[ Pobierz całość w formacie PDF ]
czego bardzo się przerazili i rozbiegli. Wielu zastrzelono. Wśród tubylców powstało wielkie zamieszanie.
Jeszcze wnuki ich będą w przyszłości o nas opowiadały... Ludzie cl byli weseli, foremni, silnie zbudowani,
niezbyt chudzi, rączy w nogach, o miłych i wdzięcznych ruchach, ale zarazem bardzo boja- zliwi. Mieli smagły
kolor skóry, mniej więcej Jak Hiszpanie, choć niektórzy byli ciemniejsi albo też zupełnie biali, a inni znów
czerwonawi, jakby opaleni od słońca. W domach ich nie znaleziono żadnych godnych uwagi ruchomości, z
wyjątkiem czerwonych i białych koców, którymi odziewali się i na których spali. Gdy się te koce wzięło do ręki,
były jak jedwab. W okolicy, w której ataliśmy, znajdowała się wieś licząca około dwudziestu domów. Ludzie
nie mieli żadnej broni. Polegali na swych bogach i posągach bożków,
Wyapn Wlolknnocna
których wielka liczba wznosiła się na brzegu. Upadali przód nimi na twarz 1 modlili się do nich. Posągi były
wyciosane z kamienia i ukształtowane jak ludzie, z długimi uszami, z koroną na głowie, sporządzone z wielkim
kunsztem, czemu bardzośmy się dziwili."
A admirał Behrensa, Jacob Roggeveen, tak zapisał w dzienniku:
Ogarnęło nas zdumienie na widok tych posągów. Nie mogliśmy pojąć, jak ludzie nie posiadający ciężkiego
i grubego drzewa do zbudowania rusztowań ani też silnych lin wznieśli posągi, które miały 30 stóp wysokości i
odpowiednią do tej wysokości grubość."
Na samotnej wyspie istnieje Jeszcze wlęoej niezwykłych rzeczy. Wszędzie kręcą się, jak pisze Behrens,
kury, które są zupełnie takie same jak u nas". Bez trudu udaje się przybyszom nabyć kilkaset kur. Skąd się tu
wzięły? Nic umieją przecież latać! Poza tym są tam wielkie pola ziemniaków, których Behrens Jeszcze nie znał,
a które smakują prawie Jak chleb 1 zastępują też chleb tubylcom", nadto zaś trzcina cukrowa i wiele pisamgów
(bananów).
Carl Friedrich Behrens odnosi z Wyspy Wielkanocnej bardzo korzystne wrażenie i reasumując pisze:
Co się tyczy pożywienia mieszkańców wyspy, zdaje się, że mają je z uprawy roli, gdyż wszystko było tam
obsadzone i uprawione, a role i niwy odmierzone akuratnie pod sznur i bardzo porządnie zagospodarowane. W
czasie gdyśmy tam byli, wszystko właśnie dojrzewało... Wyspa jest dobrze i wygodnie położona, aby zażyć na
niej odpoczynku... Powinno by się tu zasiać zboże 1 założyć winnice. Mogłoby się to okazać bardzo pożyteczne
w razie nowej wyprawy w celu odkrycia lądu południowego."
Było to proroctwo, które spełniło się pod niejednym względem. W 1868 były oficer francuski Jean O.
Dutrou-Bornier założył winnice, plantacje trzciny cukrowej 1 innych roślin, tak że dzisiaj można się przechadzać
po wielkich parkach, w których zbiera się cztery razy do roku figi, pomarańcze, banany, cytryny, ananasy, palty,
chirimojc, papaje, kukurydzę, tytoń i kawę. Wyspa Wielkanocna służyła istotnie za stację aprowJzacyjną 1
miejsce lądowania podczas badań Antarktydy. Admirał amerykański Byrd zawinął tam kilka razy w drodze do
kraju lodów i wulkanów na biegunie południowym.
Gdy w pięćdziesiąt lat po Roggeveenie Cook i jego ludzie przybyli na Wyspę Wielkanocną w nadziei, że
podobnie Jak Holendrzy
Część szósta Zmora szkorbutu
będą mogli nabyć tu świeże środki żywności, spotkało ich wielkie rozczarowanie. Kiedy w niedzielę 13 lutego
1774 rzucili u wyspy kotwicę, podpłynęli do nich zaraz tubylcy wręczając im na powitanie wielki pęk bananów.
Georg Forster zanotował z zachwytem:
Trudno opisać, jaką ogólną i nieoczekiwaną radość sprawił widok tych owoców. Tylko ludzie tak
wyniszczeni, jak my byliśmy wówczas, mogą mieć o tym pewne wyobrażenie. Więcej niż pięódżiesięciu ludzi
na raz zaczęło z nadmiernej radości rozmawiać z tubylcami w kanu..."
Nazajutrz wysłano na ląd oddział marynarzy, wiele sobie obiecując. Znalezli oni istotnie kilka pól kartofli,
tu i ówdzie ujrzeli też jakąś kurę, gdzieniegdzie rosły banany i trzcina cukrowa, ale wszystko to było skąpe i
mizerne. Po dzień dzisiejszy słuszna jest uwaga Cooka:
%7ładen naród nie potrzebuje spierać się o zaszczyt odkrycia tej wyspy. Mało jest zaiste miejscowości, które
by żeglarzowi ofiarowywały mniej powabów. Nie ma tam dogodnego miejsca do rzucenia kotwicy, nie ma
drzewa opałowego ani świeżej wody, którą opłaciłoby się wziąć na pokład."
Przez trzy dni marynarze przemierzali wyspę wzdłuż i wszerz, ale wdzięczne pastwiska opisane przez
Roggeveena zniknęły. Często spotykali spustoszone pola, ślady dawnych upraw, resztki brukowanych dróg,
szczątki urządzeń portowych, ruiny licznych wsi z budowlami z kamienia wyglądało to tak, jak by jakaś
straszliwa katastrofa nawiedziła wyspę.
Wyprawy ostatnich czasów potwierdziły owo wrażenie. Odkryto w kraterze wygasłego wulkanu Rano-
raraku warsztat kamieniarski, w którym sporządzano głowy olbrzymów. Stoi tam i leży około stu pięćdziesięciu
figur we wszystkich stadiach obróbki, od mniejszych do 23-metrowego kolosa, niektóre jeszcze na walcach
kamiennych, na których je transportowano, inne porzucone po drodze, inne wreszcie w stanie surowym i
połączone z wulkaniczną skałą, z której wyrąbywano je w jednej bryle. Obok leżą narzędzia kamieniarzy dwa
rodzaje dłut z obsydianu i wielkie, poręczne kawały pumeksu, którymi polerowano kolosy. Wszystko to sprawia
wrażenie, jak gdyby werkmistrze nagle musieli przerwać robotę i uciekli na łeb na szyję. Czy nastąpiła jakaś
katastrofa wulkaniczna? Nic o tym nie wiadomo i nie ma na to żadnych dowodów. Czy prawdziwe są
Kamienne kolosy
wyjaśnienia tubylców, że pięć czy sześć pokoleń wstecz, a więc według naszego rachunku około połowy XVIII
wieku, między pobytem Roggeveena a Cooka, szalała krwawa wojna domowa? Nie jest to wykluczone, ale nie
jest też faktem stwierdzonym.
Same zagadki!
W Boliwii znane są wprawdzie z epoki kultury Tiahuanaco podobne gigantyczne dzieła z kamienia, a typ
głów-monolitów spotkać możemy także w dolinie San Agostin w Kolumbii, w Gwatemali i Jukatanie. Ale
tysiące kilometrów dzielą te okolice od Wyspy Wielkanocnej i mimo pewnego podobieństwa nie jest wcale
pewne, czy między głowami olbrzymów na kontynencie południowoamerykańskim a takimiż głowami na
samotnej wyspie Mórz Południowych zachodzi istotnie jakiś związek. Pewności tej' nie można uzyskać nawet
porównując kamienne lub wycięte w drzewie posągi na Markizach, Pitcairn lub Raivarae, położonych najbliżej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]