[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Lily nie miała żadnej szansy i nic nie mogło jej uratować. Nie masz się o co
obwiniać!
Ponura mina Simona i jego opuszczone ramiona mówiły, że się z nią nie
zgadza.
- Jesteś pewna? Przecież nie znasz całej prawdy - powiedział tak cicho,
że ledwie go słyszała.
- Jakiej prawdy? O czym ty mówisz? - wyszeptała. Simon odstawił pusty
kubek po kawie i prostując ramiona, pokiwał głową.
- Odbiegliśmy od tematu - stwierdził miękkim, niemal pieszczotliwym
tonem. - Mieliśmy mówić o nas i o naszej przyszłości, a nie o... przeszłości.
RS
81
Annabel poczuła przypływ nadziei. Powiedział naszej przyszłości" i
tylko to się liczyło. Dosyć już wyrzutów sumienia i bicia się w piersi.
- Przyjechałeś do Londynu, żeby pomówić o naszej przyszłości?
Spodziewałam się raczej, że po moim wyjezdzie z Wenecji nie będziesz
chciał mnie więcej widzieć.
- Postanowiłem, że dam ci jeszcze jedną szansę i najpierw dowiem się,
dlaczego wyjechałaś w takim pośpiechu. Powiesz mi, co było aż tak ważne,
że musiałaś wszystko rzucić i natychmiast wracać? A może po prostu nie
mogli sobie już dłużej bez ciebie poradzie?
- Był pewien... dość istotny powód - uśmiechnęła się. Czuła, że musi się
z kimś podzielić swoją radością, ale milczała jeszcze chwilę, w myślach
starannie dobierając słowa. Miała nadzieję, że kiedy Simon usłyszy, co
miała mu do powiedzenia, ucieszy się. - Sekretarka powiedziała mi, że pan
Maiłaby przylatuje do Londynu na jeden dzień i że chce się ze mną spotkać.
- Sam wielki Maiłaby? Takim jak on się nie odmawia, prawda?
Patrzyła na niego badawczo i zrozumiała, że Simon zaczynał się
domyślać, po co wezwano ją do biura.
- Przenoszą mnie z powrotem do Sydney - oznajmiła, najsmakowitszy
kąsek zostawiając sobie na koniec. Chciała, żeby Simon oswoił się najpierw
z myślą o jej powrocie do kraju.
- Wracasz do Sydney? Kiedy? - Był zaskoczony, ale ucieszył się.
- Jeżeli zdążę tu wszystko zakończyć, to za dwa dni. Nagle zdecydowała,
że nie powie mu o propozycji
Mallaby'ego. Poczeka i dowie się najpierw czegoś więcej o planach
Simona.
Obawiała się, że informacja o awansie, a co za tym idzie, o jeszcze
większej ilości obowiązków w pracy, może go zniechęcić do ponownego
przemyślenia planów zawodowych. Poprzednio oboje byli szalenie
zapracowani, przez co nie mieli czasu ani dla siebie, ani dla dziecka. Jeżeli
chcieli walczyć o swoje małżeństwo, to taka sytuacja nie mogła się
powtórzyć. Jeżeli miało się im udać, musieli mieć dla siebie więcej czasu,
więcej ze sobą przebywać i rozmawiać. Ich szczęście zależało od tego, czy
potrafią się do siebie zbliżyć i razem cieszyć się życiem. Jeżeli tak, to kto
wie, może będą mieli nawet...
Zadrżała, myśląc o następnym dziecku, niepewna, co Simon o tym
pomyśli. Nadal miała wrażenie, że nie uporał się jeszcze ze sobą i że gryzie
go coś, z czego nie umie się jej zwierzyć. Może jakieś koszmary z odległej
przeszłości, z czasów, kiedy się jeszcze się znali?
A czy ona sama chciałaby mieć kolejne dziecko?
RS
82
Dotąd nawet nie próbowała o tym myśleć, bo takie rozważania wydawały
się jej zbyt bolesne. Teraz jednak zrozumiała, że bardzo pragnie dziecka.
Oczywiście nie od razu, ale za jakiś czas... Miała nadzieję, że Simon
poczuje tę samą potrzebę, zanim będzie za pózno.
Nie należy się spieszyć. Najlepiej działać powoli. Zanim jednak
cokolwiek postanowi, najpierw musi się dowiedzieć, jak Simon wyobraża
sobie teraz własne życie.
RS
83
Rozdział ósmy
Simon obserwował Annabel. Widział, jak intensywnie nad czymś myśli,
i dostrzegł chwilę, w której podjęła decyzję. Czekał z nadzieją, że spodoba
mu się to, co wymyśliła.
- Wspominałeś coś o Sydney. Czy to znaczy, że jesteś w drodze
powrotnej do domu?
A więc to o tym tak rozmyślała. Odetchnął z ulgą i wyraznie się
odprężył.
- Skoro ty wracasz, to ja też - odparł bez zastanowienia.
- Co innego, gdybyś nie wyjeżdżała. Wtedy moja decyzja zależałaby od
tego, czy chciałabyś, żebym z tobą został.
- Naprawdę byłeś gotów zostać ze mną w Londynie?
- Oczywiście. Widzę, że potrzebujesz kogoś, kto dopilnuje, żebyś o
siebie dbała. Musisz się dobrze odżywiać i czasem odpocząć od pracy. Kto
wie, może dojdziesz do wniosku, że chcesz, aby twój mąż został... na stałe.
- Simon, ja...
- Nie oczekuję od ciebie w tej chwili żadnych deklaracji
- uspokoił ją łagodnym tonem, choć wszystko w nim aż kipiało. - Chcę
tylko, żebyś wiedziała, że będę przy tobie, obojętnie, czy w Londynie czy w
Sydney. Chcę ci pomóc. Zajmiesz się pracą, a ja zadbam o resztę. Dzięki
temu będziesz się mogła skupić na swoich sprawach i jeszcze znajdziemy
czas na jakieś rozrywki. Będę teraz dużo wolniejszy. Koniec z
nadgodzinami i z siedzeniem po nocach.
- Nie potrzebuję niańki, a ty przecież musisz sobie znalezć jakąś pracę. -
odparła, niezbyt uszczęśliwiona wizją, jaką przed nią roztoczył. -
Powinieneś znowu operować. Zawsze marzyłeś o neurochirurgii i jesteś
doskonałym specjalistą. Kiedy wrócisz do Sydney, szpitale będą się o ciebie
biły.
- Mówiłem ci już, że nie wrócę na salę operacyjną - westchnął Simon.
Widział jej błagalne spojrzenie, ale choć serce mu pękało z bólu, tego
jednego nie mógł jej obiecać.
- Skoro nie chcesz operować, pracuj jako neurolog. W ten sposób chociaż
w części wykorzystasz swoją wiedzę.
- Próbowałem, ale ta praca nie dawała mi satysfakcji. Wytrzymałem
kilka miesięcy i uciekłem od razu, kiedy tylko ręka mi wyzdrowiała.
Nie chciał się przyznać, że tylko przy stole operacyjnym, czuł się w stu
procentach spełniony i tylko wtedy potrafił się naprawdę zmobilizować do
wysiłku. Jedynie neurochirurgia stanowiła dla niego wyzwanie i sprawiała,
RS
84
że adrenalina aż kipiała w jego krwi. Każda inna praca wydawała mu się
mało ambitna i nieciekawa. Uznał jednak, że zbyt wiele śmierci już
spowodował. I co gorsza, za każdym razem cierpieli ludzie, których kochał.
- To dlatego, że jesteś neurochirurgiem! - zawołała. - A neurologia ciągle
ci tylko przypominała, co naprawdę powinieneś robić.
Simon spojrzał na nią smutno i ciężko westchnął.
- Wiem, że chcesz dla mnie jak najlepiej, ale daj spokój.
Nie mam już serca do chirurgii. To właśnie nasze wygórowane ambicje
zawodowe i nieustanna walka, żeby znalezć się na szczycie, zniszczyły
nasze małżeństwo. Bez przerwy pracowaliśmy, nie mając czasu ani dla
siebie, ani dla naszego dziecka.
Patrzył w pusty kubek po kawie i myślał o Lily. Stracił ją, choć tak
bardzo ją kochał. Oboje ją kochali, a kiedy los im ją odebrał, z jeszcze
większym zapamiętaniem rzucili się w wir pracy. Ich ostatnie wspólne
miesiące, zanim Annabel od niego odeszła, były koszmarem. Próbowali
uciec od bólu i zapomnieć o tym, co się stało, starając się wymazać z
pamięci wspomnienia, z którymi nie potrafili żyć. Właśnie w tym ciężkim
okresie, kiedy byli sobie najbardziej potrzebni, nie potrafili się wspierać.
Zamiast rozmawiać o wypadku i wspólnie opłakiwać Lily, każde z nich
samotnie zadręczało się poczuciem winy.
Zresztą on do tej pory nie umiał mówić o... o tamtym okresie.
Smagła, wykrzywiona gniewem twarz, której wspomnienie na co dzień
drzemało ukryte na samym dnie serca, mignęła mu przed oczami jak anioł
zemsty. Brutalnie odepchnął od siebie ten obraz. Czuł, że nie może jeszcze
o tym powiedzieć Annabel. Było za wcześnie na takie wyznania. To, co ich
łączyło, było jeszcze zbyt kruche. Nie chciał ryzykować. ..
- Oboje zawaliliśmy sprawę - powiedziała cicho Annabel Coś w jej
głosie przekonywało go, że wie równie dobrze jak on, jaką cenę zapłacili za
[ Pobierz całość w formacie PDF ]