[ Pobierz całość w formacie PDF ]
obronie. Luśka złośliwie stwierdziła, \e nawet gdyby wziąć pod uwagę, \e nie mam gustu,
jeśli chodzi o chłopaków, ten mo\e okazać się tym właściwym. W gruncie rzeczy była chyba
bardzo z siebie dumna, bo doprowadziła swój plan do końca. Zaraz po tym, jak następnego
dnia po wydarzeniach na dworcu spotkałam się z nimi, by jeszcze raz im podziękować i
przeprosić, opowiedzieli mi o wszystkich ich podstępnych planach. Szczerze mówiąc, byłam
przekonana, \e po tym wszystkim Krzysiek nie zechce na mnie spojrzeć, ale moje obawy
okazały się zbyteczne. Nie tylko był we mnie zapatrzony, ale - jak stwierdziła Luśka -
odzyskał zwykłą pewność siebie. Jestem przy nim taka szczęśliwa. Mam nadzieję, \e on
równie\.
- Luśka.,. - musiałam w końcu o to zapytać. - Tyle czasu znałaś Krzyśka... Powiedz,
jak to się stało, \e nic do niego nie poczułaś?
Luśka w nagłym napadzie śmiechu prawie udławiła się kawałkiem banana.
- Dziewczyno, czyś ty oszalała? Z chłopakami są same kłopoty, mam jeszcze na to
czas - mrugnęła do mnie porozumiewawczo. - Krzysiek to dobry kumpel i mnie to w zu-
pełności odpowiada.
- Cieszę się, \e cię mam - westchnęłam.
Kiedy zbierałyśmy się do wyjścia, spojrzałam na stolik, przy którym siedział ktoś,
kogo znałam. Przyjrzałam się lepiej, niezbyt dowierzając. Luśka te\ to zobaczyła i wypo-
wiedziała to, czego ja nie mogłam wykrztusić:
- Sandra, zobacz, co tu robi twój dziadek?!
Niewątpliwie był to mój dziadek. Elegancki i uśmiechnięty, jak wówczas, gdy zjawił
się w szkole. Obok fili\anek z kawą na stoliku le\ało kilka historycznych ksią\ek, zapewne z
dziadkowej biblioteczki. Ale nie to mnie najbardziej zdumiało.
- Wesz, co to za babka z nim siedzi? - dopytywała się Luśka.
Wiedziałam. Pani Stawicka we własnej osobie! Zaskoczone, wymknęłyśmy się z
kawiarni. Nie wiedziałam, co o tym myśleć, ale wolałam, \eby dziadek nas nie zauwa\ył.
- Ale numer, twój dziadek na kawie z twoją nauczycielką! - śmiała się Luśka.
Trudno było nie przyznać jej racji. Ale numer!
Jeśli interesuje was, jak było pózniej u mnie w domu, to sytuacja niewiele się
zmieniła. Po aferze na dworcu policjanci odwiezli mnie radiowozem. Mama, przeczuwając
najgorsze, czekała przed domem i tak się ucieszyła, \e nic mi się nie stało, \e nawet nie
wypytała policjantów, o co dokładnie chodziło. Była przekonana, \e pomogłam schwytać
groznych kryminalistów. Wkrótce wszyscy jej pacjenci wiedzieli, \e jej córka jest bohaterką
narodową.
Z tej okazji nawet tata wrócił z Włoch, aby się na własne oczy przekonać, co
nabroiłam, a gdy tylko stwierdził, \e nic, po weekendzie znów pojechał do pracy. Wkrótce
zresztą wszystko wróciło do normy. Mama znęcała się nad studentami, Marcin robił mi na
złość (nie pozostawałam mu dłu\na, rzecz jasna), a William, jak zwykle, był szczęśliwy, mo-
gąc zajmować moje łó\ko. Jedyną widoczną zmianą był wystrój mojego pokoju - na
ró\owych ścianach zawisły plakaty Ani Jagodzińskiej i Jessiki Alby, a mama nie skomen-
towała tego słowem (co uznałam za milczącą zgodę).
Zmieniłam się te\ sama. Zdaniem mamy, uspokoiłam się i nieco wydoroślałam.
Pewnie coś w tym było. Cieszyłam się, \e nie uciekłam z domu. Dostałam te\ niezłą nauczkę.
Zerwałam kontakty z Gwiazdami Piekieł, co nie było trudne, gdy\ Krystiana i Filipa usunięto
dyscyplinarnie ze szkoły za handel narkotykami. Nie mam pojęcia, co się z nimi dzieje, i
szczerze mówiąc, nic mnie to nie obchodzi. Zdą\yłam się przekonać, \e naprawdę liczą się
jedynie przyjaciele i najbli\si. Tylko im warto poświęcać czas i uwagę.
Jeśli mówię o najbli\szych , wspomnę, \e Krzysiek dostał się na wymarzone studia,
choć egzaminy wstępne nie poszły mu a\ tak wspaniale jak matura. Spotykamy się tak często,
jak mo\emy. Często bywa u mnie, bo bardzo polubiła go moja mama, która stwierdziła
kiedyś, \e świetnie do siebie pasujemy . A to się dowiedziałam! Planujemy wspólny wyjazd
na nasze pierwsze wakacje. To znaczy, planuje je Krzysiek, bo to ma być niespodzianka, ale
podejrzewam, \e zabierze mnie do Mediolanu lub Pary\a - którejś z europejskich stolic mody.
Zawsze o tym marzyłam i Krzysiek o tym wie. Tu\ przed wakacjami spotkała mnie kolejna
miła niespodzianka. Właśnie wróciłam ze szkoły, gdy Marcin zawołał mnie do telefonu.
- Ola? - odezwał się kobiecy głos. - Mówi Marlena Jabłońska z Agencji Perfect. W
lutym byłaś u nas na castingu, pamiętasz?
- Tak, oczywiście.
Jak mogłam nie pamiętać? To przecie\ tam dowiedziałam się, \e mam dziecinne rysy
twarzy .
- To świetnie. Chcielibyśmy ci zaproponować udział w sesji zdjęciowej do magazynu
dla nastolatek. Jeśli jesteś zainteresowana, umówimy się na spotkanie.
Zainteresowana? Co za pytanie! Sesja zdjęciowa odbyła się na początku wakacji i
poczułam przedsmak tego, co spotka mnie w przyszłości. Teraz czekam na ukazanie się
moich zdjęć w czasopiśmie, które ma trafić do kiosków w przyszłym miesiącu.
Prawdopodobnie nigdy się nie dowiem, jaki udział miał w tym Krzysiek, bo on raczej
mi nie powie, ale mogę być pewna, \e szepnął pani Marlenie coś ciepłego na mój temat.
Nigdy te\ nie dowiem się, w jakiej mierze moją bardzo dobrą ocenę z historii na świadectwie
zawdzięczam dziadkowi Edkowi.
Pewnego letniego dnia pojechałam go odwiedzić z Krzyśkiem. Zastaliśmy go przy
zrywaniu porzeczek, z których pózniej robił pyszne wino według własnej sekretnej receptury.
- Witaj, Króliczku! Pewnie przyjechałaś mi pomóc? - ucieszył się dziadek.
Oczywiście, \e przyjechałam pomóc. Nie ukrywam, \e liczyłam te\ na drobne
dofinansowanie wakacji.
- Dziadku, nie nazywaj mnie Króliczkiem! Przez ciebie wszyscy tak na mnie mówią.
Nie wspomniałam chyba do tej pory, \e to właśnie on to przezwisko wymyślił.
Podłapał je Marcin, od niego Luśka i tym sposobem przedostało się do publicznej
wiadomości.
- Dobrze, Króliczku, nie będę - zaśmiał się dziadek, po czym zostawił mi wiaderko, a
sam udał się na pogawędkę z Krzyśkiem. Wyglądało na to, \e Krzysiek potrafił sobie zjednać
całą moją rodzinę. Po pewnym czasie dziadek wrócił sam.
- Twojemu chłopakowi bardzo spodobała się moja ferma mrówek. Chyba na jakiś czas
mamy go z głowy - oznajmił z dumą.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]