[ Pobierz całość w formacie PDF ]

człowiek i urodzony dżentelmen, co rzadko chodzi
w parze. - Wyraznie czekała, co odpowie Matilda.
- Tak, jest bardzo dobry...
- Przystojny też, no i ma pieniądze... Mnóstwo
młodych kobiet chciałoby mieć go dla siebie.
Matilda pomyślała, że ona chciałaby go nawet bez
jednego pensa, lecz miłość to nie wszystko.
- On już znalazł kogoś, z kim się chce ożenić
- rzekła sucho. Smarowała grzankę dżemem i nie
widziała wzroku Emmy.
- Znalazł, kochaneczko, i dobrze, że znalazł, bo
już za długo nie miał nikogo, kto by go kochał i kogo
on by kochał. -Nagle zmieniła temat: -Jeśli pójdziecie
do rzeznika i przyniesiecie kilka kiełbasek, to zrobię
sos do wołowiny. Trzeba też zebrać maliny w ogrodzie.
Idziecie teraz na plażę?
Matilda wstała od stołu z uczuciem ulgi. Emma
była bardzo miła, ale nic nie ukryło się przed jej
wzrokiem.
Dni mijały przyjemnie i niespiesznie. Po tygodniu
obie były pięknie opalone. Matilda nauczyła Lucy
pływać. Nabrały też apetytu.
- Utyję - mówiła Matilda, dokładając sobie bitej
śmietany.
Wieczorami chodziły na spacery, Emma zaś zo-
NAJCUDOWNIEJSZE LATO 135
stawała w domu i zasiadała do czytania gazety
w staromodnych okularach na czubku nosa. W nie­
dzielę szły całą trójką do kościoła - potem wracały na
pyszny, świąteczny obiad. Do pełni szczęścia brakowało
tu jedynie Jamesa!
Nic nie wskazywało na to, żeby ładna pogoda
miała się zepsuć. Tego dnia Matilda wstała wcześnie,
gdy Lucy jeszcze spała, włożyła starą bawełnianą
sukienkę, związała włosy z tyłu głowy i zeszła na dół
zająć się cotygodniowym praniem. Emma tymczasem
przygotowywała śniadanie. Kiedy wyprała się pierwsza
partia, Matilda włożyła czystą bieliznę do kosza,
napełniła znowu pralkę i poszła wieszać pranie na
sznurach w końcu ogrodu. Przyjemnie było rozwieszać
na słońcu czyste koszule i sukienki, kiedy słyszało się
tylko szum fal, szczebiot mew i od czasu do czasu
jakiś samochód zjeżdżający ze wzgórza drogą do
Slapton Sands. Umocowała ostatnią sztukę bielizny
klamerką, wzięła kosz i poszła do domu. Emma
zrobiła już na pewno śniadanie.
Odstawiła koszyk, gotowy na przyjęcie następnej
partii prania, i weszła do kuchni. Stał tam doktor
oparty o ścianę i rozmawiał z Emmą, która smażyła
bekon. Miał na sobie koszulkę polo, drelichowe
spodnie i wyglądał jak ktoś, kto od jakiegoś czasu
przebywa na wakacjach.
Matilda wciągnęła powietrze, czując, że twarz zalewa
jej rumieniec, nie mogła na to jednak nic poradzić.
Oczy roziskrzyły jej się radością. On przez chwilę
patrzył na nią badawczo.
- Dzień dobry, Matildo - powiedział. Oderwał
wzrok od jej twarzy i popatrzył na nią całą. Matilda
żałowała, że ma na sobie starą sukienkę. - Dobrze
pani wygląda. To bez wątpienia zasługa kuchni Emmy.
- Jeśli ma pan na myśli to, że utyłam... - Zaczęła
gniewnie.
136 NAJCUDOWNIEJSZE LATO
- Nie, nic podobnego. Dokładnie taka figura... jak
trzeba, tak mi siÄ™ wydaje, A jak Lucy?
- Czuje się doskonale. Też nabrała ciała i wygląda
świetnie.
- A zatem obie wypiękniałyście.
Pozostawiła to bez odpowiedzi.
- Przyjechał pan niedawno?
- Koło trzeciej rano.
- O trzeciej... dlaczego nie jest pan w łóżku, przecież
musi pan być śmiertelnie zmęczony.
- Wcale nie. Załatwiłem sobie dwa dni urlopu.
LiczÄ™ na to, że pani i Lucy zniesiecie moje towarzy­
stwo.
Nie udało jej się powstrzymać szerokiego uśmiechu,
a kiedy i on się uśmiechnął, ruszyła bezwiednie w jego
stronę, pragnąc znalezć się blisko niego, powiedzieć,
jak się cieszy, że go widzi.
"- Bekon gotowy i jajecznica taka jak pan lubi
- wtrąciła się na szczęście Emma. - Proszę siadać
i jeść śniadanie.
Matilda oderwała wzrok od doktora i oznajmiła,
że sprowadzi Lucy. Pobiegła na górę. Zastała małą
wychylajÄ…cÄ… siÄ™ przez okno.
- Słyszałam szczekanie i wydawało mi się, że to
Kanada i Theobald, ale to przecież niemożliwe.
Chciałam zobaczyć, czy nie ma kogoś na plaży.
- Chodz, kochanie, na dół, zjesz Å›niadanie - po­
wiedziała Matilda i zaśmiała się głośno widząc zachwyt
i zaskoczenie Lucy, gdy psy powitały je u drzwi kuchni.
- Wujku Jamesie, przyjechaÅ‚eÅ›! To szczekaÅ‚ Theo­
bald i Kanada! - Rzuciła mu się na szyję, piszcząc
z radości i całując go w policzki. Minęło kilka minut,
zanim wszyscy usiedli do śniadania.
Doktor spałaszował całą górę jajecznicy, pewno
nie jadł kolacji i nie zatrzymywał się po drodze.
- Zostaniesz tu długo? - dopytywała się Lucy.
NAJCUDOWNIEJSZE LATO 137
- Dwa dni, maleńka. Powiedz mi więc, na co masz
największą ochotę.
Spojrzał przez stół na Matildę.
- Będzie piękny dzień - wtrąciła szybko, a on
przytaknął wciąż się w nią wpatrując. Zaczerwieniła
się i nie potrafiła nic powiedzieć.
- Umiem pływać, wujku Jamesie - przerwała ciszę
Lucy. - Czy możemy pójść na plażę, żebym ci
pokazała? Robię już sześć ruchów rękami, jeśli Matilda
jest przy mnie.
- Nie przychodzi mi do głowy nic przyjemniejszego.
Emmo, czy są tu gdzieś moje kąpielówki?
- W szafie, gotowe do włożenia. - Uśmiechnęła się
do niego promiennie i zaoferowała jeszcze grzanki.
- Czy możemy urządzić sobie w ogrodzie piknik?
We czwórkę, z kanapkami i tak dalej. Czy popsułoby
ci plany, gdybyśmy zjedli obiad wieczorem? Okropnie
mi żal tracić to wspaniałe słońce...
- Wszystko będzie zgodnie z pańskim życzeniem,
panie James - odparła Emma. - Tak przyjemnie, jak jest
ktoś w tym domu. Będę tęsknić, kiedy wszyscy wyjedziecie.
- Znowu przyjedziemy, obiecujÄ™.
Matilda obserwując twarz Emmy, wiedziała, co
ona myśli. Gdyby miała przyjechać Rhoda, to woli
zostać sama, piękne dzięki.
Po śniadaniu doktor zaskoczył Matildę, bo wszystko
pozmywał, kiedy ona i Emma sprzątały ze stołu,
porządkowały pokój, a potem poszły słać łóżka.
- Pospieszcie się - zawołał za nimi. - Lucy, nakarmisz
psy? Wszystko jest przygotowane na stole w ogrodzie.
Zostawili Emmę, która zamierzała przyjemnie sobie
posiedzieć, jak to określała, i poszli na plażę. Piasek
był już gorący. Matilda siadła na kamieniu, włożyła
słomiany kapelusz z szerokim rondem i szukała czegoś
w wielkiej słomianej torbie. W domu przezornie włożyła
kostium, a na wierzch sukienkę, gdyż krępowała się
138 NAJCUDOWNIEJSZE AATO
Jamesa, ale w torbie miała bikini Lucy oraz trzy
puszki lemoniady, pączki, maść odkażającą i kilka
plastrów z opatrunkiem. Zabrała też książkę, choć
nie sądziła, żeby miała okazję ją czytać. Przynajmniej
taką miała nadzieję.
I nadzieja ta nie okazała się płonna. Doktor z dość
nieprzystępnego znanego chirurga przeistoczył się
w kochajÄ…cego wujka, skorego do wszelkich dziecin­
nych zabaw. Zbudowali z piasku wspaniały zamek
z kanałem do morza i fosą. Potem jedli pączki,
a tymczasem fala zmyła całą budowle.
- Czas popływać - rzekł doktor. Zciągnął koszulę
i spodnie, złapał Lucy i chichoczącą wsadził do wody.
Matilda zdjęła swoją sukienkę i poszła za nimi.
Lucy musiaÅ‚a siÄ™ popisać swoimi wyczynami pÅ‚ywac­
kimi, potem zadowolona usiadła na piasku, a fale
obmywały jej stopy. Doktor z Matilda wypłynęli dalej
w morze. Teraz we trójkę leżeli na brzegu zalewani
przez niewielkie fale. Potem na prośbę Lucy budowali
znowu zamek. Matilda, posÅ‚usznie napeÅ‚niajÄ…c wiader­
ka piaskiem i podając je budowniczym, rozmyślała, jak
wspaniałym ojcem byłby James. Pogrążyła się w snach
na jawie, w których widziała gromadkę małych Scot-
tów-Thurlowów, dzieci jej i Jamesa. Ze snów tych
wyrywały ją ponaglenia budowniczych. Po powrocie
z plaży urządzili z Emmą piknik w ogrodzie, a potem
leżeli nic nie robiąc aż do podwieczorku. Póznym
popołudniem, kiedy było już chłodniej, wybrali się na [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • natalcia94.xlx.pl