[ Pobierz całość w formacie PDF ]

równowagi. Ale już w następnej chwili zmiarkowałem, jak powinienem się wła-ściwie
zachować. Gdybym ze związanymi rękoma i nogami skoczył za tobą, byłbyś zmuszony, ze
względu na moją bezradność, zająć się mną, przez co bylibyśmy znowy złowieni; więcej
narazilibyśmy swe życie, bo ci dwaj nie oparliby się niedorzecznej myśli postrzelenia nas. Było
więc dla ciebie konieczne jak najprędzej zniknąć pod wodą, musiałeś się zatem zanurzyć i pod
wodą popłynąć jak najdalej. Nie mógłbyś 316 tego zrobić, gdybyś był zmuszony podtrzymywać
mnie i pomagać. Dlatego pozostałem spokojnie na miejscu, sądząc, że postępuję do-brze i
sh~sznie.
- Bezwzględnie. l~yłbyś mocno zmniejszył szanse naszego ocale-nia.
- Otóż to właśnie! Zresztą znasz zaufanie, jakim cię darzę. Ledwie wyskoczyłeś, byłem przekonany
że znikniesz i pośpieszysz do naszych koni, aby następniepojechać do ruin i mnie wybawić.
Miałem to błogie przeświadczenie, które pozwalało mi wewnętrznie śmiać się z naszych
stróżów, podczas gdy na zewnątrz zdawałem się być ich bezradną ofiarą. Ta świadomość
przejęła mnie duchową radością, bez której życie ziemskie może by~ przyrównane do kości,
będącej przez sam los ogołoconą z mięsa.
- To porównanie jest przepiękne; drogi Halefie!
- O, moje porównania są zawsze doskonałe i bez zarzutu, czego, wybacz mi o twoich nie zawsze
można powiedzieć. Ale możesz się pocieszyć tym, że nie każdy człowiek znosi te wysokie
zalety jakie posiadam. Trzeba mieć dużo opanowania i samozaparcia, aby wiel-kość swego
ducha tak osłonić, żeby żaden niewinny człowiek nie był nią zdruzgotany.
- Uważaj, żebyś sam nie był zdguzgotany swą wielkością, bo przecież nie twoja w tym zasługa!
- Jak to rozumiesz, sidi?
- Pomyśl pózniej o tym, jeżeli ci czas pozwoli. Teraz leżysz jeszcze związany i bezradny w czółnie
z łyka i skłonny do ćwiczenia się w opowiadaniu i samozaparciu. Co zaszło dalej?
- Coś, z czego musiałem się serdecznie śmiać. Mianowicie, gdy wioślarze nadali nareszcie
równowagę swej łódce, jęli nawoływać za tobą. Najpierw rozkazali ci wrócić natychmiast, w
którym to wypadku chcieli ci wybaczyć twoją próbę ucieczki. Gdy stwierdzili, że nie doceniasz
wspaniałomyślności ich propozycji, jęli prosić żebyś wrócił i nie gubił ich, bo zle skoficzą,
jeżeli tylko mnie samego odstawią.
317
Wzruszyły mnie te lamenty i pocieszyłem ich, zapewniając, że moja osoba, bez
twojej, ma o wiele większą wartość, niż nasze dwie osoby razem.
- Dziękuję ci!
-Proszę! Nie byli na tyle rozsądni, aby mi uwierzyć i płakali długo jeszcze, nim doszli do
przekonania, że czujesz się w wodzie lepiej zapewne, niż w ich towarzystwie i popłynęli dalej
pośpiesznie, bo sądzili, że im wcześniej zameldują Sefirowi o twojej ucieczce, tym łatwiej
będzie mu cię pojmać. Z rzeki wpłynęliśmy do kanału i wkrót-ce stanęliśmy u celu, jeden z nich
oddalił się, a drugi pozostał koło mnie na warcie, chociaż jestem dostatecznie dorosły i
przytomny, aby nie pozwolić się wykraść. Potem przeniesiono mnie, przy czym zasto-sowano
środek ostrożności, zawiązując mi oczy. Byłem niesiony długo i daleko, bardzo daleko. Kiedy
mnie nareszcie złożono i zdjęto opaskę z oczu, leżałem tam, gdzie mnie znalazłeś a Sefir stał
nade mną.
- On sam?
- Nie. Mały jakiś człeczyna stał obok i oto stało się coś, czego nie mogę pojąć i czego nawet twoja
domyślność nie zdoła przeniknąć.
- Co to było?
- Mały okazywał jakiś zdumiewający pociąg do mojego ubrania.
Jak wytłumaczysz podobne pragnienie, sidi?
- Potrafię ci t~ wytłumaczyć, ale pózniej. Opowiadaj dalej!
- Rozwiązano mnie i rozkazano mi zdjąć ubranie; oczywiście ociągałem się, za co zagrożono mi
chłostą. Mając ręce wolne, mogłem się bronić, ale Seńr stał z wycelowanym we mnie pistoletem
i groził zastrzeleniem, jeżeli nie usłucham. Nie było rady. Musiałem się pod-dać, jednakże nie
bez zastrzeżenia sobie warunku.
- Jakiego?
- Oświadczyłem im, że jestem mężem ukochanej kobiety i ojcem syna, że mam więc obowiązek
ustawicznie czuwać nad zachowaniem swego zdrowia; tutaj zaś, w negliżu, mogę rychło
nabawić się przezię-bienia. Mogę więc tylko wtedy zaspokoi~ życzenie małego, gdy mi
318 będzie dozwolone po zdjęciu ubrania przyoblec piękno swych kształ-tów w
ubranie małego. Na to Sefir zezwolił, prawdopodobnie nie z troskliwości dla
stanu mego zdrowia, lecz dla przyśpieszenia sprawy. Podczas przebierania się
wypytywał mnie uporczywie o rozmaite rzeczy, na co, poradziłem mu zwrócić się do
ciebie; zapewniłem go, że na pewno przybędziesz i z przyjemnością udzielisz mu
żądanych informacji. Musiał się tym zadowolić. Gdy znów byłem związany, wyszli i
pozostałem sam na sam ze sobą, co wprawdzie jest najdogod-niejszym dla mnie
towarzystwem, choć małą roztywką. Robiłem wiele prób w kierunku wyzwolenia się z
powrozów, ale bez najmniejszego powodzenia. Potem usłyszałem, że sprowadzono
drugiego więznia, który rozdzielająco lamentował i błagał o litość. Umieszczono
go w jednej z sąsiednich izb. Nie wiem, kto to był.
- To Piszkhidmet baszi.
- Ten? Więc napad na jego karawanę udał się?
- Tak. Wszyscy jego towarzysze zostali zarżnięci.
- Allah! Ale sam sobie winien, nie zaufał naszemu ostrzeżeniu!
Ten człowiek jest wielkim tchórzem; kwilił jak dziecko, w którego ustach tkwi
ból zębów. Gdy go zostawiono na miejscu, zajrzano do mnie, aby sprawdzić, czy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • natalcia94.xlx.pl