[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Claud jej pragnie. Wprawdzie upił się, żeby pozwolić dojść do głosu namiętności, co niezbyt
jej pochlebiało, ale nie miała mu tego za złe. Wybaczyłaby mu wszystko. Prawie wszystko.
a
a
T
T
n
n
s
s
F
F
f
f
o
o
D
D
r
r
P
P
m
m
Y
Y
e
e
Y
Y
r
r
B
B
2
2
.
.
B
B
A
A
Click here to buy
Click here to buy
w
w
m
m
w
w
o
o
w
w
c
c
.
.
.
.
A
A
Y
Y
B
B
Y
Y
B
B
r r
Był, kim był, ale się z nią ożenił. Wyraznie był wobec niej zaborczy. Z zachwytem
przypomniała sobie, jak nazywał ją swoją Kitty . Dochodził swych praw tak nieustępliwie!
Och, gdyby znów zechciał to zrobić... i to jak najszybciej!
Przypomniawszy sobie radę otrzymaną od przyjaciółek, Kitty parsknęła śmiechem,
szykując się do rozpoczęcia dnia Nie potrzebowała flirtu i przyjaznych gestów. Nie potrzebo-
wała już wskazówek, jak okazywać swoje pragnienia. Wiedziała, że będą widoczne w każdym
jej spojrzeniu, w każdym uśmiechu. Och, teraz dopiero Claud będzie miał na nią apetyt! Jak ją
nazwał? Namiętną małą szelmą. Będzie właśnie taka. Dla Clauda będzie wcieleniem
namiętności... skoro tylko tym może dla niego być.
Zeszła na śniadanie lekkim krokiem, rozgrzana od środka przyjemnym oczekiwaniem i
odkryła, że złośliwy los nie przestał szukać okazji, by dać jej się we znaki.
Claud siedział przy stole, pochylony nad trzymanym w dłoni listem. Gości jeszcze nie
było. Podniósł głowę. Jego twarz, jakże jej teraz droga, była ściągnięta niepokojem.
- Oliwa została dolana do ognia, Kitty!
- Co się stało? Twoja matka coś zrobiła?
- Nie chodzi o hrabinę. - Pomachał niecierpliwie kartką papieru. - To babka. Wiesz,
księżna wdowa Litton. Doszły ją słuchy o małżeństwie i wzywa mnie do Derbyshire, żebym
złożył wyjaśnienia.
Całe radosne uniesienie Kitty przepadło, zmiecione powiewem lęku. Jakże była
naiwna, przekonując siebie, że ostatnia noc wszystko odmieniła! Niezdolna nawet sobie
wyobrazić, co może oznaczać ten nowy zwrot losu, wpatrywała się w Clauda z rosnącym
lękiem.
- Ale... czy to hrabina ją powiadomiła, czy...
- Niemożliwe, bo sama mnie ostrzegała, żebym nikomu nic nie mówił.
Kitty próbowała się zastanowić nad sytuacją, ale do głowy przychodziło jej tylko jedno
- że Claud opuszcza dom.
- Kiedy musisz wyjechać? Chodzi mi o to, że mamy gości, ale...
Claud potrząsnął głową.
- Przeprosiłem już Rookhama i Jarrowa. Jutro wyjeżdżają, zabierając ze sobą żony.
Zapowiedziałem, że Hollins i pani Papple wszystkiego dopilnują. My musimy wyruszyć
jeszcze dzisiaj.
- My? - wydukała Kitty. - Ależ, Claud, twoja babka z pewnością nie chce mnie
widzieć!
- Owszem, chce. Napisała wyraznie, że powinienem cię ze sobą przywiezć. Popatrz.
Kitty ujęła list w drżące palce i przeczytała zdanie wskazane przez męża. Istotnie,
polecenie nie pozostawiało żadnych wątpliwości.
a
a
T
T
n
n
s
s
F
F
f
f
o
o
D
D
r
r
P
P
m
m
Y
Y
e
e
Y
Y
r
r
B
B
2
2
.
.
B
B
A
A
Click here to buy
Click here to buy
w
w
m
m
w
w
o
o
w
w
c
c
.
.
.
.
A
A
Y
Y
B
B
Y
Y
B
B
r r
- Niech mnie diabli, jeśli cokolwiek z tego rozumiem - rzekł Claud. - Jedno nie ulega
wątpliwości. Jest wściekła. A kiedy babka wstępuje na wojenną ścieżkę, staje się bardziej
niebezpieczna od hrabiny.
Kitty nie wiedziała, czego się ma spodziewać. Jej lęk narastał stopniowo podczas
względnie krótkiej, bo zaledwie jednodniowej podróży do Buxton, gdzie księżna wdowa Litton
rezydowała od czasu śmierci małżonka.
- Twierdzi, że to dla podreperowania zdrowia - wyznał kiedyś Claud - ale moim
zdaniem, w całym kraju nie ma kobiety w jej wieku, która by się mogła pochwalić lepszą kon-
dycją.
Kitty musiała się pośpiesznie pożegnać z przyjaciółkami.
Prudence dostrzegła zmianę, jaka zaszła w Kitty, ale czasu wystarczyło tylko na to, by
szepnąć słówko o niespodziewanej wizycie Clauda w sypialni. Kitty opuściła przyjaciółki
wśród obietnic następnego spotkania i łez żalu.
Claud obejrzał się, siedząc na kozle, a widząc jej rozpacz, pocieszył:
- Przecież to nie znaczy, że już nigdy ich nie zobaczysz, głuptasie. Polubiłem
Rookhama, a i towarzystwo Jarrowa nogę jakoś znieść, jeśli będzie trzeba. Zaprosimy ich
znowu, kiedy tylko sobie zażyczysz.
Z każdą przebytą milą Kitty coraz więcej rozmyślała o czekającym ich spotkaniu,
zastanawiając się, czy aby będzie jeszcze okazja do takich odwiedzin. Jeśli księżna wdowa
Litton miała moc większą od lady Blakemere, małżeństwo mogło się rozpaść.
Kitty wyobraziła sobie starszą wersją hrabiny Blakemere, więc przeżyła zaskoczenie,
kiedy stawili się tego środowego popołudnia w ładnym, wychodzącym na południe salonie o
różowych ścianach rozjaśnionych słońcem, wpadającym przez otwarte drzwi balkonowe.
Księżna wdowa, której asystowała blada istota przedstawiona jako dama do
towarzystwa, okazała się kobietą niewielkiej postury, o delikatnych rysach i przenikliwych sza-
rych oczach. Pojedyncze kosmyki wystające spod zalotnie upiętej koronkowej chusty, która
miała spełniać rolę czepka, były całkiem siwe. Jasna skóra nosiła nieliczne ślady zmarszczek;
lady Litton mogła liczyć sześćdziesiąt lat albo i więcej, co sugerował Claud. W całej jej postaci
było coś onieśmielającego i znajomego zarazem.
- Ha! Więc przyjechaliście, co? - powitała ich i wpatrując się w Kitty, podała wnukowi
dłoń do ucałowania.
- Dobrze wyglądasz, babciu.
Zadowolona, że starsza pani skupiła uwagę na Claudzie, Kitty trzymała się na uboczu.
- Mniejsza o to jak wyglądam! Co ty sobie myślisz, łobuzie, siejąc zamęt w rodzinie?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]