[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Odwiedzam przyjaciela  odparł Creasy. Szorstki ton jego głosu wyraznie
wskazywał, że nie ma ochoty na rozmowę, ale kierowca nie dawał za wygraną.
 Jest pan z Neapolu?
 Nie. Ale spędziłem tam kilka lat.
Taksówkarz skinął głową.
 Zdradza to pański akcent. Nie przepadam za tym miastem. Ani taksówkarz,
ani nikt inny nie może się tam czuć bezpieczny.
Creasy mruknął coś wymijająco w odpowiedzi. Taksówkarz wyczuł wreszcie
jego niechęć do rozmowy i zamilkł.
125
Wbrew obawom dostał jednak napiwek. Tysiąc lirów. Spojrzał na banknot,
a potem na mężczyznę, który wchodził właśnie do podrzędnego hotelu. Wrzuciw-
szy bieg podjechał za róg i sięgnął po radiotelefon. W Mediolanie i wielu innych
włoskich miastach prawie każdy taksówkarz był informatorem. Czasem praco-
wał dla policji, czasem dla handlarzy narkotyków, dla jakiegoś alfonsa albo szefa
miejscowej mafii. Ten akurat był na usługach Abraty, jednego z dwóch mafijnych
przywódców, którzy rządzili Mediolanem.
Choć dochodziła dopiero siódma rano, Gino Abrata zgłosił się w ciągu dwóch
minut. Pięć minut pózniej dzwonił już do Paolo Grazziniego, szefa mafii z Rzymu.
 Tak, jest tego pewny. . . Przysięga, że go widział. . . Wiem, że on podobno
nie żyje. Oczywiście, że o tym wiem! Widziałem w telewizji jego pogrzeb. . . Nie,
ten taksówkarz nigdy przedtem go nie spotkał, ale sześć lat temu zdjęcia tego
człowieka były we wszystkich gazetach. Takiej twarzy się nie zapomina. Podobno
mówi płynnie po włosku z neapolitańskim akcentem. . . To też by się zgadzało.
Mój informator jest wiarygodny. Za pół godziny będzie tam kilku moich ludzi. . .
W porządku. . . . Dobrze, wyślę najlepszych chłopaków. . . Jasne, jak mógłbym
zapomnieć. . . Oczywiście, jak tylko sam go zobaczę, natychmiast zadzwonię.
33
Michael czytał  Sto lat samotności . Była to trudna książka, ale zdaniem Cre-
asy ego należała do najwybitniejszych dzieł współczesnej literatury. Michael sie-
dział w cieniu skały przy Qala Point i spoglądał chwilami na Juliet, która opalała
się, leżąc na brzuchu. Uczyła się maltańskiego i czasem prosiła go o pomoc.
Po godzinie weszli oboje do morza, żeby się ochłodzić, a potem usiedli w cie-
niu. Michael wyjął z przenośnej lodówki puszkę piwa dla siebie i colę dla Juliet.
Milczeli przez chwilę. Nagle Juliet powiedziała:
 Chcę porozmawiać.
Wpatrywała się w leżącą na tle gładkiej, granatowej tafli morza wyspę Comi-
no. Michael popatrzył na nią z uwagą.
 Chcę pomówić o tym, co było w Marsylii  rzekła bardzo cicho.  Fi-
zycznie czuję się już dużo lepiej. To jedzenie, słońce i morze dobrze mi zrobiły. . .
Zaczynam przybierać na wadze i z dnia na dzień jestem coraz silniejsza.  Od-
wróciła się do niego i dodała niemal wyzywającym tonem:  Ale w nocy nie
mogę spać, a czasem mam koszmary i bardzo się pocę. . . Myślę, że to psychiczny
uraz i chyba muszę o tym z tobą pomówić.
Pamiętając o zaleceniach Creasy ego, Michael odparł:
 Juliet, są ludzie, którzy specjalizują się w takich sprawach. Odpowiednio
przeszkoleni lekarze i psycholodzy. Odreagowujesz ciężkie przeżycia. To całkiem
naturalne. Czasem ludzie, którzy coś takiego przeszli, potrzebują tygodni, miesię-
cy, a nawet lat, żeby wrócić do równowagi. To zależy od ich charakteru i doświad-
czenia. Przeżywałaś koszmar, odkąd ojczym zaczął cię wykorzystywać. Powinnaś
pomówić ze specjalistą o tamtych czasach. Na Malcie jest dobra lekarka, która
studiowała w Anglii.
Dziewczyna zdecydowanie pokręciła głową.
 Nie potrzebuję psychiatry, Michael. Chcę tylko porozmawiać z kimś, komu
ufam. Z tobą albo z Creasym. A ponieważ przez długi czas może was tu nie być,
musisz mi pomóc. Czy możemy pomówić teraz i szybko o tym zapomnieć? 
Michael wypił kolejny łyk piwa i powiedział:  Zgoda.
Juliet mówiła przez pół godziny. Dwa razy wybuchała płaczem. Obejmował
ją wtedy ramieniem i czekał, aż się uspokoi. Kiedy skończyła, zapytał nieco za-
127
skoczony:
 A więc ojczym nigdy cię nie zgwałcił?
 Nie. . . Nigdy we mnie nie wszedł. Ale musiałam brać do ręki jego penisa. . .
To było chyba najgorsze. Oprócz tego mnie bił. Lubił to robić.
 Może na więcej twoja matka by mu nie pozwoliła  mruknął Michael.
Juliet pokręciła głową.
 Pozwoliłaby mu na wszystko. Właśnie dlatego uciekłam z domu. Stale mi
powtarzał, że zrobi to na moje czternaste urodziny. . .  Spojrzała na Michaela
oczami pełnymi łez.  Mówił, że to będzie urodzinowy prezent.
Michael milczał. Był myślami w Niemczech. Kiedy to wszystko się skończy,
pojedzie tam i ofiaruje pewnemu człowiekowi ostatni urodzinowy prezent: wiecz-
ne potępienie. Ocknąwszy się z zamyślenia zapytał:
 Z tymi łajdakami w Marsylii było tak samo?
 Tak  odpowiedziała ledwo słyszalnie.  Kazali mi to robić rękami. . .
i ustami. Sprowadzili kobietę, która wszystkiego mnie uczyła. . . Była bardzo
piękna, miała długie jasne włosy. . . Przyglądali się, gdy robiła ze mną różne rze-
czy. . . Czasem było ich trzech albo czterech. . . Potem musiałam im usługiwać.
Juliet znowu zaczęła płakać, Michael objął ją i przytulił jej głowę do swoje-
go ramienia. Było ciepło, ale miał wrażenie, że przenika go mróz. Pomyślawszy
o pięknej blondynce powiedział: [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • natalcia94.xlx.pl