[ Pobierz całość w formacie PDF ]

leśna.
Krasnoludki to odniosły go babie, a swego na powrót zabrały.
Dopieroż radość była i uciecha! Nasmażyła baba jajecznicy coś z dziesięciu jaj, zaprosiła
sąsiadkę na nią, jeszcze i kukiełkę pod popiołem upiekła  tak jej dziękowała.
Wyrósł potem ten Jaśko na słusznego chłopca, ale zawsze dziki był, od ludzi uciekał, po
lasach i po górach się włóczył, a precz powiadał, jakie to on skarby, jakie dziwy u tych
25
ludków pod ziemią widział. Ludzie go też za głupiego mieli, a tej mowie bynajmniej nie
wierzyli; i tak zostało.
Tymczasem Podziomek prędko się z bólu wylizał. Krasnoludki znają różne zioła i
cudowne maści. Jakoż go zaczęli okładać, nakadzać, smarować to pokrzykiem, to komarzym
sadłem, to pajęczą żółcią, tak go i wyleczyli.
Król Błystek lubił Podziomka tego, w łasce swojej go miał i litościwym okiem patrzył na
wiecznie głodnego. I Podziomek też bardzo króla miłował i często siadywał u nóg
królewskich, to własnym oddechem rozgrzewając mu zziębnięte nogi, to piosenki na fujarce
grając, od których jakby cieplej nieco czyniło się w Kryształowej Grocie.
Ale kiedy o żywność chodziło, zapominał Podziomek o wszystkim, chleb tylko na myśli
mając, a do miski i łyżki nikomu nie dając przystępu przed sobą. Gdy mu się kto w tym
przeciwił, wtedy w srogą złość wpadał i gotów był sam przeciw całej drużynie stanąć.
Jednego dnia robi się okrutny hałas.
Podziomek napadł szafarza, iż mu ten, jako i inszym, tylko trzy ziarnka grochu na cały
dzień dał, i nie dość że go poturbował srodze, jeszcze sam na skargę do króla szedł, że mu się
krzywda dzieje.
Odprawił go król mówiąc, że jedno prawo dla wszystkich być musi! Aliści Podziomek tym
bardziej burzyć się zaczął.
 Kiedy tak  powiada  kiedy tu dla mnie sprawiedliwości nie ma, to ja na ziemię idę! U
lada baby lepszy tam wikt znajdę niż tu na królewskim stole!
Więc inni ze śmiechem:
 Idz, idz, niedojadku jakiś! Jednej gęby mniej będzie na te ciężkie czasy!  Bo myśleli, że
to żarty.
A Podziomek:
 %7łebyście wiedzieli, że pójdę!
Więc ci znowu ze śmiechem:
 A przynieśże nam wieść o wiośnie, kiedyś taki zuch! Na to Podziomek:
 %7łebyście wiedzieli, że przyniosę!
I podpasał opończę rzemieniem, fujarkę za pazuchę zatknął, królowi się pokłonił, fajkę
nałożył i ruszył ku wyjściu.
III
Zmierzch już zapadał, kiedy Podziomek na kraju Groty stanąwszy odsapnął i po stronach
rozglądać się zaczął.
Na lewo okolica była pusta, dzika. Bór tam czarny stał, po sosnach krakały wrony, w
kotlinach bieliły się jeszcze nie stopione śniegi, mokre igliwie wyścielało brunatnym
pokładem ziemię, a od ciemnej ściany głucho szumiących drzew bił dech wilgotny,
przejmujący, ostry.
 Brr! Zima!  mruknął Podziomek i spojrzał na prawo. Na prawo rozciągała się ku rzece
wesoła dolina, po której z brzękiem leciały z gór potoki, a kępki traw świeżych gwałtem
wyrywały się spod ziemi do światła. Nad doliną ugasała zorza.
Klasnął dłonią w czoło Podziomek i zawołał:
 Toć to przecie wiosna!
A wtem od boru powiał wiatr lodowy.
Zafrasował się Podziomek i rzecze:
 Bądzże tu mądry, czy zima, czy wiosna! W lewo tak, w prawo siak! I sam król Salomon
nie dojdzie do ładu.
26
Załopotało coś nad nim w powietrzu.
 Oho!  myśli Podziomek.  Teraz się prawdy dowiem! Albo to kruk jest, albo gołąb! Jeśli
kruk  to zima, a jeśli gołąb  wiosna .
Ledwie to pomyślał, patrzy, a tu spada wprost przed nim nietoperz.
 Bądzże tu mądry!  mruknie znów Podziomek i głową kręcić zaczął.
Kręci w prawo, kręci w lewo, myśli, ale nic wymyślić nie może.
Spojrzy w dolinę, a tam świat cały biały, wprost srebrny jakby.
 Oho!  zakrzyknie Podziomek.  Teraz się prawdy dowiem! Albo to śnieg, albo rosa!
Jeśli śnieg, to jest zima, a jeśli rosa, to wiosna.
I pilnie patrzeć zaczął. Aliści wytrzeszczywszy dobrze oczy, widzi, że to ani śnieg, ani
rosa, tylko mgła.
 Bądzże tu mądry!  burknie tedy pod wąsem i znów się frasować i głową kręcić pocznie.
Kręci w prawo, kręci w lewo, myśli i nic wymyślić nie może. Spojrzy w bór, a tam się coś
w zaroślach świeci.
 Oho!  krzyknie Podziomek.  Teraz się prawdy dowiem! Albo to świetlik, albo ci też
próchno. Jak próchno, to zima, a jak świetlik, to wiosna.
I zaraz się porwał biec do tego światła. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • natalcia94.xlx.pl