[ Pobierz całość w formacie PDF ]
razem z Iwanem Isajewiczem, była przy siostrze do końca.
Nie przyjeżdża tu już jednak od dwóch lat: podróż stała się dla niej zbyt ciężka.
Iwan Isajewicz uważa obie siostry za święte, ale Sandroczka uśmiecha się, jak
zwykle, swym uwodzicielskim uśmiechem i poprawia męża:
* Zwięta u nas była jedna...
Cieszę się, że jestem dzięki mężowi spokrewniona z tą rodziną i że moje dzieci mają
w sobie trochę greckiej krwi, krwi Medei. Jej pózne wnuki" wciąż zbierają się
każdego lata w Osadzie * Rosjanie, Litwini, Gruzini, Koreańczycy. Mąż marzy, żeby
przywiezć tu w przyszłym roku, jeśli będzie nas stać, naszą małą wnuczkę, córeczkę
starszego syna i czarnej Amerykanki z Haiti.
To cudowne uczucie * należeć do rodziny Medei, takiej ogromnej, że nie znasz nawet
jej wszystkich członków, którzy gubią się w mroku byłego, zmyślonego i tego co
jeszcze przed nami.
1996 rok
[ Pobierz całość w formacie PDF ]