[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie bój się, Amy - szepnął. - Nic ci nie zrobię.
Potrzebuję tylko chwili pocieszenia, wiesz?
Czegoś, co pomoże mi przetrwać następne
godziny.
Pieszczotliwie potarł nosem o jej nos. Już po
chwili poczuła dłonie mężczyzny na ciele,
zsuwające się ku piersiom, wielbiące ich krągłość.
- Dlaczego... dlaczego w takim razie idziesz do
niej? - zapytała gorzko, przeklinając w duchu
nieposłuszne ciało, poddające się dotknięciom
Wortha.
Zesztywniał i uniósł głowę, uważnie studiując jej
twarz.
- No, no - powiedział oschle - więc podejrzewasz,
że chcę ukoić swój ból w łóżku kobiety, tak?
- A nie mam racji? - zaperzyła się.
Zaśmiał się cicho, wyraznie rozbawiony jej zle
skrywaną zazdrością.
-Och, Amy Glenn, zawsze można na ciebie
liczyć!
Otóż pragnę cię poinformować, że pani Cade już
od dawna nie jest moją kochanką. Jest natomiast
dyrektorem u jednego z moich podwykonawców.
Konkretnie tego, z którym mam realizować
południowoamerykański projekt, o którym ci już
mówiłem - wyjaśniał z satysfakcją, widząc jej
niemądrą minę. - Ona jest odpowiedzialna za
kontakty z tamtejszym rządem. Muszę jeszcze
dziś omówić najpilniejsze sprawy z nią i z jej
mężem - dodał. Amy zagryzła wargi i odwróciła
wzrok.
- Zimno ci? Cała drżysz - zapytał nagle.
- Nie, skąd - zaprzeczyła odruchowo.
- W takim razie musisz być niesamowicie
podniecona, kotku - wyszeptał drażniąc palcem
napięty sutek.
Gwałtownie wciągnęła powietrze i szarpnęła się
w tył.
- Spokojnie, od tego jeszcze nie zachodzi się w
ciążę - zapewnił kpiąco, przytulając ją mocno do
siebie.
Powoli rozwiązywał tasiemki jej koszuli,
zachłannie wpatrując się w wycięcie, gdzie
różowiły się delikatne piersi.
Amy uniosła rękę, by wstydliwie je zasłonić, lecz
Worth ujął jej dłoń, przycisnął do gorących ust, a
potem położył sobie na piersi.
- Stój spokojnie, nic nie rób - poprosił łagodnym
tonem, obnażając ją do pasa. Odstąpił krok do
tyłu i wpatrywał się w nią zachłannie. Poczuła, że
płoną jej policzki. Nigdy jeszcze mężczyzna nie
oglądał jej nagości. - Gdybym nie musiał iść do
Terrie  powiedział cicho i powoli - zaniósłbym
cię na łóżko i tam całował każdy skrawek twojego
ciała.
Amy zaciskała dłonie, trawiona gorączką, która
ogarnęła jej zmysły z niepowstrzymaną siłą.
- Zwłaszcza tu - wycedził przez zaciśnięte wargi,
chwytając ją w pasie i bez wysiłku unosząc do
góry tak, że twarde, wyczekujące sutki znalazły
się na wysokości jego ust.
Aapczywie rozchylił wargi i zaczął je ssać, jeden
po drugim, z taką namiętnością, że Amy jęknęła i
nieprzytomnie wczepiła mu się palcami we włosy.
Jej przyspieszony oddech zdawał się podniecać go
do ostatecznych granic. Poczuła, że bierze ją w
ramiona, rzuca na łóżko i...
Nagle otrzezwiło ją zimne dotknięcie pościeli i
dziwna pustka wokół. Otworzyła oczy. Potężna
sylwetka Wortha górowała nad nią w mroku, a
światło lampki zaostrzało jego twarde rysy.
Posępne spojrzenie ciemnych oczu badało każdy
szczegół jej półnagiego ciała.
- Taak -powiedział z wolna. - Bardzo to pociągają
ce. Niewiele brakowało, a zdobyłabyś ogromnie
interesujące życiowe doświadczenie. Ale niestety,
Amy, nie specjalizuję się w niewyżytych
dziewicach, choć muszę przyznać, że oferta jest
bardzo trudna do odrzucenia.
Uniosła się sztywno i trzęsąc się z oburzenia
zaczęła zawiązywać tasiemki koszuli. Z trudem
powstrzymywała łzy napływające jej do oczu.
Bohatersko zdobyła się nawet na uśmiech, choć
nie śmiała podnieść głowy.
- Wybacz mi, proszę, te żałosne próby uwodzenia
- rzuciła z wymuszoną swobodą. - My, stare
panny, mamy tak mało okazji, że musimy
wykorzystywać każdą sposobność.
- Nie jesteś starą panną, Amy. Jesteś piękną,
seksowną, gorącą kobietą - a ja straszliwie cię
pragnę. Gdybym tylko mógł, wziąłbym cię
natychmiast.
- Ale nie możesz, bo masz intratny kontrakt
- uzupełniła.
Już otwierał usta, by coś odpowiedzieć, lecz tylko
zaklął cicho, odwrócił się na pięcie i wybiegł z
pokoju, z hukiem zatrzaskując drzwi.
Zasnęła dopiero nad ranem, kiedy usłyszała
wracającego Wortha. Miała nadzieję, że położy
się choć na parę godzin, a rano powita go dobra
wiadomość, że angiogram jego ukochanej
Jeanette nie wykazał zmian w sercu i operacja nie
będzie konieczna. Nie miała do niego żalu.
Rozumiała, jak bardzo bał się zaangażowania - a
jednocześnie potrzebował pociechy w trudnych
chwilach. Ostatnie wydarzenia zbliżyły ich do
siebie i czuła, że oprócz pani Carson jest jedyną
bliską mu osobą.
Do szpitala pojechali razem. Na wyniki badań
musieli czekać aż do południa. Wreszcie lekarz
oznajmił, że wprowadzenie bypassów jest
konieczne i operacja musi się odbyć jak
najszybciej; wyznaczono ją na następny dzień
rano.
Worthowi pozwolono zobaczyć się z babcią.
Kiedy wyszedł, miał nieprzytomne spojrzenie i
bolesny grymas na twarzy. Amelia na próżno
usiłowała go namówić, by wstąpili gdzieś na
lunch. Uparł się, że zostanie w szpitalu, więc
wróciła do domu i zajęła się porządkowaniem
stosu poczty. Bardzo chciała zobaczyć się z [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • natalcia94.xlx.pl