[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- I jest w porządku. Tak długo, jak mam twoje słowo, że zapewnisz Jacindzie i
Tamarze bezpieczeństwo. To wszystko na czym mi zależy.
- Daję ci moje słowo. Zrobię wszystko co w mojej mocy , aby ochronić twoje córki.
Mama kiwa głową.
- Mam nadzieję, że twoje słowo wystarczy.
Spogląda ponownie na Tamarę, wydaje się pełna żalu, i ja wiem, że to żałoba z
powodu utraty swojej ludzkiej córki.
Przesunęłam się, chowając rękę pod biodro, w pułapkę pomiędzy mną a
siedzeniem, nagle czując się nieswojo w przekonaniu, że opłakuje też mnie. %7łe robi to
od lat.
To trudne, słuchać jak moja matka negocjuje i prosi o bezpieczeństwo dla nas - dla
mnie. Ponieważ schrzaniłam. Wspomnienie o mojej ostatniej nocy z Willem przelatuje mi
przez głowę. Stado ma wszelkie prawo być na mnie złe. Prawie nas zabiłam, nas
wszystkich, wszystkich ze stada - i to dla chłopaka którego znałam tylko kilka tygodni.
Jeśli nie byłoby mgły Tamary, nasz sekret leżałby w rękach wroga - naszej największej
ochrony by nie było.
Lodowaty dreszcz prześlizguje się po moich plecach i wpełza do głowy gdy nagle
uderza we mnie świadomość. Will nie będzie pamiętał. Nawet nieprzytomny w
samochodzie, był w bliskiej odległości od mgły. Musiał zostać otumaniony. Mam
rozpaczliwą nadzieję, że jakaś część naszej ostatniej wspólnej nocy pozostanie z nim,
wystarczająco by wiedział, że nie znikłam, od tak z jego życia. %7łe będzie pamiętał,
dlaczego odeszłam. Musi.
Nadal drżę, walcząc z myślą, że Will nie będzie pamiętał co mi się stało, kiedy
przychodzą starsi, wchodząc do małego domku Nidi bez pukania. Wypełniając salon,
przeludniając małą przestrzeń swoimi wysokimi formami.
- Powróciłaś - oświadcza Severin, i wzdrygam się na głęboki dzwięk jego głosu,
mimo, że się go spodziewałam.
Odkąd uciekłyśmy do Chaparral, słyszałam go w mojej głowie, wyobrażając sobie
ten głos dzwoniący mi w uszach kiedy skazuje mnie na podcięcie skrzydeł, za moje
przestępstwa. Z tą matową akceptacją wobec tego.
Kilku starszych wyłania się z za Severina, ich postury są podobne w swojej
surowości. Nie noszą nic specjalnego dla podkreślenia ich statusu. Ich wrodzony wpływ,
cechy szkolone w obojętności, identyfikują ich. Nie pamiętam czasów kiedy nie
wiedziałam, jak wybiera się starszego spośród reszty z nas.
Severin omiata nas szerokim spojrzeniem i jego wzrok zatrzymuje się na Tamarze.
Jego oczy migotają, najdrobniejszym ruchem, dając widoczny znak, że jest zaskoczony
zmianą jej wyglądu. Bada czy niczego nie brakuje. Srebrzysto szare oczy. Zaskakująco
perłowe włosy. W ten sam sposób patrzył na mnie przez tak długi czas. Walczę z
szalonym impulsem by przesunąć się pomiędzy nich, aby zablokować ją przed tym
wwiercającym wzrokiem.
- Tamara - szepcze jej imię, tak jakby smakował je po raz pierwszy.
Podchodzi bliżej, opierając rękę na jej ramieniu. Patrzę na tą rękę na mojej siostrze i
coś zwija mi się w brzuchu.
- Przeszłaś przemianę. To cudownie.
- Więc zgaduję, że teraz się dla ciebie liczy - już za pózno by cofnąć te wyzywające
słowa z powrotem. Wyrwały się z moich ust z szybkością strzały.
Severin patrzy na mnie. Jego oczy są zimne, ciemne jak jeziora nocą.
- Wszystko- wszyscy- w stadzie liczą się dla mnie, Jacindo.
Jego zaborcza ręka wciąż spoczywa na Tamarze gdy to mówi, a ja chcę ją zrzucić z
niej.
Tak. Niektórzy z nas są po prostu ważniejsi.
- To bardzo niesprawiedliwe z twojej strony, że sugerujesz iż jest inaczej - dodaje.
Opieram się pokusie by przycisnąć się bliżej Cassiana, nienawidząc pojawiającej
się strachu, gdy jego ojciec patrzy na mnie z góry. Pozostaję na miejscu i nadal trzymam
moje oczy skupione na Severinie. Moje serce szaleje, skręcając się w mojej klatce.
Zdradziłam mój rodzaj. Straciłam Willa. Pozwól im zrobić to co najgorsze.
Kąciki ust Severina unoszą się w górę w powolnej grozbie.
- Dobrze mieć cię z powrotem Jacindo.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]