[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Derwin zamrugał oczami, całkowicie zaskoczony.
- Ja... no, có\... Tak. Tak, oczywiście. Z przyjemnością ci pomogę. - Wyprostował się
i spojrzał z dumą na \onę.
- A ty co powiesz, Celio? - Owen przeniósł wzrok na macochę. - Gdybyś była w
zarządzie, mogłabyś dbać o interesy Kim. Na pewno wkrótce pojawią się te\ wnuki. Będziesz
chciała zabezpieczyć ich przyszłość.
- Czuję się zaszczycona, Owen - powiedziała Celia, patrząc na niego uwa\nie. - Ale
niewiele wiem o prowadzeniu takiej wielkiej firmy.
- Coś mi mówi, \e się szybko nauczysz. A twoja lojalność w stosunku do
Sutherlandów jest powszechnie znana. To te\ się liczy. A skoro ju\ mówimy o wnukach, to
chciałbym przekazać ci dla nich ten dom. Jest twój. Ojciec na pewno by sobie tego \yczył,
tylko zaniedbał zaznaczyć to w testamencie. Wiesz, jaki był.
- Tak, oczekiwał, \e ty będziesz sprawować pieczę nad wszystkim. - Celia
uśmiechnęła się i skinęła głową.
- Dziękuję ci, Owen. Bardzo ci dziękuję. I przyjmuję fotel w zarządzie.
Owen spojrzał teraz pytającym wzrokiem na Helen.
- Nie, mnie mo\esz nie brać pod uwagę - odparła łagodnie, lecz stanowczo. - Wierzę,
\e dacie sobie radę beze mnie. A ja, szczerze mówiąc, wolę zasiadać w moich towarzystwach
dobroczynnych.
- Hej, a co ze mną? - Angie podskoczyła na krześle.
- Chętnie bym się znalazła w nowym zarządzie. Na przykład zamiast Helen. To mo\e
być bardzo ekscytujące. Mam całą masę wspaniałych pomysłów dotyczących spółki, łącznie z
nowym znakiem firmowym.
Palmer i Harry jęknęli cicho, zaś Owen z olimpijskim spokojem postanowił
przemówić jej do rozumu za pomocą logiki.
- Angie, przecie\ zaczynasz ju\ robić karierę jako projektantka bi\uterii, zapomniałaś?
- Jestem pewna, \e poradzę sobie z jednym i drugim - powiedziała szybko.
- Kochanie, podobnie jak wszyscy inni będziesz miała swój udział w spółce. To ci da i
tak prawo głosu. Nie musisz zasiadać w zarządzie.
- Ale, Owen...
- Kobieto, przecie\ śpisz z dyrektorem generalnym! - krzyknął Owen, zapominając o
logice. - Czego jeszcze chcesz?
- To nie to samo - upierała się, oblana rumieńcem, ogarniając gniewnym spojrzeniem
roześmiane twarze zebranych. - Daj mi tylko spróbować. Przekonasz się, \e będziesz mieć ze
mnie du\o po\ytku. Jestem gotowa uczestniczyć we wszystkich zebraniach, a nawet chętnie
wezmę udział w ró\nych specjalnych komisjach i tym podobnych.
- Nie wątpię, nie wątpię - uśmiechnął się Owen szeroko. - Angie, postawię sprawę
jasno. Będę cię kochać do końca \ycia, ale po moim trupie wejdziesz do zarządu. I tak czuję,
\e jako udziałowiec sprawisz mi dość kłopotu.
- Owen, coś ty powiedział? - Oczy Angie rozszerzyły się ze zdumienia i pojaśniały z
radości.
- Słyszałaś.
- A więc przyznajesz, \e mnie kochasz! Wiedziałam to od samego początku!
Zanim się zdą\ył obejrzeć, rzuciła mu się w ramiona. Objął ją mocno i przytulił na
oczach wszystkich zebranych. Obsypała go pocałunkami, a zgromadzeni główni udziałowcy
spółki «Sutherland i Townsend» zareagowali gÅ‚oÅ›nym aplauzem. W tym momencie do pokoju
wkroczyła Betty, uśmiechając się szeroko.
- Zawsze mówiłam, \e wszystko jeszcze da się naprawić, a miłość to najlepsze
lekarstwo. Proszę do stołu. Nie mogę się doczekać chwili, kiedy zobaczę te obie rodziny
zasiadajÄ…ce razem do kolacji.
Następnego wieczoru Angie stała na tarasie znanego jej ju\ apartamentu hotelowego
dla nowo\eńców. Oparła się łokciami o balustradę, patrząc na zachód słońca nad Pacyfikiem.
Ciepły wieczorny wiatr przewiewał jej lekki srebrzysty peniuar i kołysał delikatnie długimi
klipsami.
Zaczęła obmyślać kształt wyrafinowanej srebrnej bransoletki, która oddałaby koloryt i
nastrój zmierzchu. Tęskniła ju\ za swoją pracą. Była cząstką jej \ycia i mimo \e oderwała się
od projektowania zaledwie na parę tygodni, zaczynało jej brakować szkicownika i ołówka.
Odwróciła się na dzwięk otwieranych drzwi. Do pokoju wkroczył Owen z butelką
szampana i dwoma kieliszkami. Na jej widok oczy mu rozbłysły, a usta rozchyliły się w
zmysłowym i wiele obiecującym uśmiechu. Zadr\ała pod tym spojrzeniem, jak pod dotykiem
jego ręki. Ruszył ku niej po białym dywanie miękkim, kocim krokiem dzikiego zwierzęcia;
była w nim siła i zwycięska męskość. W jego oczach dojrzała miłość i po\ądanie i raz jeszcze
pomyślała, jak bardzo go kocha.
- Wszystkiego najlepszego, pani Sutherland.
- Wszystkiego najlepszego, panie Sutherland.
Kiedy Angie upiła łyk szampana, wyjął jej z ręki kieliszek i odstawił na stolik
tarasowy. Podszedł blisko i uwięził ją przy sobie jak w klatce, zaciskając dłonie na poręczach
za jej plecami. Pocałował ją wolno i zmysłowo, dając jej odczuć głębię swojej miłości i
przywiÄ…zania.
- A więc, pani Sutherland...
Angie uśmiechnęła się i zarzuciła mu ręce na szyję.
- Słucham, panie Sutherland? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • natalcia94.xlx.pl