefo
nu. Nie działał. Postanowiła poszukać lornetki.
Gray spojrzał na drogę przez lornetkę i powiedział:
- To chyba półciężarówki twojego brata. - Abby na
wszelki wypadek sięgnęła po strzelbę i upewniła się, że
jest ona załadowana.
Rzeczywiście, kiedy dziesięć minut później samo
chody zatrzymały się, z jednego z nich wysiadł Chuck,
a z drugiego - Meredith.
- Mam nadzieję, że nie zamierzasz nas zastrze
lić, kochana siostrzyczko - zażartował na powitanie
Chuck.
Abby odłożyła strzelbę i pokręciła głową.
- Chuck, dlaczego nas nie powiadomiłeś, że przyje
dziecie? - skarciła brata. - Naprawdę mogliśmy zacząć
do was strzelać.
- Dzwoniliśmy, ale włączała się poczta głosowa -
odparła Meredith. Podeszła i uścisnęła Abby serdecz
nie. - Mamy dla was dobre wiadomości.
Chuck uśmiechnął się szeroko do Graya i podał mu
rękę.
- Dobre wiadomości i trochę zapasów - dodał.
- Chciałabym, żebyśmy najpierw sobie usiedli - po
wiedziała Meredith. - Już wyjmuję zimne napoje.
Abby popatrzyła pytająco na Chucka.
- Zostałaś ciocią! Gratulacje - powiedział.
Otworzyła usta ze zdumienia. W takim napięciu cze
- Nie martw się o Graya - odezwał się Chuck, wi
dząc wahanie siostry.
Gray miał ochotę spytać Abby, jak się czuje, pocie
szyć ją. Nie chciał tego robić przy Chucku i Meredith.
Spostrzegł, że Abby cierpi.
- Dowiedzieliśmy się kilku rzeczy w twojej sprawie
- kontynuował Chuck, patrząc na Graya. Uśmiechnął
się. - Chyba odkryliśmy, dlaczego ktoś mógłby chcieć
cię zamordować. To wydaje się niezwykłym zbiegiem
okoliczności; nie wiem, czy, nie będąc prawnikiem, zro
zumiesz całą sprawę.
- Jaką? - dopytywał się Gray.
swoim ranczem? To przez niego Abby miała wypadek!
- To nie jest aż takie proste. - Chuck pokręcił głową.
- Niestety. Gdybyś umarł, zapisane ci w spadku dobra
wcale nie przeszłyby na własność Joego Skaggsa. Chy
ba że sporządziłeś testament, w którym wszystko mu
zapisałeś, w co bardzo wątpię.
- Oczywiście, że nie.
- Otóż twój majątek odziedziczyłby twój najbliższy
krewny... może twój dziadek? A gdybyś ożenił się
z Abby - ona. Wreszcie, gdybyś nie miał ani żony, ani
krewnych, twój majątek przeszedłby na własność stanu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]