[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Jeśli chodzi o ten bieg... - zaczęła.
Spojrzał na nią z zabójczym uśmiechem. Na widok srebrzystych
kropeczek na jego tęczówkach Summer straciła wątek. A te jego zęby, takie
białe i równiutkie, istne marzenie stomatologa.
- Nie mogę się go doczekać - powiedział. - Na pewno nie chcesz ze mną
trenować? We dwójkę byłoby nam razniej i...
- Nie - przerwała mu. Tchórz, skarciła się w myśli. - Kiedy jestem sama,
biega mi się lepiej - skłamała. Obrzydliwa kłamczucha, pomyślała. Jestem
obrzydliwą kłamczucha... - Lepiej już pójdę - dodała. - Już pózno, a ja lubię
wcześnie wstawać i robić gimnastykę.
- Dobrze się z tobą bawiłem. Cieszę się, że mnie zaprosiłaś. - David
odprowadził ją do drzwi i podał ręcznik. - Zadzwonię do ciebie jutro wieczorem.
- Zwietnie - wyszeptała. Przeczuwała, że ją pocałuje, i odchyliła głowę do
tyłu. Nie doznała zawodu. Pierwszy dotyk jego ust sprawił, że zadrżały jej
kolana. Pocałunek był doskonały, ani trochę niezdarny czy niezgrabny.
Gdy David odjechał, Summer poszła do swego pokoju. Wydawało jej się,
że się unosi w powietrzu. Była zakochana! Po raz pierwszy w życiu czuła, co to
znaczy być zakochaną. Bieg! Okłamała Davida. Ale on wkrótce pozna prawdę,
gdy Summer padnie na twarz po pierwszych dwudziestu krokach. I co sobie o
niej pomyśli? Nie będzie kochał kłamczuchy.
Najłatwiej byłoby zwalić całą winę na przyjaciółkę, ale Summer była na
tyle uczciwa, by przyznać, że chętnie przystała na krętactwo Reginy.
Każdy problem ma swoje rozwiązanie. Dziadek wciąż to powtarzał.
Prześpi się teraz i obudzi w lepszym humorze. Rano lepiej się myśli niż
wieczorem. Z tą optymistyczną myślą położyła się i przytuliła poduszkę, udając,
że to David.
I całe pozytywne myślenie na nic, mruknęła następnego ranka. Nie spała
od kilku godzin i wciąż nie wiedziała, co począć. Telefoniczna z rozmowa z
przyjaciółką także nie na wiele się zdała. Regina powiedziała, że Summer
powinna pójść na zakupy i poszukać sobie stroju do biegania!
Zrozpaczona Summer zdecydowała się zwierzyć dziadkowi. Wiedziała, że
on nigdy nie zawiedzie jej zaufania. A zresztą prawdopodobnie i tak wkrótce
zapomni, co mu powiedziała. Najważniejsze było to, że liczyła się z jego opinią.
Dziadek był mądrym człowiekiem. On na pewno wymyśli jakiś sposób, by
Summer wykręciła się od udziału w zawodach, nie tracąc twarzy. Na pewno.
Rozdział 8
- Jak mam  nabrać kondycji"? - wyjąkała Summer. - Dziadku, ty nic nie
rozumiesz. Ja chcę, żebyś wymyślił sposób na wykręcenie się od udziału w
biegu, a nie na to, jak się do niego przygotować!
Starszy pan odłożył młotek i przysiadł na brzegu porysowanego krzesła,
którego naprawę miał kiedyś ukończyć.
- Co ty opowiadasz, dziewczyno? Chcesz się wycofać, zanim
spróbowałaś?
- Nie ma czasu na próby. A poza tym nie nadaję się do tego. Ani
fizycznie, ani psychicznie. Jestem... słaba.
- Bzdury, moje dziecko. Masz długie nogi. Jesteś szczupła... Jesteś
urodzoną biegaczką.
- Ale... ale...
- %7ładnych  ale". Poprosiłaś mnie o radę, więc mnie posłuchaj, Summer.
Poradzisz sobie. Przestań kręcić głową. Poradzisz sobie. Ale musisz tego
naprawdę chcieć. I jak najszybciej wziąć się do pracy.
Przede wszystkim musisz tego pragnąć dla siebie. Nie ze względu na
Davida czy ze względu na mnie... Dla nikogo innego, tylko dla siebie. Nigdy
jeszcze nie widziałem, żebyś się poddawała. To nie pasuje do j Irlandczyków.
- Coś takiego nigdy dotąd mi się nie zdarzyło -mruknęła. - Nie zależy mi
na tym, żeby wygrać. Po prostu nie chcę z siebie zrobić kompletnej idiotki. -
Powiedziawszy to, Summer poczuła się o wiele lepiej. Zawsze przejmowała się
tym, co pomyślą inni. Czy to zle? - Dziadku, chciałabym...
- Czekam cierpliwie.
- Może jednak spróbuję.
- A ja ci pomogę. Zuch dziewczynka. Wiedziałem,' że odziedziczyłaś
odwagę po babci. Tylko musiałaś się o tym przekonać.
- Ale nie wiem, od czego zacząć. Potrzebne mi są buty do biegania.
- Potrzebny ci plan treningów i dobry trener. I masz szczęście,
dziewczyno. Masz najlepszego trenera. Mnie!
Skromność nigdy nie była mocną stroną dziadka, i Summer nie próbowała
kryć uśmiechu.
- Naprawdę mi pomożesz?
- Nawet nie pytaj. Jasne, że ci pomogę. Zaczniemy od jutra. - Starszy pan
zatarł dłonie i mówił dalej: - Dziś po południu kupimy ci te buty. Ja też [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • natalcia94.xlx.pl