[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nagle przypomniała sobie niepokojący incydent, do któ-
rego doszło podczas zebrania wyborczego.
- Ten agresywny mężczyzna miał przy sobie broń.
- Tak, to prawda-odparł Ridge. Natychmiast otrząś-
nął się z zamyślenia i zaczął rozumować trzezwo.
Dara upiła łyk wody. Zagrzechotały cicho kostki lodu.
- Sądzisz, że chciał jej użyć? - zapytała.
- Nie dziÅ›.
Dara na moment wstrzymała oddech. Ogarnęła ją pa-
nika. Serce zabiło jej mocniej. Postawiła szklankę na
drewnianym barku.
- Musimy zawiadomić Harrisona. Trzeba zadzwo-
nić...
- Drew już wie. Telefonowałem do Teksasu. - Ridge
zacisnął wargi, a potem oznajmił: - To była długa roz
mowa. Ustaliliśmy, że będziesz się rzadziej pokazywać
publicznie, a twoje wystąpienia zostaną skrócone do
siedmiu minut. Wystąpimy do władz lokalnych o dodat
kową ochronę policyjną, której zadaniem będzie obser
wowanie tłumu.
- Wygląda na to, że mimo wszystko nie jesteś zado
wolony z wyników tej rozmowy. - Dara kpiąco uniosła
brwi.
- Zaproponowałem odwołanie wszystkich twoich
wystąpień, ale Drew Forrester uznał, że przesadzam.
Dara odruchowo dotknęła blizny na czole. Na mo
ment uległa panice, ale natychmiast wzięła się w garść.
Tłumaczyła sobie, że ów młody mężczyzna nie wyciąg
nął broni. Zapewne chciał się tylko popisać się przed
kolegami. Wkrótce miały się odbyć wybory. Dara nie
chciała utrudniać życia zapracowanemu Harrisonowi.
- Moim zdaniem Drew miał rację. Czeka mnie zale
dwie kilka spotkań. Tamten facet z pewnością szukał
tylko poklasku.
Zamrugała powiekami czując, że silna męska dłoń
obejmuje mocno jej nadgarstek. Stali twarzÄ… w twarz.
Dara popatrzyła w piwne oczy podobne do lwich ślepi.
Poraziła ją siła badawczego spojrzenia.
- Nie wierzysz mi. Sądzisz, że przesadzam - powie
dział Ridge z pozornym spokojem.
- Dlaczego tak siÄ™ o mnie troszczysz? Jakie masz po
temu powody? - zapytała ze ściśniętym gardłem.
- Pamiętasz, co między nami zaszło w Nowym
Jorku?
- Sam kazałeś mi o tym zapomnieć. Mówiłeś, że to
był błąd. Podobno zbyt długo przebywaliśmy razem
i dlatego emocje wymknęły się spod kontroli - stwier
dziła ironicznie. Westchnęła, czując znów ból i upoko
rzenie wywołane jego słowami. Dodała z goryczą: - Po-
dobno wszystkiemu winien był mój wyzywający ko
stium kÄ…pielowy. Ja siÄ™ nie liczÄ™. Seksowny ciuch od
razu na ciebie podziałał.
- Mówiłem tak, bo chciałem zachować trzezwość
umysłu. - Ridge zaklął cicho. To samo powtarzał sobie
w duchu od pamiętnej rozmowy, która ich poróżniła.
- Musiałem się bronić przed emocjami.
- Ja również próbowałam nad nimi zapanować - od
parła zgnębiona Dara. Ridge objął ją mocno. Wzmocnił
uścisk, gdy próbowała wysunąć się z jego ramion.
- Gadałem bzdury, bo sądziłem, że muszę trzymać
siÄ™ od ciebie z daleka.
Dara czuła, że dłużej nie zniesie takiej niepewności.
- Co ty właściwie próbujesz mi powiedzieć, Ridge?
Czyżby mój czarny kostium kąpielowy grał w tej spra
wie drugorzędną rolę? Czy moja skromna osoba ma dla
ciebie jakieÅ› znaczenie?
- Owszem, ma - odparł Ridge zmysłowym baryto
nem, który przyprawił Darę o zawrót głowy. - Miałem
jednak wiele powodów...
- Wiem - przerwała mu Dara. Odniosła wrażenie, że
serce lada chwila wyskoczy jej z piersi. - JesteÅ› ochro
niarzem i nie zadajesz siÄ™ z klientkami.
- To jeden z powodów, ale sprawa wcale nie jest taka
prosta.
Dara nie rozumiała, o co mu chodzi. Pokręciła głową.
- Jakie są inne powody twojej rezerwy? Jesteś żona
ty? A może zaręczony? Co...
- Oprócz ciebie nikt dla mnie nie istnieje - wpadł jej
w słowo Ridge. Oczy pociemniały mu z przejęcia. - Tak
się fatalnie składa, że nie mamy szans na udany związek.
- Dlaczego?
- Nie mogę ci tego powiedzieć. - Ridge westchnął
ciężko.
- To nieuczciwe! - wybuchnęła Dara.
Ridge pochylił się i zajrzał jej w oczy. Mięsień na
jego policzku drgał rytmicznie. To był typowy dla Jack
sona objaw zdenerwowania.
- Skarbie, znalezliśmy się w paskudnej sytuacji. Je
stem wściekły z tego powodu. To niesprawiedliwe, że
bym śnił o tobie, leżąc samotnie w pustym łóżku, pra
wda? Muszę trzymać ręce przy sobie, choć za każdym
razem, kiedy cię widzę, wspominam nasze pocałunki
i zmysłowe pieszczoty, czuję twój zapach i smak twojej
skóry. Tamtego wieczoru w Nowym Jorku zrobiliśmy
tylko pierwszy krok, moja śliczna.
Dara nie wiedziała, czy ma krzyczeć z rozpaczy, bła
gać o litość czy płakać nad swoim losem. Przygryzła
wargę i odwróciła wzrok.
- O czym my w ogóle rozmawiamy? Skoro, twoim
zdaniem, nie możemy być razem, czemu powiedziałeś,
że ci na mnie zależy? Byłoby lepiej, żebym o tym nie
wiedziała.
Zapadła cisza. Oboje byli przygnębieni i zakłopotani.
- Chyba nie jestem wzorowym ochroniarzem, za ja
kiego chciałem uchodzić w twoich oczach.
Dara podniosła oczy i popatrzyła na Ridge'a pytają
cym wzrokiem.
- Wszystko się okropnie pogmatwało - stwierdził
głucho Ridge. Dara czuła, że patrzy z żalem na jej usta.
- Mogło być inaczej. - Zmrużył oczy. Mięsień na poli
czku znów mu drżał. - Chciałbym... - zaczął i smutno
pokręcił głową. - Cholera jasna! Po co wypowiadać ży
[ Pobierz całość w formacie PDF ]