[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kobiety na świecie naprawdę dzieliły się na dwie kategorie: te, które były zakochane w
Rafaelu, i te, które były lesbijkami?
R
L
T
- Nie. Lubię mężczyzn, ale nie tego akurat mężczyznę. On jest... - Nie dokończyła,
uznając, że pogrążyła się już wystarczająco.
Zerknęła na zegarek i szybko dodała, że musi biec, bo zaraz spózni się na pociąg.
Oddalając się korytarzem, usłyszała za sobą wołanie Gretchen:
- A tak w ogóle, uwielbiam muffinki i pierniczki!
Zanosiło się na to, że i tak nie zdąży na pociąg. Na zewnątrz przygarbiła się i owi-
nęła szczelnie ciepłą kurtką. Od rana temperatura spadła o dziesięć stopni i zerwał się
przenikliwy wiatr. Zerknęła na zegarek, przyspieszyła kroku i skrzywiła się. Nie słyszała
samochodu, dopóki nie zatrzymał się obok niej.
Rafael przechylił się i otworzył drzwi pasażera. Serce Libby waliło jak młotem.
Prawie nie zauważyła, że drzwi otarły się o jej nogi.
- Spieszę się. Mój pociąg...
- Wsiadaj - powiedział Rafael, jakby jej nie słyszał.
Nie chcąc robić sceny w miejscu publicznym, bez dalszych protestów wsunęła się
na skórzane siedzenie.
- Ile czasu zabiera ci podróż do domu?
- To zależy, czy pociąg przyjedzie punktualnie - odpowiedziała, zastanawiając się,
do czego ma zmierzać ta rozmowa. - I czy uda mi się złapać pierwsze połączenie.
Rafael przerwał te wyliczankę.
- Mogę cię tam zawiezć szybciej.
- Mógłbyś - zgodziła się. - Ale dlaczego miałbyś to robić?
- Bo jestem troskliwy.
Nie zareagowała na jego ironiczny ton, bo miała kłopoty z oddychaniem. Jej wy-
obraznia szalała. Czyżby miał zamiar powtórzyć wcześniejszą propozycję? Na tę myśl
zaschło jej w gardle. Czy to była dla niej szansa na zmianę zdania, czy raczej na zrobie-
nie z siebie zupełnej idiotki? A może jedno i drugie naraz?
Rafael przyjrzał się jej zagadkowo.
- Nie wierzysz? - zapytał i dodał niecierpliwie: - Czy to zresztą ważne, dlaczego?
Po prostu mam ochotę zawiezć cię bezpiecznie do domu.
- Wyczuwam w tym jakiś haczyk.
R
L
T
- Zapnij pas. Muszę stąd odjechać, bo dostanę mandat. Nie ma żadnego haczyka. -
Zauważył ciemne cienie pod jej oczami oraz zacięte linie wokół ust i z trudem stłumił
opiekuńcze instynkty.
Było w tej kobiecie coś, co wzbudzało w nim emocje. W jednej chwili miał ochotę
chronić ją nawet przed lekkim wiatrem, w następnej chciał udusić, a nad wszystkim do-
minowało pragnienie, by się wsunąć w jej ciepłe ciało. To, co robił w tej chwili, wynika-
ło z nadziei, że jeśli zaspokoi tę potrzebę, to uda mu się w końcu odzyskać równowagę
emocjonalną.
- Nawet zdążysz jeszcze zjeść ze mną kolację.
- Nie jestem głodna.
- Kiedy ostatnio jadłaś? Pracujesz za dwie osoby.
- Mówiłeś, że...
Rafael lekceważąco machnął ręką.
- Zapomnij o tym, co mówiłem. Widać po tobie, że jesz jak ptaszek.
Potrząsnęła głową i sięgnęła do klamry pasa.
- Wolę pojechać pociągiem. Niepotrzebnie wsiadałam do tego samochodu.
- Siedz spokojnie - powtórzył, biorąc ją za rękę.
Znowu usłuchała. Siedziała jak sparaliżowana.
Dotyk Rafaela wystarczył, by ją unieruchomić. Trzymał obie jej dłonie w jednej
swojej, lekko przesuwając kciukiem po wewnętrznej stronie przegubu. Przymknęła oczy.
- Co sobie pomyślałaś, Libby? %7łe dlaczego poprosiłem, żebyś wsiadła do samo-
chodu?
- Poprosiłeś - powtórzyła z goryczą. - Ty nie prosiłeś, tylko rozkazałeś.
- Nie próbuj robić uników, tylko odpowiedz.
- Dobrze. - Potrząsnęła głową. Nie była już w stanie wytrzymać presji pytań, które
kłębiły jej się w głowie. - Jeśli chcesz wiedzieć, to myślałam, że masz zamiar powtórzyć
swoją propozycję. Myślałam, że znów mnie zapytasz, czy pójdę z tobą do łóżka - wy-
mamrotała bezradnie, chowając twarz w dłoniach.
- A gdybym zapytał, jaką usłyszałbym odpowiedz?
R
L
T
Podniosła głowę i ostrożnie popatrzyła na jego twarz. Na widok błysku w jego
oczach westchnęła głęboko.
- Powiedziałabym: tak - przyznała.
- W takim razie pytam o to.
Nie spuszczając wzroku z jego twarzy, poruszyła ustami i po chwili szepnęła:
- Tak.
Głos rozsądku w jej głowie zupełnie umilkł, zagłuszony burzą szalejących hormo-
nów. Nie miała pojęcia, czy podejmuje dobrą decyzję i nic jej to nie obchodziło. Od spoj-
rzenia Rafaela przeszywał ją dreszcz.
- Nie patrz tak na mnie, bo nigdy nie dotrzemy do mojego mieszkania - mruknął i
przeszedł na hiszpański, zmieniając biegi i włączając się do ruchu. - Zachowuję się przy
tobie jak nastolatek. - Nie zdawał sobie sprawy, że mówi teraz w swoim ojczystym języ-
ku. - Ale nie będę nastolatkiem w łóżku, querida. To mogę ci obiecać.
Piętnastominutową drogę do budynku, w którym mieścił się penthouse Rafaela,
przebyli w milczeniu. Zdawało się, że na każdym skrzyżowaniu zatrzymywały ich czer-
wone światła. Libby niewiele pamiętała z tej podróży. Porzuciła wszelkie próby racjona-
lizacji tego, co robiła, i skupiła się na praktycznych aspektach sytuacji.
Właśnie zdecydowała się pójść do łóżka z bardzo doświadczonym mężczyzną. Ten
temat jeszcze nie pojawił się między nimi, ale była pewna, że nie spodziewa się on dzie-
wicy. Czy powinna go o tym uprzedzić? A jeśli zniechęci go do siebie? Nie miała poję-
cia, jak Rafael może zareagować na podobne wyznanie. Właściwie zupełnie go nie znała.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]