[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Do pokoju wróciÅ‚ W¹skooki i przyniósÅ‚ ze sob¹ nie tylko list.
 UkrywaÅ‚ go w pudeÅ‚ku pod swoim łó¿kiem. Ale oto, co znala-
zÅ‚em w szafie  podniósÅ‚ w górê taki sam pojemnik, jak ten znaleziony
w jaskini.  Gaz chlorowy. Ma taki jeszcze jeden. Mo¿e wiêcej.
Powell przyjrzaÅ‚ siê dokÅ‚adnie pojemnikowi, po czym popatrzyÅ‚
na ksiêdza.
 Tandeta, mój ojcze, prawdziwa tandeta.
Wyci¹gn¹Å‚ okulary do czytania i usiadÅ‚, trzymaj¹c list. W tym
czasie dwa draby zbiÅ‚y pozostaÅ‚e osoby w jedn¹ grupkê i nie spusz-
czały z nich oka.
Wreszcie Powell odÅ‚o¿yÅ‚ list.
 Powiedz nam, ojcze, dlaczego ten list nigdy nie został wysłany
do papie¿a?
Ksi¹dz wpatrywaÅ‚ siê w swego syna i milczaÅ‚.
Powell zwróciÅ‚ siê do Joanny.
 CoS do dodania, doktor Campbell?  Poniewa¿ Joanna nie
odpowiadaÅ‚a, Powell kontynuowaÅ‚:  Twój wkÅ‚ad bêdzie pracowaÅ‚
na twoj¹ korzySæ, kiedy zadecydujemy, co z tob¹ zrobiæ.
 MógÅ‚byS zabiæ wÅ‚asn¹ matkê bez ¿adnego namysÅ‚u, prawda,
Adrianie?
 I czcigodny ojciec tak¿e by zabiÅ‚, ¿eby osi¹gn¹æ to, czego pra-
gnie. Taki okrutny jest Swiat, matko. Tylko sentymenty posuwaj¹ siê
za daleko.
Powell był najbardziej obmierzłym człowiekiem, jakiego Indy
kiedykolwiek spotkaÅ‚. Jak¿e rozkosznie byÅ‚oby wpakowaæ piêSæ w tê
przystojn¹ twarz czÅ‚onka parlamentu.
Nagle odezwaÅ‚ siê Byrne.
 W piêtnastym wieku nie byÅ‚o dobrej komunikacji. List praw-
dopodobnie czekaÅ‚ miesi¹cami na mo¿liwoSæ wysÅ‚ania. MusiaÅ‚ zna-
lexæ siê w niewÅ‚aSciwym miejscu lub mo¿e mnich postanowiÅ‚ go nie
wysyÅ‚aæ. W ten sposób zamykaj¹ tê kwestiê archiwa i dzienniki po-
chodz¹ce z tamtych czasów.
Harmonizuj¹ce z wrogiem, pomySlaÅ‚ Indy. Gdzie podziaÅ‚o siê te-
raz ¿arliwe poczucie sÅ‚usznoSci, jakie nie odstêpowaÅ‚o do tej pory czci-
godnego ojca? Nie byÅ‚ ani trochê lepszy od swego perfidnego syna.
 Dziêkujê, drogi ojcze. Doceniam twoj¹ pomoc. Czy s¹dzisz,
¿e zwój jest zakopany w jaskini?
Byrne zawahaÅ‚ siê.
 Nie wiem.
 A wiêc, przyjaciele i droga rodzino, odnoszê wra¿enie, ¿e
wykopaliska bêd¹ owocne. Jakie wykopaliska, zapytacie? Wasze.
Wszyscy spêdzimy tê noc w jaskini. Nikt nie odejdzie, dopóki nie
znajdziemy odpowiedzi.  Powell z uSmiechem zwróciÅ‚ siê do Deir-
dre.  Noc w esplumoir Merlina. Kiedy wyjechaÅ‚aS, spêdziÅ‚em kilka
dni w twoim pokoju i miaÅ‚em okazjê przeczytaæ twoj¹ pracê.
 Co robiłeS w tym domu?  zapytała ostrym głosem Deirdre.
 RozmawiaÅ‚em z Joann¹, próbuj¹c przekonaæ j¹, by wziêÅ‚a udziaÅ‚
w moich poszukiwaniach. To bardzo xle, ¿e mnie nie posÅ‚uchaÅ‚a.
 Dlaczego potrzebujesz tego zwoju, Powell?  zapytał Indy. 
Masz ju¿ omfalos.
 Zwój zawiera klucz do wyzwolenia mocy tego kamienia. Te-
raz, profesorze, zdobyÅ‚ pan ju¿ trochê staro¿ytnej wiedzy celtyckiej,
wiedzy, która przekazywana jest jedynie nowicjuszom zakonu.
 A niech to wszyscy diabli  powiedziaÅ‚ Shannon, gdy grupê
wiêxniów wyprowadzono z domu ksiêdza w kierunku oczekuj¹cego
samochodu.  I co teraz?
PrzyszedÅ‚ tutaj za Joann¹ i obserwowaÅ‚, jak najpierw zerkaÅ‚a
przez okno, po czym chyÅ‚kiem zakradÅ‚a siê do bocznych drzwi. Po-
ruszaÅ‚a siê po posiadÅ‚oSci z caÅ‚kowit¹ znajomoSci¹ rzeczy, co po-
twierdziÅ‚o siê jeszcze bardziej, gdy wyci¹gnêÅ‚a klucz i otworzyÅ‚a
drzwi. Shannon podszedÅ‚ do frontowego okna. Zd¹¿yÅ‚ popatrzeæ na
wejScie Joanny do pokoju, gdy usÅ‚yszaÅ‚ nadje¿d¿aj¹c¹ furgonetkê.
PadÅ‚ na ziemiê i czekaÅ‚, podczas gdy Powell ze swoimi gorylami szli
wzdÅ‚u¿ bocznej czêSci domu, po czym cicho weszli przez te same
drzwi, za którymi zniknêÅ‚a Joanna.
Shannonowi nie zajêÅ‚o zbyt du¿o czasu zorientowanie siê, ¿e
jego brach znalazÅ‚ siê w powa¿nych tarapatach. ZrozumiaÅ‚ natych-
miast, ¿e tylko on mo¿e pomóc Indy emu. Nie wymySliÅ‚ jednak ni-
czego, co mógÅ‚by zrobiæ. W tej chwili obserwowaÅ‚, jak pojazd od-
je¿d¿a. Jack odszedÅ‚ od domu i popatrzyÅ‚, w jakim kierunku oddala
siê samochód. ByÅ‚ niemal pewien, ¿e pojechaÅ‚ w stronê jaskini.
 O cholera!  Shannon ruszyÅ‚ drog¹, któr¹ obraÅ‚ Powell. Po
przybyciu do Whithorn wst¹piÅ‚ do pubu i dowiedziaÅ‚ siê, gdzie za-
trzymali siê archeologowie, póxniej zaS, gdy Lily powiedziaÅ‚a mu,
¿e Indy jest w jaskini, jednoczeSnie wyjaSniÅ‚a, jak tam dotrzeæ. Za-
pewniÅ‚a go, ¿e to bardzo przyjemny spacer. Dobry na kr¹¿enie krwi.
ByÅ‚ ju¿ jednak wieczór i Jack zadecydowaÅ‚, ¿e jedno lub dwa piwa
w pubie bêd¹ jeszcze przyjemniejsze.
Zanim zniknêÅ‚y ostatnie zabudowania miasteczka, upÅ‚ynêÅ‚o ja-
kieS dziesiêæ minut i Jacka otoczyÅ‚ caÅ‚kowicie wiejski krajobraz. Nie
przestawaÅ‚ spogl¹daæ na ciemny las porastaj¹cy obydwie strony dro-
gi. To miejsce przyprawiaÅ‚o go o ciarki. CaÅ‚e ¿ycie waÅ‚êsaÅ‚ siê po
wielkich miastach w Srodku nocy, nigdy nie przywi¹zuj¹c do tego
wiêkszej wagi. Tutaj jednak wszystko wygl¹daÅ‚o inaczej. DzikoSæ.
MiaÅ‚o siê uczucie, ¿e wszystko mo¿e siê wydarzyæ.
W tej samej chwili gdzieS poza drog¹ usÅ‚yszaÅ‚ odgÅ‚os Å‚amanych
gaÅ‚êzi. Stan¹Å‚. Co to byÅ‚o, u diabÅ‚a?  zastanawiaÅ‚ siê. CzekaÅ‚. Nie
byÅ‚ w stanie dostrzec tej przeklêtej rzeczy. PomySlaÅ‚, czy nie zawró-
ciæ, uSwiadomiÅ‚ sobie jednak, ¿e teraz znajduje siê ju¿ prawdopodob-
nie w poÅ‚owie drogi. W ka¿dym razie nie mógÅ‚ zostawiæ Indy ego.
Ró¿nili siê, ale Jack nigdy nie spotkaÅ‚ nikogo, kto w taki sposób, jak
czynił to Indy, nadstawiał karku dla innych. Gdy byli jeszcze w Chi-
cago, Indy nie raz i nie dwa wyratował przyjaciela z opresji w ba-
rach przy South Side. Poza tym Indy byÅ‚ tak¿e jedynym facetem,
jakiego znaÅ‚, który chêtnie bywaÅ‚ w miejscach, gdzie w owych cza-
sach grano jazz.
Shannon szedł nieprzerwanie. Cokolwiek to było, tam w lesie, le-
piej ¿eby zostaÅ‚o w ciemnoSciach, do których nale¿aÅ‚o. Odgrywanie
bohatera nie byÅ‚o dla Shannona pomysÅ‚em na dobre spêdzanie czasu
i im bardziej siê oddalaÅ‚ od miasteczka, tym intensywniej zastanawiaÅ‚
siê nad tym, co on tu wÅ‚aSciwie robi. Ponownie pomySlaÅ‚ o telegramie.
Ten kamieñ, omfalos, miaÅ‚ coS wspólnego z kÅ‚opotami, w jakich znaj-
dowaÅ‚ siê teraz Indy. Shannon mógÅ‚by siê o to zaÅ‚o¿yæ.
Wreszcie dotarÅ‚ do podnó¿a klifu i znalazÅ‚ pust¹ furgonetkê.
WiedziaÅ‚, ¿e jaskinia musi znajdowaæ siê gdzieS w pobli¿u, nie miaÅ‚
jednak pojêcia gdzie. WsÅ‚uchiwaÅ‚ siê, czy nie dochodz¹ doñ jakieS
gÅ‚osy, ale nic nie usÅ‚yszaÅ‚. PoszedÅ‚ tak daleko, jak tylko mógÅ‚, wzdÅ‚u¿
klifu, ale nie dostrzegÅ‚ niczego, co wygl¹daÅ‚oby jak wejScie do jaski-
ni. Po chwili odsun¹Å‚ na bok jak¹S gaÅ‚¹x, wygi¹Å‚ szyjê i gdzieS wyso-
ko na Scianie klifu dostrzegÅ‚ dr¿¹ce SwiatÅ‚o.
 Do diabÅ‚a, to najtrudniejsze miejsce.  WróciÅ‚ do ciê¿arówki
i po pewnym wysiÅ‚ku znalazÅ‚ Scie¿kê prowadz¹c¹ w górê klifu. Pi¹Å‚
siê powoli do przodu, czêsto przystaj¹c i powstrzymuj¹c siê przed
gÅ‚oSnymi przekleñstwami, gdy gaÅ‚êzie smagaÅ‚y jego ciaÅ‚o.
ZatrzymaÅ‚ siê, maj¹c ju¿ w zasiêgu wzroku wejScie do jaskini,
i ukryÅ‚ siê za wystaj¹c¹ skaÅ‚¹. Wci¹¿ znajdowaÅ‚ siê zbyt daleko, by
cokolwiek sÅ‚yszeæ lub widzieæ z tego, co dziaÅ‚o siê wewn¹trz jaskini.
PozostaÅ‚e po eksplozji sterty gruzu piêtrzyÅ‚y siê z boku, doSæ daleko
od wejScia i Shannon wiedziaÅ‚, ¿e je¿eli uda mu siê tam dotrzeæ, nie
bêd¹c widzianym, znajdzie siê w osÅ‚oniêtym miejscu, z którego mo¿-
liwa bêdzie przynajmniej czêSciowa obserwacja wnêtrza.
Co kilka minut pojawiaÅ‚ siê ktoS, pchaj¹c przed sob¹ wózek z py-
Å‚em i gruzem a¿ do krawêdzi klifu, po czym wyrzucaÅ‚ w przepaSæ jego
zawartoSæ. Shannon poczekaÅ‚, a¿ czÅ‚owiek pchaj¹cy wózek znikn¹Å‚ w ja-
skini, po czym wzi¹Å‚ gÅ‚êboki oddech i puSciÅ‚ siê naprzód. ByÅ‚ caÅ‚kowi- [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • natalcia94.xlx.pl