[ Pobierz całość w formacie PDF ]
gdy wiek dwudziesty rozpłynął się w nicości, by być zastąpionym przez
jedenaste stulecie. Barney wciągnął głęboko powietrze i odetchnął z ulgą. Od
tej chwili czas w epoce, którą opuścił, powinien się zatrzymać. Tak długo, jak
tu pozostaną, by kręcić film, obojętne ile to potrwa, w Kalifornii nie upłynie ani
jedna sekunda. Gdy wrócą z powrotem, z gotowym filmem, będzie sobotnie
południe - niemal pełne dwa dni przed poniedziałkowym terminem. Po raz
pierwszy od dłuższego czasu odprężył się. Potem jednak przypomniał sobie,
że ma przed sobą kręcenie całego filmu, z wszystkimi związanymi z tym
problemami i możliwymi nieszczęściami i znów poczuł, jak jakiś wielki ciężar
wali mu się na barki. Poczucie trwogi chwyciło go w kleszcze z nową mocą.
Kierowca traktora puścił silnik na pełne obroty. Piekielny hałas przewalił się
nad głową Barneya, a smród spalin wypełnił czyste do tej pory powietrze.
Barney usunął się z drogi, którą holowano przyczepę z łodzią motorową i rzucił
okiem na łąka. Ciężarówki i przyczepy poniewierały się wokół w bezładzie.
Kilka z nich ustawiło się w koło, jak tabor wozów pionierskich, gotowych do
walki z Indianami. Wśród nich snuło się kilka sylwetek ludzkich. Większość
spała jednak nadal w najlepsze. Barney marzył o tym, by być jednym ze
zwykłych członków ekipy, wiedział jednak, że nie uśnie, choćby nawet bardzo
się o to starał. Równie dobrze mógł zatem rozejrzeć się za jakimś zajęciem.
Podszedł do Texa i Dallasa, którzy rozsiedli się na wyciągniętych z jeepa i
ustawionych na trawie siedzeniach.
- Aap! - krzyknął w kierunku Dallasa i rzucił mu ćwierćdolarową monetę.
Dallas chwycił ją w powietrzu. - Losujcie. Potrzebuje jednego z was, by
poszedł ze mną odszukać Jensa Lynna. Drugi może spać dalej.
57
Harry Harrison - Filmowy wehikuł czasu
- Orzeł - ty idziesz - powiedział Dallas, a w chwile potem zaklął szpetnie na
widok oblicza George'a Washingtona. Tex zarechotał z satysfakcją i ułożył się
wygodniej na siedzeniu.
- Wie pan - stwierdził w chwile potem Dallas, gdy zjeżdżali na dół, w
kierunku plaży. - Nie mam nawet bladego pojęcia, gdzie się znajdujemy.
- Na Orkneyach - Barney pogrążył się w kontemplacji mew, które wzbijały
się w powietrze tuż przed nimi i obrzucały ich skrzekliwymi wyzwiskami.
- Zawsze byłem słaby z geografii.
- To taki mały archipelag na północ od Szkocji, mniej więcej na szerokości
geograficznej Sztokholmu.
- Na północ od Szkocji?! A niech to szlag trafi! Mój oddział stacjonował w
Szkocji w czasie wojny. Słońce widziałem tam tylko raz. Przez dziurę w
chmurach. Było tam wystarczająco zimno, by zamrozić...
- Zgoda, ale to było w dwudziestym wieku. Teraz jesteśmy w jedenastym, w
środku czegoś, co się nazywa małym optimum klimatycznym. Tak
przynajmniej określa to profesor i jeśli chcesz wiedzieć coś więcej, zapytaj go
o to. Klimat wtedy był - czy raczej jest - cieplejszy, na tym właśnie polega
różnica.
- Trudno w to uwierzyć - warknął Dallas, patrząc podejrzliwie na słońce, tak
jakby oczekiwał, że za chwile zniknie ono na dobre. Dom wyglądał dokładnie
tak samo, jak wtedy, gdy ujrzeli go po raz pierwszy. Jeden ze służących
siedział na progu i ostrzył nóż. Gdy podjechali bliżej, spojrzał na nich z
przerażeniem, odrzucił na bok osełkę i wbiegł do środka. W chwile pózniej
ukazał się Ottar. Wytarł usta wierzchem dłoni i gdy tylko jeep się zatrzymał,
wykrzyknął:
- Witajcie! Miło mi widzieć was z powrotem. Gdzie ,Jack Daniels?"
- Lekcje angielskiego najwyrazniej zrobiły swoje - stwierdził Dallas - ale nie
miały chyba najmniejszego wpływu na jego pragnienie.
- Mamy kupę picia - zapewnił go Barney - ale najpierw chciałbym pomówić z
doktorem Lynnem. - Jest gdzieś w obejściu - odparł Ottar, po czym podniósł
głos do ryku. - Jens - kom hingai.
Jens wyczłapał ospale zza węgła domu, dzwigając prymitywne, drewniane
wiadro. Był boso, a gruba warstwa błota oblepiała go po pas. Okryty był
nieokreślonego gatunku workowatym przyodziewkiem, niezwykle
obszarpanym i przewiązanym w pasie kawałkiem skórzanego rzemienia. Jego
broda i spadające na ramiona włosy robiły niemal takie samo wrażenie, jak
58
Harry Harrison - Filmowy wehikuł czasu
fryzura Ottara. Kiedy ujrzał jeepa stanął jak wryty. Jego oczy rozjarzyły się
złym blaskiem, z ust wyrwał się dziki okrzyk i Jens, wymachując nad głową
wiadrem, rzucił się w ich kierunku. Dallas wyskoczył z wozu i wybiegł mu
naprzeciw.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]