[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Leo rozejrzał się po holu i dostrzegł płonące z ciekawości twarze Feathera, strażników
oraz recepcjonisty.
- Dlaczego nie nasłałeś na mnie swoich zbirów? - spytał.
- Nie zatrudniam żadnych zbirów. Ci panowie to wykwalifikowani zawodowcy.
- Jasne. - Leo miał teraz niezbyt pewną minę. Najwyrazniej wracał mu zdrowy
rozsądek. - Co ty, do cholery, wyprawiasz z Gardenią?
Dobre pytanie - pomyślał Nick.
Sam chciałby znać na nie odpowiedz. Tego ranka wiedział jednak tylko tyle, że nie
mógłby się bez niej obyć. Przynajmniej na razie.
I ta świadomość wprawiła go w niepokój. Już od dawna się tak nie martwił. Ubiegłej
nocy, kiedy wypłynął na powierzchnię z głębin pożądania, wreszcie rozpoznał naturę
zagrażającego mu niebezpieczeństwa.
Przy Gardenii znajdował się bowiem na nieznanej matrycy. Musiał uczynić wszystko,
aby nie stracić kontroli nad całą sytuacją.
- Chodzmy do mojego gabinetu - mruknął i ruszył w stronę złotej komnaty.
Chłopak wahał się przez chwilę, ale podążył w ślad za nim. Kiedy jednak Feather
również zrobił krok do przodu, Nick potrząsnął głową.
- Wszystko w porządku. On mnie już chyba nie uderzy. Prawda, Leo?
- To się zobaczy - mruknął chłopak. Przekroczywszy próg, rozejrzał się ze
zdziwieniem po czerwono-czarno-złotym pokoju.
- Brrr! Macie bardzo różne gusta. - Aypnął na Chastaina. - Nic innego również
was chyba nie łączy.
- Twoja siostra jest dorosła. - Nick przycisnął ukryty guzik. - Może sama o sobie
decydować.
- Do tej pory odnosiłem wrażenie, że Gardenia zna się na ludziach. - Leo wszedł
niechętnie do tajnego gabinetu. - No, ale ty jesteś matrycowcem.
- Już ci powiedziała? - Chastain otworzył drzwi prowadzące do małej łazienki.
- Tak.
- Dlaczego przywiązujesz do tego taką wagę? - spytał Nick oglądając uważnie
rankę.
- Pytasz poważnie? Już sam charakter twoich zdolności rzutuje fatalnie na
sytuację. A na domiar złego Gardenia darzy szczególną sympatią talenty matrycowe. - Leo
zaczął przemierzać pokój. - Bardzo im współczuje. Sądzi, że są delikatne i niezrozumiane.
Bóg raczy wiedzieć, dlaczego tak uważa.
Nick spojrzał na swoje własne odbicie. Oczy patrzące na niego z lustra równie dobrze
mogły należeć do ducha. Ostatnim uczuciem, jakiego oczekiwał od Gardenii, była litość.
Zmył krew z ust.
- Siostra widocznie nie zdążyła ci wspomnieć, że jesteśmy wspólnikami.
- Wspólnikami? Pieprzysz. - Leo wycelował w Chastaina oskarżycielski palec. -
Faceci twojego pokroju nie potrzebują wspólników. A już na pewno nie takich jak Gardenia.
Ty wykorzystujesz ludzi.
Nick wytarł brodę ręcznikiem.
- Skąd wiesz?
- Jesteś matrycowcem i właścicielem kasyna. I to mi w zupełności wystarczy.
Słuchaj, przyszedłem ci powiedzieć, że masz zostawić moją siostrę w spokoju.
- Dlaczego nic porozmawiasz na ten temat z Gardenią?
- Próbowałem - skrzywił się Leo. - Ale ona chce się dowiedzieć, kto zabił
Morrisa Fenwicka, i wierzy, że ty jej pomożesz. A jak ona raz sobie coś postanowi, to koniec.
Straszny z niej uparciuch. Nick uśmiechnął się ponuro.
- Zauważyłem.
- Uwiodłeś ją wczoraj, prawda? Zaciągnąłeś Gardenię do siedziby Garretów i
cynicznie wykorzystałeś?
- Byliśmy w domu Chastaina, a nie w siedzibie Garretów.
- Do diabła! Mówiono mi, w jaki sposób zdobyłeś tę posiadłość. Ludzie i tak
będą ją nazywali po staremu. Ale ja widziałem dzisiejsze  Synsacje". Inni mieszkańcy
Nowego Seattle również. Wszyscy wiedzą, co jej zrobiłeś.
- Przykro mi z powodu zdjęcia. - Nick wrzucił ręcznik do kosza. - Usiłowałem
temu zapobiec.
- Gardenia twierdziła, że zdobyłeś kliszę, ale najwidoczniej się pomyliła.
Widocznie ją okłamałeś.
- Dlaczego miałbym to robić?
- Może chcesz ją do siebie przywiązać. - Leo wzruszył ramionami. - Pewnie
potrzebujesz jej pomocy, żeby znalezć dziennik.
- Niezła teoria spiskowa. - Nick zgasił światło i podszedł do biurka. - Chociaż ty
przecież nie jesteś matrycą.
- Odczep się od mojej siostry, Chastain. Słyszysz?
- Owszem. - Nick zatrzymał się przy biurku i oparł dłonie na blacie. - Ale sam
mi powiedziałeś, że trudno powstrzymać Gardenię, jak się raz na coś uprze.
- Zawsze była samodzielna. - Leo zacisnął ponuro usta. - A po śmierci rodziców
stała się wręcz nieugięta. To ona musiała jakoś sobie poradzić z bankructwem firmy i złą
prasą. Reszta rodziny do niczego się nie nadawała. Ciotka Willy i inni zachowywali się tak,
jakby utrata firmy stanowiła dla nich większy dramat niż śmierć najbliższych krewnych.
- Rozumiem.
- Springowie ukrywali się przed światem. Twierdzili, że nie mogą znieść takiego
upokorzenia. Tylko Gardenia stawiała dzielnie czoło reporterom i innym hienom.
- Takie doświadczenia załamują lub wzmacniają charakter.
- Owszem, ale to nie koniec. Półtora roku temu wydarzyła się kolejna katastrofa.
- Skandal z Eatonem?
Leo walnął pięścią w ścianę.
- Eatonowie posłużyli się moją siostrą jak zasłoną dymną, bo mieli na koncie
trójkowy seks z udziałem Darii Hard, tej grubej ryby z Partii Wartości Przodków. Gazety
przedstawiły sprawę tak, jakby to moja siostra romansowała z Eatonem. Wszystko było
kłamstwem.
- Eatonowie zabawiali się z Darią? Ciekawe. - Nick postanowił, że wyjaśni
sprawę do końca. Podczas ostatniej kampanii pani Hard podawała kasyno Nicka za przykład
demoralizujących instytucji, jakie zamierzała zwalczać po zdobyciu mandatu.
- A teraz rodzina zmusza Gardenię do małżeństwa dla pieniędzy. Pragną jedynie
odzyskać utraconą pozycję.
Gniew Leo wibrował w powietrzu. W ciosie wymierzonym Chastainowi przed
kilkoma minutami chłopak zawarł całą wściekłość na samego siebie za to, że przez tyle lat nie
potrafił zapewnić siostrze poczucia bezpieczeństwa.
- Doskonale cię rozumiem. Starasz się dbać o interesy Gardenii. Ja też. Ale jak sam
powiedziałeś, ona chce znalezć mordercę Fenwicka, a to się może okazać grozne.
Leo obrócił się na pięcie.
- Też tak sądzę.
- Przyznałeś, że nie potrafisz na nią wpłynąć. W takim razie pozwól chociaż,
aby ktoś inny czuwał nad jej bezpieczeństwem. Ktoś, kto nie dopuści do tragedii.
- Tym kimś jesteś oczywiście ty? - spytał ironicznie Leo, patrząc na Chastaina z
obrzydzeniem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • natalcia94.xlx.pl