[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zwiać ze szkoły i pojechać na rodeo. Strasznie byliśmy ciekawi. Nigdy przedtem nie uciekłam
ze szkoły, Było to dla mnie niezwykłe wydarzenie. O ile sobie przypominam, jezdziłeś na
Herosie.
- Naprawdę? - Oczy Garretta rozbłysły. - To była dla ciebie atrakcja? A ja myślałem,
że bywałaś wtedy tylko na eleganckich wyścigach i pokazach jazdy konnej. Angielskie
siodło, wytworny strój amazonki, lśniące oficerki. -Spojrzał na nią z uśmiechem. W oczach
zatliły mu się iskierki humoru. - Dlaczego miałabyś oglądać facetów w starych dżinsach,
tarzających się w kurzu i błocie?
- Dla odmiany - odparła, podnosząc zaczepnie głowę. Niech sobie nie myśli, że powie
mu prawdÄ™.
- O tak, to była niezła odmiana. No i co, podobałem ci się?
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
- Przyszło mi wtedy do głowy, że możesz sobie połamać wszystkie kości, o ile nie
skończysz z tymi wyczynami.
- Miałaś rację. To dobre dla młodych. Ale nie rokuje żadnej przyszłości. Dlatego
dałem spokój. - Przerwał na chwilę, wciąż głaszcząc Herosa. - Jak myślisz, złamałem sobie
wtedy parę kości?
- Tak- odpowiedziała stanowczo. Przypomniała sobie, jak się bała, gdy wyjechał na
arenę na ogromnym byku. Przez chwilę wisiał uczepiony jego brzucha, ale gdy wreszcie
znalazł się na ziemi, byk przewrócił się na niego. Garrettowi udało się jakoś spod niego
wyśliznąć, unikając rogów, a byka odciągnięto. Jednak Katy trzęsła się ze strachu.
W niedługi czas potem Garrett wygrał konkurencję rzucania lassem, jak gdyby pół
godziny wcześniej nie stal twarzą w twarz ze Zmiercią.
- Koniec końców to ty zostałaś tak ciężko ranna, że już nigdy potem nie chciałaś
wsiąść na konia - podsumował spokojnie Garrett.
- Cóż, ironia losu - uśmiechnęła się cierpko.
- Katy.
- Tak? - Odwróciła ku niemu głowę.
- Tamtego dnia, kiedy uciekłaś ze szkoły, żeby zobaczyć rodeo...
- To co?
- Zrobiłaś to po to, żeby zobaczyć mnie? - spytał miękko.
On wie, przemknęło jej przez głowę. Domyślił się.
- To było tak dawno, Garrett - uśmiechnęła się. - Właściwie już nawet nie pamiętam,
dlaczego uważałam, że warto dla rodeo zaryzykować opuszczenie lekcji. - Odwróciła się i
poszła w kierunku domu.
Obserwował jej zgrabną sylwetkę. Pamiętał dokładnie kształty jej ciała, oczami
wyobrazni widział, co kryje się pod obcisłymi dżinsami. Nie tylko on patrzył na Katy z
uznaniem. Młody kierowca też się w nią wpatrywał. Garrettowi wydawało się, że tego dnia
każdy mężczyzna będący w pobliżu po prostu pożera jego żonę wzrokiem. Najpierw Royce
Hutton, a teraz ten.
- Zaprowadzę Herosa do stajni. Wrócę za parę minut. - Było w jego głosie coś, co
zabrzmiało jak ostrzeżenie.
- Poczekam - odrzekł młody człowiek. Garrett ujął wodze i ostrożnie poprowadził
konia ku stajni.
- Wiesz co, stary? Ona kłamała. Widziałem to w jej oczach. Nie umie kłamać.
Naprawdę zwiała ze szkoły po to, żeby oglądać nas, ciebie i mnie. Była nami zachwycona.
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
Wyobrażam sobie jej rodziców, gdyby się dowiedzieli, że ich córka ugania się za kowbojem z
rodeo, który nie ma przed sobą żadnej przyszłości.
Heros zarżał cicho, ale trudno byłoby powiedzieć, czy oznaczało to odpowiedz na
zwierzenia Garretta.
- Wiesz, stary, w dniach naszej chwały prezentowaliśmy się naprawdę niezle. - Garrett
otworzył drzwi stajni i wprowadził konia do boksu. - Szkoda, że nie mogę znów wyjść na
arenę i udawać rycerza w lśniącej zbroi.
Heros nie słuchał. Zajął się sianem. Garrett zamykał właśnie drzwi od boksu, gdy w
stajni pojawił się Bracken.
- To na tego stwora czekaliśmy, tak? - spytał i poklepał Herosa po potężnym zadzie.
- Tak, to on. - Garrett oparł się o barierkę. - Wiesz, Emmett, czas rozejrzeć się za jakąś
dobrą klaczką dla mojej żony.
- Jezdzi konno? - spytał Bracken.
- Była ranna parę lat temu i od tamtego czasu nie jezdzi. Przestraszyła się konia. Myślę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]