[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wielką ilością makijażu na oczach, spojrzała na Everetta i zatrzymała się na chwilę,
próbując pochwycić jego uwagę. Oczy jej przyjaciółki rozszerzyły się, gdy obydwie
się gapiły, szepcząc podekscytowanie.
Odwalić się suki, on jest mój.
Zaborcza myśl przeraziła mnie. Everett nie zdawał się nawet zauważyć
dziewczyn, które wpatrywały się w niego na przemian i marszczyły brwi na mnie.
Mogłam zobaczyć, że szykowały się by się przedstawić i nagle poczułam nieodpartą
chęć skopania komuś tyłka.
O, kurde.
Muszę się przejść. - Nie zważając na to czy mnie usłyszał, przepchnęłam się
przez tłum do głównego wyjścia. Za mną mogłam usłyszeć jak muzyka Dj
cichnie, gdy zespół przygotowywał się by zacząć pierwszy kawałek.
Interesowało mnie tylko wydostanie się z tego klaustrofobicznego
pomieszczenia, więc przepchnęłam się przez nowo przybyłych i wyszłam.
Nocne niebo było zachmurzone i wilgotność wzrosła, ale miałam to gdzieś. O
tej porze roku burze były normalnością, ale jeszcze nie zrobiło się wietrznie, więc nie
martwiłam się. Obeszłam przód budynku i oparłam się o ścianę, ciesząc się
samotnością. Za mną rozbrzmiały kroki i Everett oparł się o ścianę obok mnie.
Myślałem, że poszłaś się przejść, - powiedział, błyskając jednostronnym
uśmiechem.
Oh popatrz, zabawny facet. - Byłam paskudna, ale jego obecność pomogła mi
się trochę uspokoić. Koszulka przykleiła mi się do skóry i potrząsnęłam nią
dobrze kilka razy, żeby wyschła. - To było upokarzające.
No nie wiem, zawsze byłem fanem mokrych podkoszulków.
Jego komentarz wyrwał ze mnie zaskoczony śmiech.
No tak racja.
Pochylił się do mnie i szturchnął mnie ramieniem.
Więc, to właśnie to robisz dla zabawy?
Zazwyczaj nie jest tak dramatycznie, - powiedziałam, potem walnęłam się w
czoło. - Oh, a jednak jest. To przecież Południe, plotki i dramat.
To wyszło bardziej gorzko niż chciałam i wypuściłam drżący oddech.
Odchylając głowę do tyłu, wpatrzyłam się w niebo. Pobliski gaj sosnowych drzew
zarysował się na niebie powyżej, a księżyc próbował przedostać się przez warstwę
chmur.
Ostatnimi czasy, wydaje się że dramat cały czas mi się przydarza, -
powiedziałam po chwili. - Jestem jak magnes na takie rzeczy.
Co to jest?
Spojrzałam na niego by zobaczyć, że wskazywał na pobliskie drzewa.
Podążając za jego palcem nie mogłam zobaczyć żeby coś się ruszało. Właśnie kiedy
przygotowywałam się by zapytać co widział, zabłysło światło i zniknęło, za którym
podążyło kolejne. Oświeciło mnie zrozumienie.
To świetliki.
Mrużył oczy w ciemność, z ustami lekko rozchylonymi i wyglądał
wystarczająco słodko, by go zjeść. Wyszczerzyłam się szeroko, rozbawiona jego
reakcją. Ja zareagowałam podobnie gdy pierwszy raz zobaczyłam te owady;
zabawnie było oglądać czyjąś pierwszą reakcję.
Chcesz zobaczyć je z bliska?
Nie czekając na odpowiedz, chwyciłam go za rękę i pociągnęłam go do
maluteńkich światełek. Belka oparta była o ogromny przewrócony sosnowy pień,
który nie został usunięty przez osiedlowych i niedługo stąpaliśmy pod igiełkach i
szyszkach. Insekty zazwyczaj były łatwe do złapania, ale chłodniejsze powietrze
sprawiło, że były wystarczająco ospałe by złapać jednego na drzewie.
O tutaj, - powiedziałam, wyciągając złożone w łódkę dłonie do Everetta. - Nie
gryzą, obiecuję.
Jego ręce prześlizgnęły się po moich i ciepło jego dłoni było jak szok
elektryczny. Moje ciało zesztywniało i w ciemności przygryzłam wargę, nie chcąc
żeby mnie puścił. Ale delikatnie rozsunęłam dłonie i przekazałam małego robaczka w
jego ręce, patrząc jak migał światłem między jego palcami.
Są mniejsze niż myślałem, - powiedział Everett niskim głosem, jakby się bał że
wystraszy robaczka. Uniósł dłonie do oczu, otwierając je powoli, by zajrzeć do
środka. Zwietlik został na jego ręce, spokojnie wchłaniając ciepło jego skóry,
zanim znów odleciał. Górował przez chwilę nad głową Everetta, migając kilka
razy, zanim zniknął w żywopłocie.
Są przyjemne co nie? - powiedziałam, kiedy podążał za nim wzrokiem. - Były
jedną z najfajniejszych rzeczy jakie znalazłam, gdy się tu pierwszy raz
przeprowadziłam. Pamiętam jak mama dala mi słoik i powiedziała, że mogę...
Urwałam, gdy nagle zagórował nade mną Everett. Przełykając, wycofałam się
pod drzewo, gdy on położył rękę na grubym pniu nad moją głową. Pochylając nisko
głowę, musnął swoim policzkiem mój.
Ty jesteś dla mnie najfajniejszą rzeczą.
Słowa były czymś niemożliwym; nawet do przełknięcia musiałam użyć
wszystkich komórek mózgowych, jakie mi zostały. On mnie nie dotykał, ale jego
bliskość robiła dziwne rzeczy z moim ciałem. Moje sutki były obolałe, a nisko w
podbrzuszu rozeszło się gorąco. Zwilżyłam nagle suche usta i spojrzałam na niego
przez gęste rzęsy, na te jego pełne usta tylko cale od mojej twarzy. Ręce swędziały
mnie by dotknąć jego torsu, by przekonać się czy jego ciało było tak twarde jak
wydawało się na budowie.
Aadnie pachniesz, - mruknął, muskając nosem bok mojej głowy. Zassałam
oddech, gdy przerzucił się na druga stronę, biorąc głęboki wdech. - Jakich
perfum używasz?
Prawdę mówiąc, nie użyłam żadnych, co sprawiło że jego pytanie było jeszcze
seksowniejsze. Wtedy zacisnęłam dłonie, niezdolna się powstrzymać, sięgnęłam i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]