[ Pobierz całość w formacie PDF ]

miły, ale dlatego że spędziła cztery dni, śpiąc na jego strychu. Czy inna moc nie zrobiłaby jej krzywdy?
Oczywiście Damon twierdził, że wymazał z pamięci Alarica wspomnienie o tym, że weszła na górę, ale czy
inna moc dałaby się tak łatwo opanować? Powinna przecież być znacznie potężniejsza.
Chyba że ta inna moc była chwilowo słaba, pomyślała nagle Elena. Tak jak Stefano w tej chwili. Albo
udawała, że poddaje się wpływowi Damona.
- Na razie jeszcze go nie skreślimy - powiedziała Elena. - Musimy być ostrożne. A co z panią Flowers?
Odkryłyście coś?
- Nie - odparła Meredith. - Rano wybrałyśmy się do pensjonatu, ale nie odpowiedziała na pukanie.
Stefano powiedział, że spróbuje wytropić ją jakoś po południu.
- Gdyby tylko ktoś mnie zaprosił, także mogłabym ją poobserwować. Zdaje się, że jako jedyna nic
właściwie nie robię. Chyba... - Elena urwała na chwilę. - Chyba przejdę się do domu. Mam na myśli dom ciotki
Judith. Może uda mi się wypatrzyć Roberta przyczajonego w krzakach albo coś...
- Pójdziemy z tobą - zaproponowała Meredith.
- Nie, lepiej, żebym była sama. Naprawdę. Potrafię stać się zupełnie niewidzialna i niesłyszalna.
- W takim razie posłuchaj własnej rady i bądz ostrożna, Wciąż strasznie pada.
Elena przytaknęła i zniknęła po drugiej stronie parapetu.
Zbliżając się do domu, zobaczyła, że z podjazdu właśnie wyjeżdża jakiś samochód. Wtopiła się w mrok.
Reflektory oświetliły upiorny zimowy krajobraz: bezlistne, czarne drzewa w ogródku sąsiadów, z sową
siedzącą na gałęzi.
Elena rozpoznała samochód, gdy przejechał obok niej. To był granatowy oldsmobile Roberta.
Bardzo ciekawe. Elena chciała podążyć za nim, ale jeszcze bardziej pragnęła zajrzeć do domu,
sprawdzić, czy wszystko w porządku. Ostrożnie otoczyła dom, wpatrując się w okno.
%7łółte zasłony w kuchni były podniesione, odsłaniając jasne wnętrze. Ciotka Judith właśnie zamykała
zmywarkę. Czy Robert przyszedł na kolację?
Ciotka wyszła do holu, a Elena ruszyła za nią, przechodząc do kolejnego okna. Znalazła szparę między
kotarami w salonie i ostrożnie przyłożyła oko do grubej szyby. Usłyszała, że frontowe drzwi otwierają się i
54
zamykają, a potem ciotka Judith zjawiła się w salonie. Usiadła na kanapie, włączyła telewizor i zaczęła
zmieniać kanały.
Elena żałowała, że widzi tylko profil ciotki. Czuła się bardzo dziwnie, zaglądając do tego salonu i
wiedząc, że nie może zrobić nic więcej. Nie może wejść do środka. Kiedy ostatnio uświadomiła sobie, jaki to
ładny pokój? W starym mahoniowym kredensie była porcelana i szkło, na stole tuż obok ciotki stała lampa z
muślinowym abażurem, a na kanapie leżały poduszki. Wszystko to nagle wydało się Elenie niezwykle cenne.
Stojąc na zewnątrz, stopniowo zasypywana pierzastymi płatkami śniegu, żałowała, że nie może po prostu
wejść, choćby na chwilkę.
Ciotka Judith odchyliła głowę i przymknęła oczy. Elena dotknęła czołem do szyby, po czym powoli się
odwróciła.
Wspięła się na pigwowiec obok jej własnego okna, ale ku jej rozczarowaniu zasłony były całkiem
zasunięte. Klon rosnący w pobliżu pokoju Margaret stanowił pewne wyzwanie, ale kiedy zdołała się na niego
wspiąć, przynajmniej zyskała świetny widok - tu nic nie przesłaniało szyby. Margaret spała, przykryta po
brodę, z otwartymi ustami. Jej złociste włosy leżały rozrzucone na poduszce jak wachlarz.
Cześć, skarbie, pomyślała Elena, przełykając łzy. Wszystko to wyglądało tak słodko i niewinnie: nocne
przyćmione światło, mała dziewczynka w łóżku, pluszaki czuwające nad nią z półek. Przez otwarte drzwi
weszła mała biała kotka.
Znieżynka wskoczyła na łóżko Margaret. Kotka ziewnęła, pokazując malutki, różowy języczek, po
czym przeciągnęła się, wystawiając pazurki. A potem wdzięcznie przystanęła na piersiach Margaret.
Elena poczuła, że cierpnie jej skóra.
Nie wiedziała, czy to instynkt łowcy, czy zwykła intuicja, ale nagle poczuła ogromny strach. W tym
pokoju czaiło się jakieś niebezpieczeństwo. Margaret była w niebezpieczeństwie.
Kotka nie ruszyła się z miejsca i lekko ruszyła ogonem. I nagle Elena zrozumiała, co jej to
przypomniało. Psy. Kotka patrzyła takim samym wzrokiem, jakim Chelsea patrzyła na Douga Carsona na
chwilę przed tym, jak go zaatakowała. O Boże, miasto kazało poddać psy kwarantannie, ale nikt nie pomyślał o
kotach.
Umysł Eleny pracował na najwyższych obrotach, ale to nie pomagało. Przez głowę przewijały się jej
tylko niezliczone obrazy tego, co można zrobić pazurami i kłami ostrymi jak szpilki. A Margaret leżała tam,
oddychając spokojnie, nieświadoma zagrożenia.
Sierść na grzbiecie Znieżynki powoli zaczęła się podnosić. Jej ogon nagle spuchł do rozmiarów szczotki
do butelek. Kotka położyła uszy i otworzyła pysk, sycząc bezgłośnie. Nie spuszczała oczu z twarzy Margaret,
podobnie jak Chelsea z twarzy Douga.
- Nie! - Elena rozejrzała się, rozpaczliwie poszukując czegoś, czym mogłaby cisnąć w okno, narobić
hałasu. Nie mogła się zbliżyć, bo dalsze gałęzie drzewa nie wytrzymałyby jej ciężaru. - Margaret, obudz się!
Ale śnieg, który okrył ją teraz jak gruby koc, wytłumił słowa. Z gardła Znieżynki wydobył się niski,
chrapliwy jęk. Kotka zerknęła w stronę okna, po czym błyskawicznie znów wbiła wzrok w Margaret.
55
- Margaret, obudz się! - krzyknęła znów Elena. A potem, zanim kotka zdążyła unieść wykrzywioną
łapę, rzuciła się na okno.
Nigdy nie umiała wyjaśnić, jak zdołała się utrzymać. Nie miała na czym uklęknąć, ale wbiła paznokcie
w miękkie, stare drewno framugi i czubek buta w ścianę. Waliła w okno całym ciężarem ciała.
- Odejdz! - wrzeszczała. - Margaret! Wsuwaj! Margaret nagle otworzyła oczy i usiadła, zrzucając z
siebie Znieżynkę. Kotka, spadając, zaczepiła pazurami o kapę na łóżku. Elena znów zaczęła krzyczeć.
- Margaret, zejdz z łóżka! Otwórz okno, szybko! Na czteroletniej zaspanej twarzyczce Margaret [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • natalcia94.xlx.pl