[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Mówi, że tak.
A twoja mama wie o tym?
Wie.
Wkurzyła się?
Na razie nie.
Kurczę, cieszę się, że wróciłeś. Ben uściskał mnie niezręcznie. Naprawdę ciężko to przeżyłem,
gdy mi powiedzieli, że nie żyjesz. Utkwił wzrok w podłodze. Wygłosiłem mowę na twoim pogrzebie.
Coś ty?!
Pokiwał głową.
Ben ledwie zdobywał się na to, by wystąpić przed naszymi kolegami na zajęciach z retoryki
w dziewiątej klasie. Nie potrafiłem wyobrazić go sobie, jak przemawia do ludzi na moim pogrzebie.
Może nie powinienem był go walnąć.
To było naprawdę super z twojej strony.
No cóż, uszczęśliwiło twoją mamę. Tak czy owak, chyba zamierzasz się ostrzyc, co? Wyglądasz jak
jakaś cholerna dziewczyna.
Zamierzam.
Mama przygotowała dla mnie cheeseburgera i frytki. Ben usiadł ze mną, gdy jadłem. Rodzice
uściskali mnie parę razy, a mama pocałowała. Mój przyjaciel z pewnością miał ochotę zrobić jakąś
przemądrzałą uwagę, ale przykładał lód do oka i trzymał język za zębami. Grace i Alexis też siedziały
jakiś czas przy stole, opowiadając mi o szkole i koleżankach. Wypiłem do dna resztkę coli.
Mogę cię umówić z doktorem Sandersonem dopiero jutro. Myślałam, że uda mu się wcisnąć cię
dzisiaj, ale najwyrazniej mają strasznie dużo pacjentów.
Nie przejmuj się, mamo. Czekałem tak długo, że jeden dzień więcej nie ma znaczenia.
Wytarła ręce w ścierkę i uśmiechnęła się do mnie.
Chciałbyś jeszcze coś zjeść?
Nie, jestem najedzony. Dziękuję.
Umówię cię z fryzjerem i dentystą. Mama wyłączyła kuchenkę i wyszła umówić wizyty.
A ty co? Masz pracę czy się obijasz? spytałem Bena. Jest środek dnia.
Studiuję w college u. Mam ferie zimowe.
Poszedłeś do college u? Gdzie studiujesz?
Na uniwersytecie w Iowa. Jestem na drugim roku. Musisz mnie tam odwiedzić. A ty? Co zamierzasz
robić?
Obiecałem Annie, że uzyskam dyplom ukończenia szkoły średniej. Nie mam pojęcia, co będę robił
potem.
Zamierzasz się z nią spotykać?
Tak. Już za nią tęsknię. Budziłem się przy niej przez ostatnie trzy i pół roku.
Jak zadam ci jeszcze jedno pytanie, to mi nie przywalisz? Proszę cię.
Zależy, o co zapytasz.
Jak to było, kiedy się z nią kochałeś? To prawda, co mówią o starszych laskach?
Ona nie jest wcale dużo starsza.
Aha, no dobra. Więc jak było?
Niesamowicie.
A co takiego robi?
Wszystko, Ben.
ROZDZIAA 49
Anna
Moja fryzjerka, Joanne, weszła do salonu Sarah.
Na dole jest kupa dziennikarzy powiedziała. Chyba pstryknęli mi zdjęcie. Zrzuciła płaszcz
i uściskała mnie. Witaj w domu, Anno. Takie historie jak twoja sprawiają, że zaczynam wierzyć
w cuda.
Ja też, Joanne.
Gdzie chcesz ją strzyc? spytała Sarah.
Właśnie wzięłam prysznic i moje włosy wciąż jeszcze były mokre, toteż Joanne kazała mi usiąść na
stołku w kuchni.
Co tu się stało? spytała, przyglądając się uważnie końcówkom włosów.
T.J. musiał je opalić, kiedy były już za długie.
%7łartujesz.
Nie. Martwił się, żeby nie zajęły się wszystkie.
O ile mam je skrócić?
Włosy sięgały mi do połowy pleców.
O kilkanaście centymetrów. I może zostaw dłuższą grzywkę.
Jasne.
Joanne wypytywała mnie o wyspę. Opowiedziałam jej i Sarah, jak kiedyś nietoperz zaplątał mi się
we włosach.
Ugryzł cię? Sarah była wyraznie przerażona. I T.J. zadzgał go nożem?
Tak. Ale wszystko skończyło się dobrze. Nie był nosicielem wścieklizny.
Joanne wysuszyła mi włosy i wygładziła je prostownicą. Przytrzymała w górze lusterko, żebym
zobaczyła swoje odbicie. Włosy wyglądały zdrowo, miały gładkie końce.
No, no. Znacznie lepiej.
Sarah chciała jej zapłacić, ale Joanne nie przyjęła pieniędzy. Podziękowałam jej, że przyszła do nas
do domu.
Chociaż tyle mogłam zrobić, Anno. Uściskała mnie i pocałowała. Gdy wyszła, zwróciłam się do
siostry:
Jeśli uda nam się jakimś cudem wymknąć stąd tak, by nie nagabywali nas dziennikarze, jest jedno
miejsce, które koniecznie chciałabym odwiedzić.
Oczywiście rzekła Sarah. Wezwę taksówkę.
Gdy tylko otworzyłyśmy drzwi, reporterzy zaczęli wykrzykiwać moje imię. Czekali na schodach.
Jakoś przepchnęłyśmy się obok nich i wsiadłyśmy do czekającej taksówki.
Szkoda, że w twoim domu nie ma tylnych drzwi powiedziałam.
Prawdopodobnie i tam by czekali. Pieprzone sępy mruknęła pod nosem Sarah. Podała kierowcy
adres i wkrótce wjechałyśmy przez bramę cmentarza Graceland. Zechce pan łaskawie zaczekać?
spytała taksówkarza.
Nieliczne płatki śniegu wirowały, opadając z szarego nieba. Trzęsłam się, ale Sarah najwyrazniej nie
czuła chłodu, nie zapięła nawet płaszcza. Zaprowadziła mnie do grobu, w którym spoczywali moi
rodzice, Josephine i George Emersonowie.
Uklękłam przed nagrobkiem i przesunęłam palcem po ich imionach.
Udało mi się wrócić szepnęłam. Sarah podsunęła mi chusteczkę, wytarłam nią łzy spływające
ciurkiem z moich oczu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]