[ Pobierz całość w formacie PDF ]

KUBUZ: Ten kawaler obala wszystkie moje domysły. Wyobrażałem sobie&
de is dide ot KubuÅ› fatalista i jego pan 133
PAN: Wyobrażałeś sobie?
KUBUZ: Nie, nie, panie; słucham, co dalej.
PAN: Piliśmy, gadaliśmy tysiąc szaleństw na temat nocy, która się zbliżała, oraz
następnych, tej zwłaszcza, kiedy Agata miała się znalezć mięóy kawalerem a mną.
Kawaler oóyskał swą przemiłą wesołość, a treść rozmowy też nie była smutna. Dawał
mi, co do sposobu zachowania, różne przepisy, nie wszystkie łatwe do wprowaóe-
nia w czyn; ale mimo cudownych wprost przymiotów kawalera, po długim szeregu
nocy dobrze przezeń wypełnionych, miałem naóieję godnie podtrzymać jego honor
w ciągu tej mojej pierwszej. Zaczęły się szczegóły bez końca o talentach, doskona-
łościach i uczynności Agaty. Kawaler z niepojętą sztuką podsycał p3aństwo wina
p3aństwem namiętności. Dłużyła się chwila óieląca nas od goóiny igraszki czy po-
msty. Wstaliśmy od stołu, kawaler zapłacił rachunek; zdarzyło mu się to raz pierwszy.
Wsiedliśmy do pojazdu; mieliśmy dobrze w czubie; woznica i służba jeszcze lepiej.
Czytelniku, kto by mi zabronił wpęóić tu woznicę, konie, powóz, panów i słu-
żących w jakie trzęsawisko? A jeśli to was przeraża, kto by mi zabronił przywiezć ich
zdrowych i całych do miasta, góie bym zahaczył ich powóz o inny powóz mieszczący
również młodych luói i również p3anych? Przyszłoby do wymiany słów, sprzeczki,
błyskania szpadą, burdy w całym tego słowa znaczeniu. Kto by mi zabronił (jeśli nie
lubicie burd) wprowaóić w miejsce młodych luói pannę Agatę wraz z jedną z ciotek?
Ale nie zaszło nic podobnego. Kawaler i pan Kubusia przybyli do Paryża. Ten ostatni
wziął suknie kawalera. Jest północ, krążą pod oknami Agaty, światło gaśnie, doniczka
zjawia się na swoim miejscu. Jeszcze raz przechoóą ulicę tam i z powrotem, kawaler
daje ostatnie wskazówki. Zbliżają się do drzwi, kawaler otwiera, wpuszcza przyja-
ciela, zatrzymuje klucz od bramy, daje klucz od korytarza, zamyka drzwi wchodowe
i oddala się. Po tych drobnych szczegółach uóielonych z lakońską zwięzłością Pan
zabiera głos i mówi:
 Znałem rozkład mieszkania. Wstępuję na palcach, otwieram drzwi od kory-
tarza, wchoóę do alkierzyka, góie znajduję lampkę nocną. Rozbieram się; zastaję
drzwi od pokoju uchylone, wchoóę; kieruję się ku alkowie: Agata nie śpi. Rozsuwam
firanki; czuję, jak para ramion oplata mnie i przyciąga; poddaję się, kładę, czuję się
obsypany tysiącem pieszczot, które odwzajemniam. Jestem najszczęśliwszym z luói;
jestem nim ciÄ…gle jeszcze, gdy&
Tu pan Kubusia spostrzegł, że sługa śpi albo też udaje, że śpi:  Ty śpisz  huknął
 śpisz gamoniu w najbaróiej przejmującej chwili mojej historii!&  . Tutaj właśnie
Kubuś czekał swego pana.  Obuóisz ty się?
 Nie sąóę.
 I czemu?
 Bo gdybym się obuóił, ból gardła mógłby się obuóić również, a myślę, że
lepiej, abyśmy sobie obaj wypoczęli&
I Kubuś opuszcza głowę na piersi.
 Kark sobie nakręcisz.
 Z pewnością, jeśli tak jest napisane w górze. Czy pan nie jesteś w objęciach
panny Agaty?
 Tak jest.
 Czy nie czujesz siÄ™ pan dobrze?
 Baróo dobrze.
 Więc tkw3 pan.
 Tkw3! łatwo ci mówić.
de is dide ot KubuÅ› fatalista i jego pan 134
 Przynajmniej do chwili, w której się dowiem historii plastra pana Desglands.
PAN: Ha! mścisz się, zdrajco.
KUBUZ: A gdyby nawet, panie? Skoro pan mi przerywał historię moich amorów
tysiącem pytań, fantazyj, bez najmniejszego szemrania z mej strony, czy nie wolno
mi błagać pana, abyś przerwał swoją, by mnie pouczyć o historii plastra zacnego
Desglands? Człowiek, któremu tyle zawóięczam, który wydobył mnie ze szponów
chirurga, w chwili gdy będąc zupełnie odarty z pienięóy, nie wieóiałem, co z sobą
począć! W jego domu zawarłem znajomość z Dyzią; Dyzią, bez której nie byłbym panu
powieóiał ani słowa o całej tej podróży? Mój panie, drogi panie, historia plastra pana
Desglands! Może pan być tak zwięzły, jak się panu podoba; tymczasem senność, która
mnie dławi i której nie mogę poskromić, rozproszy się i bęóiesz pan mógł rachować
na całą mą uwagę.
PAN po ia a us aj a iona i: Była w sąsieótwie Desglands'a urocza
wdowa, która miała wiele przymiotów wspólnych ze słynną kurtyzaną ubiegłego
wiekux ². Stateczna rozumem, rozwiÄ…zÅ‚a temperamentem, żaÅ‚ujÄ…ca nazajutrz gÅ‚upstwa
popełnionego wczoraj, spęóiła całe życie przechoóąc od rozkoszy do wyrzutów i od
wyrzutów do rozkoszy, przy czym nigdy nie udało się wyrzutom zdławić chętki do
używania. Widywałem ją w jej ostatnich chwilach; powiadała, iż wreszcie wymyka
się swoim dwóm wielkim nieprzyjaciołom. Mąż pobłażliwie patrzący na jedyny błąd, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • natalcia94.xlx.pl